News: Legia.Nety - nominacje cz.2.

Legia.Nety - nominacje cz.2.

Redakcja

Źródło: Legia.Net

08.01.2014 16:04

(akt. 09.12.2018 00:03)

Przed nami 4. edycja plebiscytu "Legia.Nety", w którym redaktorzy naszego serwisu przyznają wyróżnienia dla czołowych postaci oraz wydarzeń związanych z Legią Warszawa. Prezentujemy Wam sylwetki nominowanych w kategoriach "Transfer roku", "Rozczarowanie" oraz "Wydarzenie". Zapraszamy do zapoznania się z naszymi typami oraz uzasadnieniami.

Transfer roku: Brzyski, Jodłowiec, Bereszyński


- Tomasz Brzyski – Umowę z Legią podpisał w połowie stycznia, na zimowych zgrupowaniach prezentował się znakomicie, ale później wyglądał przeciętnie. Jak sam podkreślał potrzebował czasu, aby się zaaklimatyzować i przyzwyczaić do stylu gry Legii, a może nie tyle Legii, co rywali w meczu z Legią. Kiedy już się przyzwyczaił, świecił przykładem na boisku i na treningach. Jesienią był jeśli nie najlepszym piłkarzem Legii, to jednym z najlepszych. Zanotował najwięcej asyst w lidze, był motorem napędowym ofensywnych poczynań drużyny. W nagrodę został powołany do reprezentacji Polski. Wygrał rywalizację na lewej stronie obrony z Kubą Wawrzyniakiem, prezentował się lepiej niż Jakub Kosecki na skrzydle.


- Tomasz Jodłowiec – Zaczął pechowo, bo złapał kontuzję podczas debiutu. Przez urazy pojawiał się na boisku rzadko, najrzadziej z pozyskanych zimą graczy. – Gnije nam trochę ta Jodła – mówił żartobliwie trener Jan Urban. Wiosną nie wykazał się niczym szczególnym. W czasie letniego okresu przygotowawczego coraz częściej na murawie zajmował pozycję defensywnego pomocnika i prezentował się obiecująco. Jesienią zdobył wiele ważnych bramek, należał razem z „Brzytwą” do najlepszych piłkarzy Legii. Został powołany do reprezentacji, zaś jego gra wpadła w oko władzom Trabzonsporu.


- Bartosz Bereszyński – Przez pierwsze pół roku po trafieniu do Legii zmieniło się w jego życiu bardzo wiele. Ze skrzydłowego stał się bocznym obrońcą, z głębokiego rezerwowego wskoczył do pierwszego składu, zdobył mistrzostwo i Puchar Polski. Został powołany do reprezentacji Polski, zaś latem był o włos od podpisania umowy z Benficą Lizbona. Latem podczas zgrupowania złapał kontuzję, potem była druga i trzecia. Kiedy już wyzdrowiał grał w podstawowym składzie, ale z gorszym skutkiem niż wiosną. Generalnie jednak można zaryzykować stwierdzenie, że gdyby nie kontuzje, wyglądałoby to zupełnie inaczej.


Rozczarowanie: Wyniki w Lidze Europy, Helio Pinto, Wladimer Dwaliszwili


- Wyniki w Lidze Europy – Po meczach w eliminacjach do Ligi Mistrzów z TNSem, Molde i Steauą zamiast w upragnionej Lidze Mistrzów, Legia znalazła się Lidze Europy – ale o to nikt pretensji nie miał. Natomiast brak punktu i bramki po pięciu meczach w fazie grupowej LE to wielkie rozczarowanie, którego chyba nikt nie zakładał. Zwycięstwo na Cyprze w ostatnim spotkaniu pozwoliło uniknąć kompromitacji i wpisania się na trwałe w historię futbolu niechlubnym rekordem. Nie tak to miało wyglądać.


- Helio Pinto – Miał przyjść i poprowadzić Legię wprost do Ligi Mistrzów. Zawodnik z ogromnym doświadczeniem, również w europejskich pucharach. Na Cyprze regulował tempo gry, ale zespół wymieniał mnóstwo podań, a Helio miał dużo miejsca i czasu na rozegranie futbolówki. W zderzeniu z polską ekstraklasą nie mógł się odnaleźć. W jednym z wywiadów stwierdził nawet, że gra w ekstraklasie jest za szybka i zwyczajnie nie nadąża. Do kłopotów z przystosowaniem się doszły jeszcze te rodzinne. W konsekwencji zawodnik, który miał decydować o obliczu Legii, czasem siadał nawet nie na ławce, ale na trybunach. Mimo to zdobył sześć bramek, świetnie wykonywał rzuty wolne, pokazywał, że ma ogromny potencjał. Liczymy na to, że wiosną pokaże go w pełni.


- Wladimer Dwaliszwili - Przyszedł do Legii, zdobył od razu kilka ważnych bramek i… to by było na tyle. Od momentu odsunięcia od zespołu Danijela Ljuboi zatrzymał się w miejscu, odpuścił i nie ruszył do przodu do dziś. Miał jakiegoś wirusa, brał antybiotyki i po okresie przygotowawczym miał zacząć grać na miarę oczekiwań – nie zaczął. Właściwie jedyna ważna bramka, jaką zdobył w drugim półroczu, miała miejsce w Norwegii w Molde. Ktoś powie, ale jak to, popatrzcie na statystyki, te go bronią. Zgadza się, ale warto zauważyć, że były to trafienia, gdy wynik już zwykle był pozytywny, pieczętujący wygraną. Nie potrafił wziąć na siebie ciężaru gry, skupić na sobie uwagi obrońców i zrobić miejsca kolegom. Był wolny, nie był w stanie z nikim wygrać pojedynku biegowego, czasem wydawało się, ze Legia gra bez napastnika… Kiedy zaskoczył w jakimś meczu, pisało się o przełamaniu, ale w kolejnym spotkaniu wszystko wracało do stanu poprzedniego.

Wydarzenie: Mistrzostwo Polski, Dublet, Feta


- Mistrzostwo Polski – Upragnione, wyśnione, wymarzone mistrzostwo Polski po siedmiu latach wróciło na Łazienkowską – na ten sukces złożyło się wiele czynników. Trener Jan Urban potrafił poukładać rozbity po stracie mistrzowskiego tytułu zespół, tchnął w niego nowego ducha, a młodzi gracze, którym zaufał - jak Kosecki, Furman czy Łukasik, poprowadzili Legię do tytułu. Później ten sukces został trochę zapomniany, był w cieniu fatalnych wyników zespołu w Europie.


- Dublet - Mistrzostwo Polski oraz Puchar Polski zdobyty pierwszy raz po 18 latach. W całej historii tylko pięć razy udało się w ten sposób zdominować rozgrywki – w 1955, 1956, 1994, 1995 i 2013 roku. Żaden inny polski klub nie może pochwalić sią taką ilością dubletów.


- Feta - Coś, co trzeba przeżyć i zobaczyć na własne oczy. Ulice Warszawy były tego dnia w barwach Legii, piłkarze autokarem przejechali przez ulice Warszawy na Starówkę, pod kolumnę Zygmunta i z powrotem na Agrykolę gdzie odbyła się oficjalna część fety. Zawodnikom na każdym kroku towarzyszyli rozśpiewani kibice, było głośno, czerwono i spokojnie. Nad prawidłowością przebiegu fety czuwało SKLW.


- Pierwsza część nominacji - kliknij tutaj

Polecamy

Komentarze (8)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.