Domyślne zdjęcie Legia.Net

Lider potrzebny od zaraz

Mariusz Ostrowski

Źródło: Przegląd Sportowy

21.10.2009 16:49

(akt. 17.12.2018 00:54)

W każdej firmie potrzebny jest lider. Ktoś, kto natchnie ludzi - mówi <strong>Cezary Kucharski</strong>. Jeden z najlepszych przed laty graczy Legii w tym właśnie upatruje przyczyny słabej w obecnych rozgrywkach postawy swojego byłego zespołu. Drużynie brakuje piłkarza dowodzącego w szatni i na boisku. Kogoś, kto w trudnych chwilach jednym zagraniem, faulem czy słowem potrafi zmobilizować do walki. A jak pokazuje historia Legii, ta najnowsza, do osiągania sukcesów taka osoba jest niezbędna.
Rok 2002, a potem 2006. Drużyna, która na finiszu rozgrywek okazywała się najlepsza, wcale nie była złożona z piłkarskich wirtuozów, którzy w cuglach wygrywali ligę. Ale miała charakter. I liderów, których wykreowało boisko. Najpierw byli Marek Jóźwiak, Jacek Zieliński, Cezary Kucharski. Później ponownie Kucharski i Aleksandar Vukovic. Mówili to, co myśleli. Problemy rozwiązywali wewnątrz zespołu, nie unikali starć z właścicielami klubu, prezesami, czasem wiele ryzykując. - W drużynie, jak w firmie, potrzebny jest lider, który natchnie ludzi, zainspiruje do pracy, da trochę tej pozytywnej energii. Wcale nie musi to być jedna osoba, piłkarz... Może to być trener, działacz, prezes. Ważne, żeby był mówi Cezary Kucharski.

Dziś obraz Legii jest odmienny. Zespół tworzą dobrzy piłkarze, wyróżniający się wcześniej w innych klubach, ale brakuje osoby trzymającej to wszystko w ryzach. Co więcej, trudno znaleźć kandydatów, którzy charakterologicznie pasowaliby do tej roli. Kto obecnie tworzy szkielet drużyny? Bramkarz Jan Mucha nie wybiegnie przecież nagle na środek boiska, żeby zmobilizować kolegów. Dickson Choto przez sześć lat nie zdobył tej szczególnej pozycji w ekipie z Warszawy. Tomasz Jarzębowski mógłby zostać przywódcą. Jest wychowankiem klubu, pochodzi z warszawskiej Pragi, ma charakter. Ale ma też częste kłopoty ze zdrowiem. A piłkarz lider musi być na boisku. Zatem może Maciej Iwański? On w Legii jest dopiero od roku i przywódcą może się stać w przyszłości.

Nie ma kozaka

- Nie chciałbym kogoś urazić, ale w tym momencie nie potrafię wymienić zawodnika, którego za kilka lat będę kojarzył z tą Legią prowadzoną przez Jana Urbana. Gracza, o którym mógłbym powiedzieć: to był kozak. Iwański próbuje, widać w nim jakieś zalążki liderowania, ale musi pójść jeszcze dalej - analizuje Kucharski. - Ja całe życie gram na środku pomocy, jestem od kreowania gry, a tacy zawodnicy zawsze są odbierani jako ci, którzy decydują o obliczu drużyny. Tyle że ja sam siebie nie wybiorę na lidera, musi mnie zaakceptować drużyna. Na boisku staram się nim być, bo taki mam charakter. Ale nie wiem, czy mam odpowiednie cechy charakteru, aby pełnić tę funkcję także poza murawą, jak chociażby Vukovic. Jestem innym człowiekiem od niego - twierdzi Iwański.

Problem w głowie

Warto się także zastanowić nad przyczyną braku takiego zawodnika w kadrze legionistów. Trudno oprzeć się wrażeniu, że w ostatnich latach osoby pasujące do roli lidera są (świadomie lub nie) eliminowane. Legia stała się częścią korporacji, a w takich organizacjach ludzie o mocnych charakterach nie zawsze są lubiani. Bo takie osobowości lubią głośno wyrażać swoje opinie, często sprzeczne z tak zwaną polityką klubu. Przykład? Wspomniany Jan Mucha, który publicznie wyraził swoje niezadowolenie z fiaska negocjacji z Vukoviciem. Choć obaj piłkarze do przyjaciół nie należeli, a każdy trening kończyli kłótnią, Słowak doskonale wiedział, ile Vukovic znaczył dla zespołu. Ale za wypowiedziane słowa otrzymał upomnienie od zarządu klubu. O braku zawodnika-przywódcy w drużynie wie szkoleniowiec legionistów. Jan Urban słusznie zauważa: - Mentalność to jest nasz problem. A najbardziej doskwiera nam w meczach wyjazdowych.

Polecamy

Komentarze (5)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.