Domyślne zdjęcie Legia.Net

Legia bez formy?

Redakcja

Źródło: Gazeta Wyborcza

07.03.2007 23:24

(akt. 23.12.2018 20:09)

Przeciwko Groclinowi zagramy w zupełnie innym składzie - deklaruje trener <b>Dariusz Wdowczyk</b> po klęsce mistrzów Polski 0:3 w Bełchatowie w Pucharze Ekstraklasy. W piątek w lidze (godz. 20) Legia będzie już musiała wygrać, o ile myśli jeszcze o obronie tytułu. W każdym razie na początku rundy wiosennej nie spełnia oczekiwań
W Pucharze Ekstraklasy legioniści awans wywalczyli już dwie kolejki przed zakończeniem fazy grupowej. Porażka z liderem ligi miała więc znaczenie wyłącznie prestiżowe. Gorzej, że Bełchatów - mimo że także w dużym stopniu wystawił rezerwy - okazał się znacznie mocniejszy. W tym kontekście traci sens twierdzenie, że Legia ma przynajmniej po dwóch równorzędnych piłkarzy na każdą pozycję. W domyśle tak samo dobrych - oby nie okazało się, że tak samo przeciętnych. - Środowe spotkanie miało stworzyć tym, którzy zagrali, szansę udowodnienia, że należy im się miejsce przynajmniej w meczowej osiemnastce. Może nawet w wyjściowym składzie. Jednak jej nie wykorzystali. Piłkarze muszą zastanowić się nad swoją postawą, gdziekolwiek by grali - taki w głównej mierze jest sens wypowiedzi Wdowczyka. Trener legionistów we wtorek do Bełchatowa nie zabrał aż dziesięciu graczy, którzy rozpoczynali w piątek ligowe spotkanie z Cracovią. Jedenasty - Piotr Bronowicki - cały mecz w Bełchatowie przesiedział na ławce rezerwowych. Z tych, którzy zagrali we wtorek, na miejsce w pierwszej jedenastce - gdyby skład ustalać dzisiaj - mogliby liczyć co najwyżej Jan Mucha (ale liczyć nie może, bo pierwszym bramkarzem, i to w bardzo dobrej formie, jest Łukasz Fabiański) i ewentualnie Tomasz Kiełbowicz, ale tylko wtedy, gdyby nadal do gry nie mógł wrócić Grzegorz Bronowicki i kłopoty zdrowotne dla odmiany dopadły także Edsona. Już mecz z Cracovią pokazał, że w środku pola przydałby się Legii nowy kreatywny pomocnik. Aleksandar Vuković przynajmniej dużo biegał, walczył i wsparty Łukaszem Surmą zapełniał spore połacie boiska. Marcin Burkhardt w szczytowej formie - dzięki innego rodzaju zaletom - też byłby to w stanie robić, ale w formie średniej nie bardzo. Chyba że miałby jako wsparcie kogoś takiego jak Surma. Pozbawiony człowieka, który za niego czyściłby pole, nie jest w stanie nadać grze Legii blasku. Mamadou Balde jako defensywny pomocnik to jednak nie poziom szczytów ekstraklasy i latem - kiedy Senegalczykowi skończy się wypożyczenie z Bordeaux - Legia zapewne się z nim pożegna. - Byliśmy tłem dla Bełchatowa. Zagrało kilku chłopaków z rezerw, ale nie można w tym upatrywać przyczyny porażki - przyznaje samokrytycznie Burkhardt. A chłopaki z rezerw? - Mogli z bliska zobaczyć, jak dużo im brakuje, by grać na poziomie pierwszoligowym - mówi jeden z trenerów Jacek Magiera, którego podstawowym zadaniem jest opiekowanie się młodymi zawodnikami. Wdowczyk zabrał ich do Bełchatowa mnóstwo, zajęli prawie całą ławkę. Widząc jednak, jak rozwija się sytuacja, zrobił tylko dwie zmiany, chociaż w rozgrywkach PE można zrobić cztery. W piątek z Groclinem po absencji za kartki będzie mógł już zagrać Herbert Dick. Dickson Choto ma dłuższą karencję. On o miejsce na środku obrony w przyszłości bać się nie musi, ale jego rodak już bardziej. To wszystko jednak i tak nic, jeżeli pomyśli się o linii napadu (Legia w czterech meczach strzeliła ledwie trzy gole - tyle samo zresztą straciła). Trener Wdowczyk uparcie trzyma się koncepcji duetów. Albo razem grają młodzi Dawid Janczyk z Maciejem Korzymem, albo starsi Bartłomiej Grzelak z Piotrem Włodarczykiem. Do tej pory jednak ktokolwiek by grał, żadna z koncepcji się nie sprawdza, bo bramek z tego nie ma. Może będą, kiedy Sebastian Szałachowski wróci do zdrowia. Z Cracovią piłkarze Legii nie wygrali, ale przynajmniej wydawało się, że drzemią w nich możliwości. Z Bełchatowem - nawet biorąc poprawkę na to, że grali drugim składem - już tego widać nie było (bo większość tych, którzy wystąpili, miała być równorzędna z tymi z pierwszego składu). - Jest mi wstyd za drużynę - powiedział warszawski szkoleniowiec po meczu. Czyli znowu albo MY wygrywamy, albo przegrywają ONI? Jeżeli w najbliższym czasie przyjdzie kolejne fiasko, to już ciężko będzie bronić trenera Wdowczyka.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.