Łukasz Bortnik: Bardzo brakowało nam dodatkowych zmian

Redaktor Redakcja Legia.Net

Redakcja Legia.Net

Źródło: Sport.pl

16.07.2020 18:52

(akt. 18.07.2020 19:48)

- Nie trzeba być naukowcem, żeby wiedzieć, że to też miało wpływ. Dodatkowe dwie zmiany pozwalałyby stopniowo wprowadzać zawodników, powoli adaptować ich do wysiłku meczowego, a nie od razu wrzucać większość z nich na 90 minut. Moglibyśmy dać im szybciej odpocząć - mówi w rozmowie ze sport.pl trener przygotowania fizycznego legionistów, Łukasz Bortnik.

- Nie mam wątpliwości, że tych kontuzji byłoby mniej, gdybyśmy mieli pięć zmian. Ale trudno, to już za nami. Zdobyliśmy mistrzostwo, niestety nie udało nam się zdobyć Pucharu Polski, a teraz już patrzymy przed siebie. Chcemy jak najlepiej zregenerować najważniejszych zawodników i w krótkim czasie dobrze przygotować się do następnego sezonu.

- W meczach, które przegraliśmy - z Górnikiem, Lechem i Cracovią - drużyna biegała bardzo dobrze i nie było mowy o złej dyspozycji fizycznej. Osiągaliśmy wyższą intensywność biegową niż przeciwnik w każdym z przegranych meczów, a w drugich połowach stanowczo dążyliśmy do wyrównania. Sił nam na pewno nie brakowało. A co do wytłumaczenia tych porażek - cóż, taka jest czasami piłka. Pamiętajmy, że w meczu z Górnikiem pierwszy stracony gol był kuriozalny, sędzia na początku nie podyktował rzutu karnego, a na dodatek bramka Górnika była jak zaczarowana. Inaczej mogło się to wszystko potoczyć. Ale zawsze można coś zrobić lepiej. Bolała szczególnie porażka z Cracovią, bo przepadł nam Puchar Polski. Dzisiaj też patrzę na to trochę inaczej - przez to, że nie zagramy w finale, zawodnicy mogą już odpoczywać przed kolejnym sezonem.

- Wiele kontuzji, nawet mechanicznych, wiązałbym z tą przerwą. Przez brak treningu piłkarskiego było widać gorszą koordynację oraz orientację w czasie i przestrzeni zawodników. I w meczu, i w treningu. Dużo było kolizji, zderzeń z przeciwnikiem, czy nawet z kolegą z zespołu. Czasami była to po prostu kwestia pecha, ale naprawdę wiele tych kontuzji wynikało z tego, o czym mówiliśmy wcześniej: długiej przerwy, szybkiego powrotu do gry i dużego natężenia meczów. Osoby, u których widzieliśmy większy spadek zdolności wysiłkowych w czasie pandemii, były później bardziej narażone na urazy. Poza tym, piłkarze, którzy wcześniej mieli problemy z kontuzjami, też byli bardziej podatni na urazy. Te stare problemy zaczęły szybko o sobie przypominać. Jest sporo czynników wywołujących kontuzje, a tutaj wiele z nich zebrało się w jednym momencie. Nie tylko u nas, bo też w innych ligach obserwujemy, że jest ich więcej. W grudniu i styczniu w lidze angielskiej, gdy natężenie meczów jest duże, ryzyko odniesienia kontuzji w grze wzrasta do 90 procent, natomiast normalnie w sezonie, przy jednym meczu w tygodniu, wynosi tylko 15 procent. Dzisiaj ten problem dotyczy wszystkich drużyn w Premier League. Dla przykładu aktualnie Newcastle ma 9 kontuzji, Arsenal 7, a Everton 6. Najmocniejsi piłkarze Legii wytrzymali ten maraton.

Rozmowę z Łukaszem Bortnikiem przeczytacie na sport.pl

Polecamy

Komentarze (61)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.