Domyślne zdjęcie Legia.Net

Leszek Miklas: Policja jest przeciwko Legii

Marcin Szymczyk

Źródło: Gazeta Wyborcza

14.07.2006 09:42

(akt. 25.12.2018 11:33)

- Stołeczna policja jest przeciwko stołecznemu klubowi. Tuż przed Ligą Mistrzów, na 90-lecie klubu i chwilę po zdobyciu tytułu. A kiedy prosimy o pomoc, nie ma żadnej reakcji - mówi wiceprezes Zarządu Legii <b>Leszek Miklas</b>, który jeszcze jako prezes Legii, świętował wcześniej mistrzostwo Polski w 2002 roku. Cały zapis rozmowy znajduje się poniżej.
Policja wydała negatywną opinię o bezpieczeństwie na stadionie Legii. - Przyczyną było niespełnianie wymogów zapisanych w ustawie o organizacji imprez masowych - wyjaśnia nadkom. Mariusz Sokołowski, rzecznik stołecznej policji. Policja wytknęła klubowi m.in., że: dopuszcza, by na stadion wchodzili kibice pod wpływem alkoholu. Gdy takich kibiców zlokalizuje, nie wyrzuca ich z trybun. Nie pilnuje, by kibice nie wnosili na stadion materiałów pirotechnicznych (m.in. rac świetlnych). Nie zapewnia odpowiednich ciągów komunikacyjnych na terenie stadionu. Policja chciała, by władze miasta zamknęły stadion Legii. Wniosek odrzucono. - Co Pan sądzi o tym raporcie? - Negatywna opinia i wniosek o zamknięcie to przejaw nieodpowiedzialności i skrajny brak wyobraźni. Dlaczego? - Trzeba mieć naprawdę niewielką wyobraźnię, by nie wiedzieć, że lepiej, by kibice dopingowali na stadionie, niż sfrustrowani stali przed obiektem. Bo to nieuniknione w wypadku zamknięcia stadionu. Przykro mi, że jesteśmy szykanowani przez policję tuż po zdobyciu tytułu mistrza Polski, w roku obchodów 90-lecia klubu i w przededniu eliminacji do Ligi Mistrzów. - Jedno z drugim nie ma nic wspólnego. - Ma. Zarzuty są wydumane i bezzasadne. Nie wpuszczamy pijanych kibiców. A podejrzanych chcielibyśmy badać alkomatem. Nie mamy do tego prawa, ale może to zrobić policja. I bylibyśmy wdzięczni, gdyby policja z tego prawa skorzystała. My łapalibyśmy delikwenta, który wydaje się być pod wpływem i prowadzili do policjanta na badanie. - Przecież nietrzeźwych można łatwo rozpoznać. - Jeśli tak - jest wypraszany ze stadionu. I to skutecznie. Co do materiałów pirotechnicznych, to ostatni mecz sezonu - z Wisłą Kraków - był pierwszym od wielu miesięcy, na którym pojawiły się race. Łatwo jest przerzucić je przez płot czy ominąć kontrolę. Wiele razy udawało nam się udaremnić próby wnoszenia rac na stadion. Wtedy się nie udało. Chciałbym, żeby ciągi komunikacyjne były szersze. Ale stadion Legii pamięta lata 20. ubiegłego wieku. Nie można zrobić szerszych, bo by się zawalił. Uważam, że ten raport to próba dokuczenia, robienie nam na złość, a nie faktyczna ocena sytuacji. - Dlaczego policja to robi? - Nie wiem. Przecież ostatnie protesty, wychodzenie kibiców ze stadionu, brak dopingu, niska frekwencja były właśnie efektem walki klubu z kibicami o bezpieczeństwo na obiekcie. - Ostatnio kolega był na trybunie otwartej podczas meczu z Celtikiem. Alkohol, lekkie narkotyki... Zgroza. - Jesteśmy w stanie wskazać odpowiedzialnych za to delikwentów, tylko musi być chęć współpracy ze strony policji. Od wielu miesięcy prosimy, by na stadionie powstał jednoosobowy choćby posterunek policji. Chcemy dać pomieszczenie, ale nie ma reakcji. Każdy zatrzymany byłby od razu spisany. Taki policjant działałby jak efekt odstraszający. Prosimy również, by - wzorem meczów kadry - przed spotkaniami ligowymi postawić z dwóch stron ulicy Łazienkowskiej płoty. I już tam robić pierwszą kontrolę. Policjanci i tak są na stadionie. Co stoi na przeszkodzie, by - wspomagani przez ochroniarzy - sprawdzali przy tych płotach, czy kibice mają bilety? Tak jest przed meczami kadry. Policja zgodzić się nie chce. A chodzi tylko o to, by sprawdzić, czy kibic ma bilet. Lepiej działać prewencyjnie, zapobiegać, niż potem interweniować na stadionie. Szczegółowa kontrola czekałaby przy bramach wejściowych. - Policja miała do nas pretensje za mecz z Wisłą Kraków, najlepiej zorganizowane spotkanie w ostatnich miesiącach. Kibice nie wbiegli na boisko przed ceremonią wręczenia medali. A to, że były rozruchy na Starówce? Klub nie może dbać o bezpieczeństwo całego miasta. I w tym roku nikt z klubu nie nawoływał do fety na Starym Mieście, odwołaliśmy ją. - To jak wygląda współpraca z policją? - W ogóle nie wygląda. Oczekiwania drugiej strony są duże, pomoc żadna. Do 1 kwietnia kibiców spod stadionu odwoziły specjalnie podstawione autobusy. Osiem-dziesięć, jednorazowy koszt to 4-6 tys., czyli 111-112 tys. zł rocznie. Pokazaliśmy, że można bezpiecznie i spokojnie rozwozić ludzi po meczach. Tymczasem ostatnio wpłynął do klubu pozew ze strony Miejskich Zakładów Komunikacyjnych. O niezapłacenie... 50 groszy. Słownie: pięćdziesięciu groszy. - Co klub zamierza zrobić z raportem policji? - Traktujemy go poważnie. Zaostrzymy kontrolę, nadal nie będziemy wpuszczać nietrzeźwych kibiców. Z pirotechniką walczymy, jeśli się przedostanie na stadion, to przypadkowo. Chcielibyśmy, żeby kibice nie stali albo nie siedzieli na schodach między sektorami. - Ile jest teraz zakazów stadionowych? - Kilkadziesiąt. I są egzekwowane. Kontrola jest podwójna: przy kupnie biletów oraz przy wejściu na stadion. - Gdzie Legia będzie rozgrywała mecze eliminacji Ligi Mistrzów i - jeśli awansuje - fazy grupowej? - Przy Łazienkowskiej. Dostaliśmy opinię z UEFA. Potrzebne są poprawki dotyczące infrastruktury. Na otwartej trybunie trzeba wylać nowy beton, bo stary się kruszy. Inwestycje nie muszą być wielkie, potrwają dwa tygodnie i można grać. Byle tylko awansować.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.