News: Łukasz Broź: Widzę przebudzenie Masłowskiego

Łukasz Broź: Widzę przebudzenie Masłowskiego

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

04.07.2015 19:22

(akt. 07.12.2018 22:26)

Na koniec zgrupowania w austriackim Leogang porozmawialiśmy sobie z Łukaszem Broziem, który zdradził nam nad czym legioniści najmocniej pracowali na zgrupowaniu, jak w nowym sezonie ma grać Legia oraz kto może wszystkich pozytywnie zaskoczyć. - Ci, którzy przyszli do Legii kilka miesięcy temu, dopiero teraz zaczynają pokazywać co potrafią – np. „Masło”. Widzę w Michale pozytywne przebudzenie, to on może być naszą główną postacią w pierwszych spotkaniach. Fajnie prezentuje się na treningach, poczuł trochę luzu, jeśli to się przełoży na mecze o stawkę, to wszyscy będą zadowoleni - mówi Broź.

Przyszedłeś do Legii z Widzewa, podobnie jak Jakub Rzeźniczak i obaj dziś stanowicie o sile Legii. Tymczasem Widzew ogłasza upadłość, wkrótce może przestać istnieć. Bolą takie rzeczy?


- Faktycznie, nie dzieje się w Łodzi fajnie, słyszałem o tym kilka dni temu. Nie jest to dobra wiadomość. Spędziłem tam 7 lat, grałem w piłkę z różnym efektem. Szkoda, z pewnością mam sentyment do tego klubu. Łódź jako miasto, a Widzew jako klub zasługują na I ligę lub ekstraklasę. Poza tym na Widzewie buduje się nowy stadion i mecze na tym obiekcie na pewno byłyby atrakcyjne. Nie wiem do końca jakie są przyczyny tego, że dzieje się tak źle. Wiadomo, że chodzi o pieniądze, ale nie wiem czy był jakiś inwestor, potencjalny sponsor. Problemy finansowe są tam od lat, jednak zawsze jakoś się układało – raz lepiej, raz gorzej. Szkoda, bo wiele klubów, w tym Legia, korzystały na takim klubie jak Widzew skupując najlepszych piłkarzy. Większe kluby mają większe pieniądze i powstaje szansa dla graczy, którzy chcą się w Łodzi wypromować.


Za wami sezon, który ostatecznie zakończył się porażką, bo tak trzeba odebrać brak mistrzostwa Polski. Mieliście krótkie urlopy. Udało się zapomnieć o tych złych wydarzeniach?


- Teraz, kiedy minęło już trochę czasu, każdy ochłonął i inaczej podchodzi do wydarzeń z zeszłego sezonu, niż kilka tygodni temu. Emocje opadły, pojechaliśmy na zgrupowanie i pracujemy po to, by za rok się już tylko cieszyć. Nikt nie chce by powtórzyła się taka sytuacja, jaka miała miejsce ostatnio. Mistrzostwo przegraliśmy na własne życzenie, a takie rzeczy wkurzają wyjątkowo. Tym bardziej, że kilka miesięcy wcześniej wszyscy nam już rozdali złote medale za końcowy sukces w lidze. Stało się jednak inaczej, byliśmy bardzo rozgoryczeni i źli. Nie zagramy o upragnioną Ligę Mistrzów, musimy zrobić wszystko by w przyszłym roku dać sobie taką szansę.


Zanim przegraliście mistrzostwo zaliczyliście świetną jesień – szczególnie w Lidze Europy. W twojej karierze to był jak na razie najbardziej udany okres?


- Mam nadzieję, że najlepszy dopiero będzie (śmiech). Ale na pewno był to jeden z lepszych moich okresów. Grałem regularnie i z sukcesami w europejskich pucharach, byłem powoływany do reprezentacji Polski, dobrze czułem się na boisku. Bez wahania bym powiedział, że to był mój najlepszy czas, gdybyśmy zdobyli tytuł mistrzowski.


Ty jesienią byłeś jednym z najlepszych piłkarzy Legii, tymczasem wiosną doznałeś drobnej kontuzji, wypadłeś z treningów na 4 dni i straciłeś miejsce w składzie na kilka tygodni. Byłeś zawiedziony, wkurzony?


- Tak, tak było. Miałem lekkie problemy mięśniowe, czułem dyskomfort przy bieganiu, zwrotach, szybkiej grze na jeden kontakt. Ale wzmocniłem mięśnie, nie trenowałem przez tydzień, ale po tym czasie byłem do dyspozycji sztabu szkoleniowego. I faktycznie była niemiła niespodzianka. Wcześniej byłem graczem pierwszego składu, a po tygodniu przerwy wypadłem ze składu i nie wracałem do niego. Zostałem nagle odstawiony na boczny tor i dla mnie była to dziwna sytuacja.  Nie wiedziałem czemu tak się stało – nie jestem typem gościa, który chodzi za trenerem i dopytuje dlaczego nie gra. Trener tak zdecydował, byłem wkurzony, ale złość przełożyłem na trening – robiłem swoje i pokazywałem, że zasługuję na powrót do pierwszej jedenastki.


Prawa obrona to najlepiej obsadzona pozycja w Legii? Jesteś ty i Bartek Bereszyński, mogą grać tam też Kuba Rzeźniczak i młody Robert Bartczak.


- Mówią, że na prawej obronie jest największa rywalizacja. Ja i Bartek chcemy grać, każdy z nas daje z siebie maksimum. Teraz gdy latem odeszło 5-6 zawodników w różnych formacjach, rzeczywiście rywalizacja na boku defensywy jest największa. Wcześniej na skrzydłach czy na środku pomocy też było dość ciasno, ale teraz rywalizacja trochę zmalała i niektórzy mogą być pewni miejsca w składzie. To jednak też trudna sytuacja, bo może łatwo zgubić – zbytnia pewność siebie nikomu nie pomaga.


Który w hierarchii jesteś w rzutach karnych? Jesienią raz nie trafił Guilherme, potem uderzał Orlando Sa, ale jego już nie ma. Ty w Widzewie z jedenastu metrów byłeś bardzo skuteczny.


- Sezon pokaże jak to będzie wyglądało, kto będzie wykonywał jedenastki. W zeszłym sezonie byłem drugi w hierarchii – zawsze drugi… (śmiech).


Mam wrażenie, że w Austrii więcej atakujesz niż w poprzednim sezonie. Boczni obrońcy mają więcej zadań ofensywnych, a jeden z defensywnych pomocników się cofa i trójką zostają z tyłu. To jedna z nowinek taktycznych?


- Nie chciałbym zdradzać szczegółów, ale na pewno chcemy bardziej zdecydowanie postawić na grę ofensywną. Chcemy grać bardziej kombinacyjnie na skrzydłach, tak po jednej, jak i po drugiej stronie. Choć muszę pamiętać, że moim podstawowym zadaniem jest bronienie, muszę też trzymać linię obrony by sytuacja nie przerodziła się w groźną kontrę. Chcemy pokazać trochę ofensywnej piłki, bo w poprzednim sezonie, w rundzie wiosennej, nie wyglądało to najlepiej. Chcemy grać ładnie dla oka i zwyciężać. 


Czego można się spodziewać po Legii w zbliżającym się sezonie? Bo na papierze, patrząc na nazwiska, jesteście słabszym zespołem niż rok temu – nie ma Miroslava Radovicia, Dossy Juniora, Orlando Sa, Inakiego Astiza, Jakuba Koseckiego, zaraz nie będzie też Ondreja Dudy.


- Można się spodziewać innych zawodników, którzy potrzebowali trochę czasu na oswojenie się, byli w drugim rzędzie. Ci, którzy przyszli do Legii kilka miesięcy temu, dopiero teraz zaczynają pokazywać co potrafią – np. „Masło”. Widzę w Michale pozytywne przebudzenie, to on może być naszą główną postacią w pierwszych spotkaniach. Fajnie prezentuje się na treningach, poczuł trochę luzu, jeśli to się przełoży na mecze o stawkę, to wszyscy będą zadowoleni. Przed nami kilka treningów i pierwszy mecz w Poznaniu o stawkę. Zobaczymy jak to będzie wychodziło w praniu, przekonamy się na co nas stać.


Legia na razie pozyskała trzech piłkarzy – jak z perspektywy obrońcy ocenisz Pablo Dyego i Nemanję Nikolicia? Ten drugi wydaje się być kozakiem, który ma spory wachlarz możliwości – zgodzisz się z tym?


- Wydaje mi się, że szybko się dostosował do naszego stylu gry, zrozumiał się z chłopakami grającymi z przodu. Jak tylko zawiązuje się akcja na skrzydle, to on od razu szuka sobie miejsca w polu karnym. Potrafi grać kombinacyjnie, wymienić kilka podań. Wierzymy w to, że będzie dla nas zdobywał bramki, ale oczywiście wszystko zweryfikuje boisko.


Do tej pory niemal każdy kto z innego polskiego klubu przychodził do Legii potrzebował pół roku na aklimatyzację i przestawienie się na inny styl gry. Tak było też z tobą. Z czego to wynika?


- Może nie z każdym tak jest, ale w większości rzeczywiście tak to wygląda. Przy Łazienkowskiej trzeba się przestawić na inne tory, trzeba zmienić podejście mentalne, trzeba wzmocnić psychikę. Gra co trzy dni to inna piłka, inna regeneracja – pod tym względem też trzeba się zmienić. W Legii zawsze walczy się o zwycięstwo, ale trzeba nie tylko wygrywać, ale i grać ładnie dla oka. Nie wystarczy rzucić długiej piłki, grać z kontry. Tutaj są zupełnie inne wymagania. Trzeba mieć większy wachlarz zagrań – grać wysoko pressingiem, ustawić się dobrze taktycznie, przewidywać, atakować pozycyjnie, po obwodzie. Nad tym wszystkim trzeba pracować i dlatego czasem trochę to trwa, zanim się ktoś przestawi.


Na tle tych wszystkich osób zaskakująco dobrze wydaje się wypadać Michał Pazdan, który na treningach jest pewny, gra bardzo agresywnie. Może być przydatny szybciej niż po kilku miesiącach?


- Myślę że tak. Przyszedł do nas i czuje się bardzo pewnie. Pokazuje, że ta aklimatyzacja nie będzie tak długa jak w innych przypadkach.


Zgrupowanie w Austrii dobiegło końca. Nad czym głównie pracowaliście?


- Nad zgraniem z nowymi zawodnikami, nad zrozumieniem się na boisku. Musimy złapać odpowiedni automatym, wiedzieć kto i gdzie może na kogoś liczyć. Każdy musi też wiedzieć jak się zachowywać w danej sytuacji, gdzie ma biec. Na pewno staraliśmy się też na kilku przykładach z poprzedniego sezonu wyeliminować te rzeczy, które powodowały błędy i zagrożenie pod naszą bramką – takich jak podania, po których rywal przychwytywał piłkę czy sytuacji, po których przeciwnik zakładał na nas pressing i robił to z powodzeniem. Chcemy grać agresywniej i ofensywniej.


Leogang wydaje się idealnym miejscem do przygotowań do sezonu – cisza, spokój i świetne warunki.


- Oj tak, wstajesz rano, widzisz oświecone słońcem góry i od razu poziom energii wzrasta. Czasem po kilku minutach upajania się widokami czuję się jakbym wypił Red Bulla lub dobrą kawę. Warunki sa świetne, znakomita odnowa, nic tylko trenować.


Przed nami mecz o Superpuchar – niby najmniej prestiżowe trofeum, ale to że zagracie z Lechem i w dodatku na stadionie w Poznaniu chyba zmienia postać rzeczy?


- Dreszczyk emocji jest już wyczuwalny. Zagramy z Lechem, z mistrzem Polski i fajnie by było rozpocząć sezon od zdobycia jakiegoś trofeum. Musimy pokazać swoją wyższość i już na początku zaznaczyć, że wracamy na boisko po to, wy wszystko wygrywać.


Jesteś w Legii już dwa lata, dobrze się czujesz w Warszawie? Można powiedzieć, że to twoje miasto?


- Bardzo dobrze się czuję w Warszawie, miło wspominam ten miniony czas w stolicy. Żona i dzieci fajnie odnaleźli się tutaj, przedszkole jest blisko, wszystko w fajnych warunkach. Pierwszym moim miastek zawsze będzie Giżycko, tam się urodziłem i wychowałem, tam latem najchętniej spędzam czas. Ale mogę powiedzieć, że na drugim miejscu jest Warszawa.


Sprawiasz wrażenie bardzo dojrzałego faceta. Zawsze taki byłeś czy może były wydarzenia, które cię zmieniły?


- Z czasem spoważniałem, odkąd się ożeniłem, to wiele się zmieniło. Często mówi mi to moja mama, że związek mi służy, że wiem czego chcę od życia i myślę przyszłościowo.


Temat kadry. Kiedyś powiedziałeś, że jak pojedziesz z reprezentacją na jakiś turniej to będziesz spełniony.


- Tak, bardzo bym chciał przeżyć coś takiego. Na razie mogłem tylko posłuchać opowiadań kolegów, wysłuchać ich wspomnień. To fajna przygoda i w pewien sposób spełnienie marzeń. Zobaczymy jak to wyjdzie, jak się życie ułoży. Ale to nie jedyne piłkarskie marzenia – chciałbym w końcu z poziomu boiska wysłuchać hymnu Ligi Mistrzów. Zawsze oglądałem w telewizji spotkania w tych rozgrywkach, będąc dzieckiem emocjonowałem się tymi meczami przed czarno-białym ekranem telewizora. Wierzę, że razem z Legią będę miał jeszcze okazję by spełnić takie marzenie.


Oczami wyobraźni widzisz za rok siebie i Legię w jakim miejscu?


- Na samej górze. Nie chcę wybiegać bardzo daleko, w przyszłość, wolę się skupić na celach, które mamy do osiągnięcia. Skupiamy się przede wszystkim na zakwalifikowaniu się do fazy grupowej Ligi Europy. Nie będziemy przy tym odpuszczać ligi – trzeba być skoncentrowanym i konsekwentnie zdobywać punkty, by nie powtórzyła się sytuacja z poprzedniego sezonu.

Polecamy

Komentarze (93)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.