News: Komorowski może wrócić do Legii

Marcin Komorowski: Może kiedyś wrócę do Legii?

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

31.03.2013 22:12

(akt. 04.01.2019 13:18)

- W zeszłym sezonie byłem zły gdy Legia nie zdobyła mistrzostwa Polski. Nałożyło się na to wiele czynników, stało się. W tym roku jako kibic Legii nie biorę takiej możliwości nawet pod uwagę. Nic dwa razy się nie zdarza. Nie widzę innego kandydata do tytułu mistrzowskiego - mówi w rozmowie z Legia.Net były obrońca naszego klubu, obecnie gracz Tereka Grozny, Marcin Komorowski.

Wkurzyłeś się na kolegów z Legii, że nie zdobyli w zeszłym sezonie tytułu? Mógłbyś sobie wpisać do CV mistrzostwo Polski, a to zawsze fajna sprawa.  


- Byłem zły ogólnie na całą sytuację, że mistrzostwo było tak blisko a nie udało się go zdobyć. A czy byłem zły na chłopaków? Wina nie leży tylko po ich stronie. W jednym miejscu coś nie zagrało, w innym coś było nie tak, w kolejnym coś nie funkcjonowało jak powinno i te wszystkie rzeczy się nałożyły i skumulowały. Nie można mieć jednak pretensji tylko i wyłącznie do piłkarzy. Może po części wina leży też po mojej stronie? W końcu pierwszą rundę też grałem. Teraz pozostało nam tylko gdybanie.


Masz swoją teorie co się stało, że koledzy nie zdobyli tytułu? Odpowiedzieli na to pytanie już wszyscy, ale jednoznacznej opinii nie ma.


- Ja mogę się wypowiadać tylko na temat rundy jesiennej, wtedy byłem w drużynie i wszystko grało. Graliśmy w Lidze Europy i to nas napędzało. Było kilka wpadek w lidze, ale nie rzutowały one na całość. Wiosną mnie w szatni nie było i trudno mi powiedzieć co się stało, jaka była przyczyna końcowej porażki.


Może dlatego, że odszedł Marcin Komorowski a po jego odejściu defensywa zaczęła prezentować się gorzej.


- Nie, nie przesadzajmy. Sytuacja dla trenera Skorży była o tyle trudna, że całą zimę byłem szykowany jako podstawowy, środkowy obrońca. Miałem grać razem z Michałem Żewłakowem i nagle przed samym startem ligi otrzymałem ofertę z Tereka. Trener mnie namawiał do pozostania w klubie, ale zrozumiał moje stanowisko i uszanował moją decyzję za co mu bardzo dziękuję. Piłkarz w pewnym momencie musi pomyśleć o przyszłości i jej zabezpieczeniu. Wracając do pytania… Zastąpił mnie Inaki Astiz i myślę, że spisywał się dobrze. Brakowało mu na początku rytmu meczowego, ale to normalne. Ze spotkania na spotkanie wyglądało to jednak lepiej. Był też Dickson Choto, który w tamtym momencie dochodził do zdrowia…


… Do dziś dochodzi


- To dobry obrońca tylko ma problem - zagra w 4 meczach i coś się w nim psuje. Można mu tylko współczuć, że nie ma ostatnio zdrowia. Wracając do pytania - jak ja grałem w Legii na środku obrony to było źle i niedobrze.



Wśród kibiców Legii często do dziś trwają dyskusje kto jest lepszym trenerem Maciej Skorża czy Jan Urban. Jak ocenisz obu szkoleniowców?


- Obaj są dużymi fachowcami, cieszę się, że miałem okazje z nimi współpracować. Powiem tylko tylko, że trener Urban jest osobą porywczą jeśli chodzi o sytuacje boiskowe, natomiast trener Skorza jest przeciwieństwem, należy do osób opanowanych.


Co z okresu pobytu w Legii wspominasz najchętniej?


- Najpiękniejszymi chwilami były te gdy graliśmy w Lidze Europy. Najpierw wygrana ze Spartakiem w dramatycznych okolicznościach, potem awans do fazy grupowej, komplety publiczności na spotkaniach z Rapidem czy Hapoelem, fantastyczny doping. Fajnie się to wszystko wspomina.


Odszedłeś z Legii do Tereka, ale były jeszcze oferty z Chin i Zjednoczonych Emiratów Arabskich, co zdecydowało o wyborze Rosji?


- Jeszcze była oferta z Francji, konkretnie z AS Monaco.  Pierwsza  propozycja przyszła z Chin, ale dla mnie czyli osoby o usposobieniu domatora to zbyt daleka wyprawa. Były też konsultacje z najbliższymi  - z żoną i rodzicami i nie zdecydowałem się na taką przeprowadzkę. Gra w Chinach wiązała się z długimi przelotami, zmierzenie się z inną kulturą, innymi wierzeniami. Potem było zapytanie z Emiratów Arabskich. Nie byłem jednak do tego kierunku do końca przekonany. Kolejnym kierunkiem była Rosja i Terek. Do trzech razy sztuka. Wiedziałem, że na identyczny krok zdecydował się Maciej Rybus, wiedziałem, że na miejscu jest Piotr Polczak. Kontaktowałem się z nim, zrobiłem wywiad środowiskowy i mimo zapytania z Monaco zdecydowałem się podpisać kontrakt z zespołem z Groznego. Tym bardziej, że finansowo była to naprawdę dobra oferta.  Nie będę nikogo oszukiwał, warunki ekonomiczne były kluczowe dla tego wyboru, choć liga rosyjska to silne rozgrywki – jeden zespół w Champions League, dwa w eliminacjach do tych rozgrywek i dwa zespoły w Lidze Europy a trzeci w eliminacjach. To świadczy o tym, że liga jest mocna.


Kiedy wyjeżdżałeś do Groznego kibice pukali się w czoło, mówiono, że to teren niemal działań wojennych. Jakie to miasto?


- Większość z nas nazwa Grozny kojarzy się z wojną jaka miała tam miejsce kilka lat temu. Teraz o dziwo nie widać nawet śladów tego, że nie tak dawno miały tam miejsce działania wojenne. Miasto jest odbudowane, zaś dzielnica gdzie mieszkamy przed meczami to ścisłe centrum z biurowcami, hotelem oraz apartamentami. W sumie robi to duże wrażenie, szczególnie w zestawieniu z naszymi wcześniejszymi wyobrażeniami. Nie ma tam śladów wojny ani zagrożenia życia. Nie było sytuacji, w której mógłbym się czuć niebezpiecznie. Gdyby było inaczej to pewnie szybko bym wrócił do Polski.


A jaki jest Terek jako klub - chodzi mi o bazę?


- Jeśli chodzi o organizację czy bazę to Terek jest troszkę w tyle za Legią, ale Rosjanie szybko nadrabiają ten dystans.


W jednym z wywiadów stwierdziłeś, że brakuje ci atmosfery jaka panowała na trybunach na Legii. Pod tym względem Legia wypada na plus?


- Nie ma co porównywać, kibice Legii potrafią stworzyć fantastyczną atmosferę, najlepszą w Polsce. Tego w Tereku brakuje, jest wprawdzie doping podczas meczu, ale atmosfery do tej jaka panuje przy Łazienkowskiej nie da się porównać.


Zwiedziłeś już trochę klubów w swoim życiu, ale czy Legia jest tym, któremu kibicujesz najbardziej? Pamiętam, jak po meczu z RPA i strzelonym golu pokazałeś "Elkę", a to znak dość jednoznaczny.


- W Legii rozwinąłem się piłkarsko najbardziej. Nabrałem ogłady, doświadczenia, zagrałem w Lidze Europy i wypromowałem się. W Warszawie grałem o mistrzostwo Polski, zaś w poprzednich klubach chodziło o to by grać i nie zaginąć gdzieś w niższych klasach rozgrywkowych. Udało mi się pokazać z dobrej strony w Polonii Bytom, przeszedłem do Legii z czego bardzo się cieszę. Nie osiągnąłem przy Łazienkowskiej tego najważniejszego celu czyli mistrzostwa Polski, ale ukształtowałem się piłkarsko. Czy mogę utożsamiać się z Legią? Tak, ten klub jest w moim serduchu, zawsze cieszę się gdy przyjeżdżam do Warszawy. W stolicy spędziłem najlepsze chwile w swojej karierze czy przygodzie z piłką.


- A co do tej „eLki” w meczu z RPA to sytuacja dość zabawna. Wychodząc na murawę zostałem zawołany przez Krzyśka Kosedowskiego. On przepowiedział mi bramkę i poprosił abym po trafieniu do siatki pokazał właśnie „eLkę”.  Wiedziałem gdzie Krzysiek usiadł na trybunach i kiedy udało się zdobyć bramkę to pokazałem w jego stronę popularną „eLeczkę”.

 

Jako kibic Legii bierzesz pod uwagę to, że w tym roku Legia znów mogłaby nie zdobyć mistrzostwa Polski.


- Nie, absolutnie nie biorę tego pod uwagę. Legia ma silną i ustabilizowaną kadrę. Nic dwa razy się nie zdarza. Nie widzę innego kandydata do tytułu mistrzowskiego. Legia gra piłkę przyjemną dla oka i całkiem skuteczną.


O co gracie z Terekiem w Rosji? Wierzycie w awans do europejskich pucharów? A może Terek to dla wielu graczy odskocznia do innych, jeszcze bogatszych klubów w Rosji?


- Jako zespół chcemy zakwalifikować się do europejskich pucharów czyli zająć jak najwyższe miejsce w tabeli. Zostało jeszcze 9 kolejek do zakończenia rozgrywek, mamy przed sobą trudne mecze, a ścisk między 4 a 10 miejsce w tabeli jest ogromny. W pierwszej rundzie układ gier mieliśmy identyczny a wygraliśmy z Zenitem, z Rubinem, tylko Lokomotiw był od nas lepszy. Teraz ze Spartakiem pechowo przegraliśmy, ale z Rubinem już zremisowaliśmy. A  to ćwierćfinalista Ligi Europy. Przed nami mecz z Zenitem i zobaczymy jak to będzie. Jeśli chodzi o cele indywidualne to wiadomo, że każdy gra jak najlepiej i chce odejść do jeszcze lepszego klubu.  Liga rosyjska jest w całości monitorowana przez skautów silnych lig europejskich, każdy ma szanse aby odejść do silniejszego klubu.


Macie już z Maciejem Rybusem jakieś ulubione miejsca w Groznym, gdzie chętnie spędzacie czas?


- Jest kilka fajnych restauracji, można gdzieś wyjść, tym bardziej, że już poznaliśmy język i bez problemu się komunikujemy. Na początku był z tym problem, nawet menu w pubach były wypisane cyrylicą co stanowiło dla nas problem. Ale ulubionych miejsc w sumie nie mamy, wychodzimy w różne części miasta.


Co cię najbardziej zaskoczyło w Rosji - na plus i na minus?


- To najpierw te minusy… Inaczej wyobrażałem sobie zabudowę miasta, budynki są takie potężne, mury grube. Brak jest nowoczesnych budowli, wieżowców, miejsc gdzie chciałoby się zamieszkać.  Na minus jeszcze to jak jeżdżą kierowcy – trzeba mieć oczy dookoła głowy (śmiech).  A plusy? Jakoś nic nie przychodzi mi do głowy, może pogoda. Teraz jest plus 17 stopni, czyli pogoda dużo fajniejsza niż w Warszawie.


Pamiętam jak rozmawialiśmy półtora roku temu na Cyprze, wtedy nie chciałeś nic mówić o dziecku aby nie zapeszać. Dziś jesteś szczęśliwym tatą. Jak bardzo narodziny córki zmieniły twoje życie i samego ciebie.


- Człowiek staje się odpowiedzialnym, ma dla kogo pracować. Musi zapewnić przyszłość rodzinie, jako głowa rodziny, muszę dążyć do tego aby było jak najlepiej już nie tylko dla mnie dla żony, ale i dla dziecka.


Radzisz sobie z dwoma kobietami w domu? 


- To się dopiero okaże (śmiech). Paula (żona Marcina – przyp. red.) była u mnie przez miesiąc – sierpień/wrzesień.  Później jeszcze wpadła z moimi rodzicami na dwa tygodnie, a tam byłem cały czas sam. Nie czułem się dobrze w tym czasie, mam nadzieję, że ostatni raz zostałem sam na tak długi okres. Tam jest inna kultura i zwyczaje. Trener nie zwolnił mnie nawet na dwa dni po meczu z CSKA 28 października gdy urodziła się Kalinka. Córkę mogłem zobaczyć dopiero po dwóch tygodniach, kiedy była przerwa na kadrę, ale zaraz znów musiałem wracać do Rosji. Dopiero po miesiącu przyjechałem na dłużej i wtedy poczułem jak to jest mieć małe dziecko w domu. Teraz po meczu z San Marino zabrałem Paulinę i Kalinkę do Rosji już na stałe. Będziemy w końcu razem, a ja potrzebuję takiej stabilizacji.


Legijna rodzina się powiększa - wkrótce dwóch synów będzie miał Miro Radović.


- Rozmawiałem wczoraj z Miro Radovciem, dopytywałem o synka. Cały czas utrzymuję kontakty z kolegami z Legii, może na stare lata będzie mi dane wrócić do Legii.


Co z tą Polską? Po meczu z Ukrainą w narodzie zapanowały ponure nastroje.


- Nie tylko kibice ale i my spodziewaliśmy się zupełnie czegoś innego po spotkaniu z Ukrainą. Mecz nam nie wyszedł, przegraliśmy 1:3 ale trzeba wierzyć do końca. Nie wiadomo jaki scenariusz napisze życie, jak potoczą się kolejne mecze w naszej grupie.


Wiadomo, Że wszyscy grać nie mogą, ktoś musi usiąść na ławce rezerwowych. Ale patrząc na grę linii obronnej chyba i ty i Jakub Wawrzyniak macie pełne prawo do tego aby myśleć, że wypadlibyście lepiej.


- Nie chcę oceniać i wypowiadać się o grze kolegów z kadry, z linii defensywnej. Jest mi niezręcznie wydawać jakiekolwiek opinie publicznie. Wyszło jak wyszło, trener postawił na tych co byli w optymalnej formie. Trzeba trenować i cierpliwie czekać na swoją szansę.

Polecamy

Komentarze (18)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.