News: Legia i Zagłębie na rozstaju dróg

Legia i Zagłębie na rozstaju dróg

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

18.08.2018 11:45

(akt. 02.12.2018 11:22)

Od lat Sosnowiec nazywany jest najbardziej wysuniętą na południe dzielnicą Warszawy. Dobre relacje Zagłębia i Legii znane są od dawna, a jeszcze wcześniej kibice obu klubów zdecydowali się na przyjaźń. W 2014 roku współpracę pomiędzy klubami sformalizowano umową partnerską. Teraz mistrzowie Polski i beniaminek Ekstraklasy stoją na rozstaju dróg.

Trudno legioniście o lepsze przyjęcie, jak w Zagłębiu Dąbrowskim z Sosnowcem na czele. Miastem nazywanym przez niektórych najdalej wysuniętą na południe dzielnicą stolicy. Również czołowy klub regionu, Zagłębie, od lat był blisko Legii. Sympatia przejawiała się już choćby w latach 70., gdy w bramce sosnowieckiej ekipy występował Władysław Grotyński. Z czasem przyjaźń kibiców obu drużyn nabierała na sile. Ten fakt miał olbrzymie znaczenie przy tworzeniu umowy partnerskiej w lutym 2014 roku. 

 

Legia i Zagłębie współpracowały ze sobą jeszcze przed podpisaniem umowy, choć wszystkie działania były nieoficjalne. Autorów porozumienia było trzech. Ojcem chrzestnym ze stołecznej strony był ówczesny prezes "Wojskowych", Bogusław Leśnodorski. Inicjatywa ze strony Zagłębia pochodziła od nowego sternika klubu, Marcina Jaroszewskiego. Drugą osobą zaangażowaną w operację był zasiadający we władzach sosnowieckiej ekipy, Konrad Miterski. Teraz, kiedy od początku kooperacji minęły ponad cztery lata, nikt nie chce o niej rozmawiać. Stroną umowy był też miejski samorząd, który jest właścicielem Zagłębia. 

 

Głównymi punktami umowy z 2014 roku była współpraca obu klubów na poziomie akademii, lecz także pierwszych drużyn. Do Sosnowca mieli trafiać gracze nie mieszczący się w pierwszym zespole, a będący w stanie wzmocnić ówczesnego drugoligowca. "Wojskowi" dawali know-how na poziomie akademii, choć tyczyć się to miało także kwestii biznesowych. 

 

Przez ponad cztery lata z Warszawy do Sosnowca wypożyczono wielu graczy. Rozpoczęło się od Przemysława Mizgały, Jana Grzesika, Michała Grudniewskiego i Bartłomieja Czarneckiego. Zdarzały się również transfery na poziomie akademii, kiedy ze stolicy odchodził Maksymilian Dikof. Potem, po wywalczeniu awansu do pierwszej ligi, do Zagłębia wędrowali Dawid Witkowski, Konrad Budek, Jakub Arak i Miłosz Kozak. W Sosnowcu mogli się także pokazać Robert Bartczak i Michał Bajdur, a z czasem także Arkadiusz Najemski, Jakub Szumski, Konrad Handzlik, Tin Matić czy Konrad Michalak, który ostatnio zmienił Łazienkowską na Lechię Gdańsk. W poprzednim sezonie w Zagłębiu prezentowali się także Tomasz Nawotka i Rafał Makowski. 

 

Przez długi czas Legia płaciła kontrakty zawodników wypożyczanych do Zagłębia. Kiedy klub z Sosnowca wzmocnił się i okrzepł na zapleczu Ekstraklasy, uposażenie podzielono pomiędzy dwie drużyny. Pierwszoligowiec odegrał również dużą rolę w kwestii Jacka Magiery, który samodzielną prace na poziomie centralnym rozpoczął właśnie tam, odchodząc z Legii. Bardzo szybko szkoleniowiec wrócił do Warszawy, kiedy mistrzowie Polski na gwałt szukali trenera po zwolnieniu Besnika Hasiego. Odkupując Magierę, "Wojskowi" ustanowili rekord transferowy Zagłębia. Po pół roku od związania się z trenerem, Legia dokonała również pierwszego transferu z Sosnowca do Warszawy, kiedy pozyskano Vamarę Sanogo.

 

Jako jeden z nielicznych podmiotów, Legia wyciągnęła rękę do Zagłębia w trudnej sytuacji, gdy było w drugiej lidze. O tym, pamięć w Sosnowcu pozostanie na zawsze - anonimowo słyszymy słowa o współpracy. Ta wymierna dla Zagłębia była również w kwestii akademii. Za jej rozkwit odpowiadał Jarosław Wojciechowski, szkoleniowiec z warszawskiej szkółki, który w przeszłości reprezentował "Wojskowych" w ekstraklasie. Akademia Zagłębia szybko stała się konkurencyjna dla pozostałych drużyn z województwa, a zawodników zachęcała m.in. doskonałą bazą treningową oraz organizacją. Terenów i boisk wokół stadionu przy Kresowej zazdrościć może wiele klubów, w tym Legia, która na potrzeby młodzieży dysponuje jedną wyeksploatowaną płytą ze sztuczną nawierzchnią. Ta miała być wymieniona latem, ale ostatecznie do tego nie doszło. 


Poza Sanogo, którego przy Łazienkowskiej można nazwać meteorem regularnie wracającym do Sosnowca, nie dosżło do transferów z Zagłębia do Legii. Na poziomie młodzieżowym, kilku graczy było testowanych, lecz nie zostało w stolicy. Tak było m.in. ze sprawdzanym zimą Konradem Kumorem, 18-latkiem powoływanym na konsultacje szkoleniowe reprezentacji Polski. Ten także nie znalazł uznania w oczach sztabów szkoleniowych trzecioligowych rezerw i drużyny z CLJ. Nie jest jednak tajemnicą, że na efekty zmian w procesie szkoleniowych potrzeba więcej, niż czterech lat. 


Umowa w 2014 roku została podpisana na czas nieokreślony. Znalazł się w niej jednak zapis, że od 1 stycznia 2019 roku strony mogą ją wypowiedzieć. Wystarczy do tego wola jednego z klubów. Pierwszym sygnałem ostrzegawczym dla kooperacji mistrzów Polski z sosnowiczanami było związanie się "Wojskowych" umową o współpracy z drugoligowym Radomiakiem. Wtedy pojawiły się pierwsze domysły, że Legia nie jest w stanie długofalowo utrzymywać podobnych relacji na poziomie sportowym, z dwoma klubami. Oprócz tego, stołeczny klub regularnie wzmacnia swoje relacje ze słowackim Zemplinem Michalovce. 


Wcześniej, bo latem 2017 roku, prezes Legii Dariusz Mioduski gościł w Sosnowcu. - Chcemy współpracować z Zagłębiem niezależnie od tego, w której będzie grało lidze - mówił wtedy właściciel stołecznego klubu. Dodatkowo padła zapowiedź zacieśnienia kooperacji. Mioduski podkreślał również potrzebny czas na etapie akademii. - Za kilka lat powinno być tak, że chłopcy, których dziś ściągamy z całej Polski do Warszawy, będą mogli uczyć się i trenować w Sosnowcu. Nie ma jednak co oczekiwać, że takie rezultaty przyjdą za rok czy dwa. To wymaga więcej czasu - mówił na konferencji prasowej w Sosnowcu. 


W tej chwili oba kluby znalazły się na rozstaju dróg. Nie bez znaczenia był awans Zagłębia do Ekstraklasy, które w jednej chwili z przyjaciela stało się drużyną, która potencjalnie może zabrać Legii punkty w lidze. W przeszłości sosnowiecki klub na stulecie wysłał do Warszawy sto piw, ostatnio mistrzowie Polski przesłali z kolei paterę z okazji promocji na najwyższy poziom. Współpraca przestaje się jednak kleić. W tej chwili jedynym zawodnikiem wypożyczonym z Legii do Zagłębia jest wspomniany Sanogo, który ma już za sobą debiutanckie trafienie w Ekstraklasie. 


Przy Łazienkowskiej zaczęto od kwestii finansowych. W tej chwili klubów pieniądze nie łączą w żaden sposób. Początkowo Legia opłacała zawodników wypożyczonych do Sosnowca. Z czasem uposażeniem zawodników oba kluby się dzieliły. Gdy ktoś zarabiał za dużo jak na możliwości Zagłębia, większy procent płaciła stołeczna drużyna. W tej chwili sprawa jest jasna - jeśli w Sosnowcu ma grać legionista, to beniaminek musi w całości pokryć jego pensję. Pod znakiem zapytania zostaje również tak mała kwestia, jak klubowy sklep w Sosnowcu, w którym sprzedawano także chętnie kupowane legijne pamiątki.


Do zgrzytu doszło m.in. w kwestii Tomasza Nawotki, którego w Sosnowcu - po sezonie w pierwszej lidze - widziano również w kadrze na Ekstraklasę. Legia nie chciała się zgodzić na natychmiastowe przedłużenie wypożyczenia, na co nalegali działacze beniaminka. Skrzydłowy po krótkim urlopie rozpoczął przygotowania do nowego sezonu z mistrzami Polski, lecz doznał kontuzji. Miesięczna przerwa sprawiła, że Zagłębie nie czekało i zdecydowało się na zatrudnienie innych zawodników. 


Skończył się etap wzajemnego dbania o interesy przyjaciół. - Nie byłoby obecnego Zagłębia w tym miejscu, gdyby nie Legia. Dziecko jednak dorosło i musi się wyprowadzić - w takich słowach określa się obecnie kwestie relacji Legii i Zagłębia. Schodząc z kosztów, sosnowiecki klub stał się dla mistrzów Polski niepotrzebnym obciążeniem. 


W niedzielę po raz pierwszy od 2008 roku dojdzie do oficjalnego spotkania obu drużyn. Wtedy Zagłębie wygrało u siebie 2:1 po bramkach Rafała Bałeckiego i Marcina Folca, gdy dla Legii strzelał Takesure Chinyama. Ostatni raz zespół z Sosnowca wygrał przy Łazienkowskiej w 1984, gdy w jego składzie występował m.in. Jan Urban. 

 

Przyjaźń Legii z Zagłębiem na trybunach pozostanie. W trakcie niedzielnego spotkania 5. kolejki Ekstraklasy, fani z Sosnowca zasiądą na jednej trybunie z warszawiakami. 

Polecamy

Komentarze (18)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.