Domyślne zdjęcie Legia.Net

Łukasz Fabiański: Robię wszystko, by dostać szansę

Mariusz Ostrowski

Źródło:

22.02.2008 13:09

(akt. 21.12.2018 03:39)

- Z różnych poprzednich doświadczeń wiem, że czasem odprawy przedmeczowe polegały na tym, że trener niepotrzebnie pompował atmosferę, ale w negatywnym sensie, tzn. wskazując na poszczególnych zawodników, by się ich bać, bo są bardzo dobrzy. Potem w czasie meczu zostawało to w głowie. W Arsenalu jest inaczej. Tutaj na odprawie jest najpierw krótka wzmianka o przeciwniku, ale koncentrujemy się na własnej drużynie, na własnych piłkarzach i na tym, by rozegrać dobre spotkanie. - mówi były bramkarz Legii, obecnie Arsenalu Londyn - <b>Łukasz Fabiański</b>.
Pana Arsenal zremisował 0:0 w środę z Milanem w meczu Ligi Mistrzów. Pan oglądał ten mecz z ławki rezerwowych. Jakie wrażenia zrobiły na Panu takie gwiazdy jak Kaka, Andrea Pirlo, Paolo Maldini? - Staram się podchodzić do takich rzeczy normalnie, ale wiadomo, że było to spore przeżycie zobaczyć z bliska zawodników, których do tej pory podziwialiśmy jedynie w telewizji. Są przecież w drużynie Milanu piłkarze, którzy mają na koncie mistrzostwo świata czy triumf w Lidze Mistrzów, a to robi wrażenie. Zresztą nie tylko na mnie. Wystarczy spojrzeć na reakcję moich kolegów z drużyny. Chyba wszyscy po ostatnim gwizdku prosili piłkarzy Milanu o koszulki. Niektórzy nawet brali od nich autografy. Pan też wymienił z kimś swoją bluzę bramkarską? - Nie, ja chyba jako jedyny nie poszedłem na wymianę (śmiech). Dlaczego? Takie jest Pana podejście, by nie stawiać rywala wyżej nad sobą? - Tak, między innymi. Z różnych poprzednich doświadczeń wiem, że czasem odprawy przedmeczowe polegały na tym, że trener niepotrzebnie pompował atmosferę, ale w negatywnym sensie, tzn. wskazując na poszczególnych zawodników, by się ich bać, bo są bardzo dobrzy. Potem w czasie meczu zostawało to w głowie. W Arsenalu jest inaczej. Tutaj na odprawie jest najpierw krótka wzmianka o przeciwniku, ale koncentrujemy się na własnej drużynie, na własnych piłkarzach i na tym, by rozegrać dobre spotkanie. Cały sztab szkoleniowy na każdym kroku powtarza, że mamy wysokie umiejętności i nie mamy się czego obawiać. Takiego pojęcia jak "strach" w ogóle się nie używa w tym klubie. I najwyraźniej przynosi to efekty, bo w środę to Wy wyraźnie rządziliście na boisku. - W pierwszej połowie obie drużyny grały z dużym respektem do siebie. Posiadaliśmy co prawda dłużej piłkę, ale bramkowych akcji nie było zbyt wiele. Po przerwie dążyliśmy do tego, by strzelić gola. Przeważaliśmy, stworzyliśmy kilka sytuacji. Tyle że większość naszych strzałów skierowana była w środek bramki. Bezbramkowy remis na własnym boisku nie stawia Was w roli faworyta w rewanżu… - Lepszy remis 0:0 niż na przykład 1:1. Nie straciliśmy bramki i przed drugim meczem jesteśmy w lepszej sytuacji. Rok temu w półfinale LM Manchester Utd wygrał u siebie 3:2, a w rewanżu było 3:0 dla Milanu. Nie uważa Pan, że mediolańczycy będą dużo groźniejsi na własnym boisku? - Na pewno zagrają odważniej, lecz patrząc na środowe spotkanie, to naprawdę nie mamy się czego obawiać i powinniśmy z optymizmem podejść do tego rywala. A jak wyeliminujecie Milan, to dalej pójdzie Wam z górki? - Nie, nie, spokojnie. Na tym etapie rozgrywek są już bardzo wyrównane drużyny. Została ścisła czołówka europejska i nie można tak do tego podchodzić. Czy jest jeszcze szansa, że w tym sezonie zobaczymy Pana w bramce Arsenalu Londyn? - Szansa jakaś jest, ale raczej niewielka. Na treningach robię wszystko, by ją dostać. Ostatnio miałem rozmowę w tej sprawie z trenerem bramkarzy, który mówił, bym się zbytnio nie denerwował tą kwestią i jak najlepiej wykorzystał sezon, bo w następnym sytuacja będzie lepsza.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.