News: Maciej Skorża przez rok uczył się Legii

Maciej Skorża przez rok uczył się Legii

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy

05.11.2011 09:41

(akt. 12.12.2018 18:20)

<p>Zaczynał ostrożnie, badając teren. Dziś można stwierdzić, że to był błąd. Maciej Skorża chodził, podpytywał, chciał zebrać jak najwięcej informacji, aby wyciągnąć jak najlepsze wnioski. Wyszło mu na to, że musi złapać drużynę za mordę, już na starcie stworzyć duży dystans pomiędzy nim, a zespołem, który przecież dopiero się rodził, bo sprowadzono do niego ośmiu nowych zawodników. Postanowił powtórzyć manewr z Wisły Kraków, gdzie kilku kluczowych piłkarzy miało trochę luźniej. To także okazało się błędem. W Legii szybko wszczęto bunt, a że nie było wyników, zaczęła się zsyłka do Młodej Ekstraklasy.</p>

Przyszły porażki, jedna, druga, trzecia, kolejna i mur, jaki nowy trener budował wokół siebie, rósł z dnia na dzień. Od zawodników dostał pseudonim Ksiądz, bo zakazów było tyle, że w sumie piłkarze nic nie mogli. Wspólna kolacja? Maksymalnie do 18, kto będzie widziany później, zapłaci karę finansową. Zdjęcia w tabloidach to kilka tysięcy mniej w portfelu, bo dwa razy zdarzyło się, że piłkarze sami wykupowali fotografie od paparazzich. Nie znaczy to, że Skorża był tyranem (choć dyktatorem, owszem).


Wiosną grał o głowę. Zaczął bardzo dobrze, a potem znowu przyszły porażki. Sześć meczów, remis i pięć przegranych. Stres go dobijał. Raz w szatni, po przegranym spotkaniu z Ruchem Chorzów, o mało nie uszkodził Michała Kucharczyka, kopiąc w wózek z brudnym sprzętem. Drzwi od szatni też nie będą Skorży mile wspominać, bo kilka razy potraktował je z woleja.


Drużyna w końcu się odrodziła, kapitalny finisz sezonu i Puchar Polski sprawiły, że Skorża został, bo miał umowę. A zdążył spakować się, pożegnać z drużyną, wyściskać z Miroslavem Radoviciem, którego wskrzesił jedną decyzją. Mało kto wie, ale trener mocno się wahał: zostać czy unieść honorem i złożyć rezygnację. On chciał coś udowodnić, wierzył w tę drużynę. Choć ta wiara ulatywała, kiedy potencjalne transfery nie dochodziły do skutku. Wydawało się, że Michał Żewłakow i Danijel Ljuboja to wciąż mało. A właśnie sprowadzenie tych dwóch graczy zmieniło Skorżę. Polak i Serb przejęli część jego obowiązków. Właśnie latem tego roku trener się zmienił, stał się bardziej otwarty. W końcu zaczął słuchać innych, a po kilku tygodniach, widząc, że zespół coraz lepiej funkcjonuje, usunął się w cień. Piłkarze organizowali spotkania we własnym gronie, skakali sobie nawet do oczu, Skorża stał z boku, nie mieszał się. Nagle jego rolą, pomijamy w tej chwili aspekt piłkarski, stała się profilaktyka, czyli chłodzenie rozgrzanych głów, jak szło dobrze, i mobilizacja, jak bywało gorzej. Nie chodził za nimi, nie kontrolował. Jak zareagował na zdjęcia, na których widać czterech piłkarzy opuszczających nad ranem klub nocny w stolicy? Zamiast kar był uśmiech i szydera. To czasem lepsze niż uderzenie po kieszeni. Inny był też na zewnątrz. Nawet jak nie szło, uśmiechał się, żartował. Odmiana kolosalna. Wreszcie zaczynał być sobą. Niespełna 40-latek uczył się tej Legii przez rok. Ci, którzy chcieli go zwolnić, teraz go kochają, wyściskują po zwycięstwach w Lidze Europy. To specyfika tego klubu, komuś z zewnątrz trudno to zrozumieć.


Autor: Adam Dawidziuk


Cały tekst można przeczytać w dzisiejszym wydaniu "Przeglądu Sportowego" oraz w serwisie przegladsportowy.pl

Polecamy

Komentarze (13)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.