News: Legia Warszawa - Ruch Chorzów 3:0 (2:0): Puchar jest nasz!

Legia Warszawa - Ruch Chorzów 3:0 (2:0): Puchar jest nasz!

Redakcja

Źródło: Legia.Net

24.04.2012 18:00

(akt. 11.12.2018 16:18)

Legia Warszawa pokonując w Kielcach 3:0 (2:0) Ruch Chorzów po raz 15. zdobyła Puchar Polski. Spotkanie finałowe było jednostronnym widowiskiem. W pierwszej części meczu bramki dla podpobiecznych Macieja Skorży zdobyli Serbowie - Danijel Ljuboja i Miroslav Radović. Po przerwie trzecią bramkę dołożył Michał Żyro. To pierwsze trofeum w tym sezonie. Liczymy, że za kilkanaście dni będziemy cieszyć się z dubletu.

- Zapis relacji tekstowej "na żywo"

- Pomeczowa wypowiedź trenera Fornalika

- Pomeczowa wypowiedź trenera Skorży

- Konferencja prasowa - VIDEO

 

Z Michałem Żewłakowem i Danijelem Ljuboją rozpoczęli legioniści spotkanie z Ruchem Chorzów w finale Pucharu Polski. Pierwszego zabrakło w sobotnim meczu Ekstraklasy z Lechem Poznań, a drugi skarżył się na uraz odniesiony w starciu z poznańską drużyną. Obaj jednak wybiegli na murawę, w przeciwieństwie do Rafała Wolskiego, który usiadł tylko na ławce rezerwowych.


W ekipie Ruchu oprócz kontuzjowanego obrońcy z Serbii – Żeljko Djokicia, zabrakło pauzującego za żółte kartki Arkadiusza Piecha, który w obecnym sezonie, wespół z Maciejem Jankowskim, tworzy duet głównych żądeł Niebieskich. Zastąpił go Andrzej Niedzielan. Trener Maciej Skorża ofensywnie ustawił stołecznych piłkarzy rezygnując z Jakuba Rzeźniczaka na rzecz potrafiącego grać kombinacyjnie Janusza Gola. Bohater z Moskwy mimo ligowej porażki z Lechem wniósł sporo ożywienia do gry drużyny po wejściu na boisko i słusznie znalazł się w wyjściowej jedenastce.


W Kielcach piłkarzy przywitała zmienna pogoda. Rano było ciepło, a zza chmur wyglądało słońce. Tuż przed meczem nieco się rozpadało. Kibice obu drużyny zajęli miejsca po przeciwnych stronach na trybunach, tuż za bramkami. Można było odnieść wrażenie, że finał Pucharu Polski wzbudził niewielkie zainteresowanie u tubylców. Wiele miejsc było wolnych, a kielczanie niezbyt chętnie przybyli na stadion. Dziwi to tym bardziej, że chętnych w obu klubach na pojawienie się przy ulicy Ściegiennego było więcej niż miejsc przekazanych klubom.


Przed wejściami na trybuny na pojawiających czekały zastępy policji oraz służb ochrony, które były przygotowane niemal… jak na wojnę. Z karabinami wyglądali groźnie, zwłaszcza dla przeciętnego kibica. Tuż przed pierwszym gwizdkiem odegrano tradycyjnie hymn Polski. Niestety poziomem nie dostosowali się kibice z Chorzowa, którzy zamiast odśpiewać „Mazurek Dąbrowskiego” krzyczeli… hasła promujące Górny Śląsk. Krzywdy nikomu nie zrobili, ale niesmak pozostał.


Ofensywna taktyka legionistów przyniosła efekt, bo już w ósmej minucie wyszli na prowadzenie. Michał Żyro popędził lewą stroną, dograł płasko do Miroslava Radovicia, który… skiksował. Futbolówka trafiła więc do Ljuboi, a Serb nie miał problemów z umieszczeniem piłki w siatce strzałem z kilku metrów. Broniący bramki Ruchu Michał Pesković był bez szans. Kilka minut Rado mógł zdobyć drugą bramkę. Po kapitalnym prostopadłym podaniu Gola minął bramkarza, ale nie zdecydował się na strzał i z akcji wyszły nici.


Legia w pierwszej połowie przeważała. Grała z pomysłem, kombinacyjnie, z dużą wymiennością graczy i podań. Pokazywała piłkę, której nie nikt nie spodziewał się po niej, jeśli oglądał poprzednie mecze w wykonaniu warszawskich zawodników. W obronie prym wiódł natomiast Żewłakow. Doświadczony stoper raz za razem pokazywał, że jest najlepszym obrońcą Ekstraklasy. Może niezbyt zwrotny, nie za szybki, ale umiejętnością ustawiania się wynikającą z wielkiego doświadczenia bił na głowę każdego z boiskowych kolegów, co chwilę przecinając podania podopiecznych Waldemara Fornalika.


Goście natomiast atakowali nieśmiało, nie mogąc przebić się przez drugą linię warszawskiej drużyny. Pierwszą sytuację stworzyli sobie po błędzie Inakiego Astiza, ale strzał był słaby, a w dodatku Dusan Kuciak stał na posterunku. W 29. minucie Ljuboja posłał w bój Żyrę, który stanął oko w oko z Peskoviciem. Mógł zrobić wszystko, a trafił tylko w bramkarza Ruchu (zresztą później również nie wykorzystał świetnej okazji). Chwilę później po ciekawie rozegranym rzucie rożnym Michał Kucharczyk groźnie uderzył z 25 metrów, a dobijający piłkę do pustej bramki Ljuboja był na spalonym. Legia rozgrywała najlepszą połowę w 2012 roku. Miała olbrzymią przewagę i wydawało się, że kwestią czasu jest podwyższenie wyniku. I tak rzeczywiście było. Znowu z lewego skrzydła wrzucił Żyro, a obrońców uprzedził Radović i wbił piłkę do siatki. Legia prowadziła 2:0 i grała więcej niż dobrze.


Waldemar Fornalik próbując ratować beznadziejną wydawało się sytuację, wprowadził po przerwie doświadczonego Wojciecha Grzyba, który zastąpił Marka Szyndrowskiego. Legioniści rozpoczęli drugą partię bez zmian. No i Niebiescy obudzili się. Zdominowali początek drugiej połowy, stwarzając sobie kilka sytuacji pod bramką Dusana Kuciaka. Słowak nie miał jednak problemów z obroną strzałów graczy Fornalika.


Tymczasem w 56. minucie Michał Żyro po raz kolejny wykorzystał swoją wrodzoną szybkość i minął ociężałego Rafała Grodzickiego. Stanął oko w oko z Peskoviciem (znowu po fantastycznym podaniu Ljuboi!) i strzelił gola na 3:0. Mógł wtedy powiedzieć, że do trzech razy sztuka, bo dwóch poprzednich okazji nie wykorzystał. Legia miała olbrzymią przewagę bramkową, a jej kibice mogli zaśpiewać „Trójka do zera…”.


Po stracie kolejnego gola Fornalik wprowadził Pawła Abbota. I dopiero wtedy kibice mogli przekonać się, że na boisku przebywał chowający się za plecami legijnych obrońców Andrzej Niedzielan. W 67. minucie mecz został przerwany. Kibice Legii odpalili fajerwerki i race, a sędzia podjął jedyną słuszną decyzję. Do gry wrócono po kilku minutach, ale pewne jest, że po raz kolejny na Legię posypią się kary.


W kolejnych minutach na boisku niewiele się działo. Skorża dał zagrać w końcowych minutach zawodnikom, którzy swoją postawą w przekroju obecnego sezonu z pewnością zasłużyli na grę w finale, a więc Jakubowi Rzeźniczakowi i Rafałowi Wolskiemu. Legia pokazała świetną piłkę, jakiej oczekują od niej wszyscy jej sympatycy. Co ważne, w kolejnym meczu (po wygranej 2:0 w Warszawie) z bezpośrednim rywalem do walki o tytuł mistrzowski była zdecydowanie lepszą drużyną. A przede wszystkim dołożyła do swojej kolekcji piętnasty już Puchar Polski. Obroniła tytuł sprzed roku, co warte podkreślenia.


Autor
: Piotr Stosio


Legia Warszawa - Ruch Chorzów 3:0 (2:0)


Ljuboja (7. min.), Radović (41. min.), Żyro (56. min.)


Żółte kartki: Ljuboja, Kucharczyk, Rzeźniczak i Vrdoljak (Legia) oraz Burliga (Ruch)


Legia: Kuciak - Jędrzejczyk, Żewłakow (87' Wolski), Astiz, Wawrzyniak (69' Kiełbowicz) - Kucharczyk, Vrdoljak, Gol, Radović, Żyro (82' Rzeźniczak) - Ljuboja


Ruch: Pesković - Szyndrowski (46' Grzyb), Stawarczyk, Grodzicki, Burliga - Janoszka, Malinowski (33' Lisowski), Straka, Zieńczuk - Jankowski, Niedzielan (57' Abbott)

Polecamy

Komentarze (390)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.