Domyślne zdjęcie Legia.Net

Marcin Komorowski: W Legii jest inaczej... (VIDEO)

Marcin Szymczyk, Robert Kuligowski

Źródło: Legia.Net

10.07.2009 17:00

(akt. 17.12.2018 12:19)

Lewy obrońca Legii Warszawa <b>Marcin Komorowski</b> pierwsze pól roku przy Łazienkowskiej ma już za sobą. - Nie miałem większych problemów z aklimatyzacją. Wcześniej słyszałem opinie, że trudno jest w Legii, ciężko w stolicy. Ja nie miałem takiego problemu - mówi w rozmowie z Legia.Net piłkarz Legii. Komorowski opowiada do jakiego miasta czuje największy sentyment, dlaczego zwiedził aż 9 klubów zanim trafi do Legii, co najchętniej robi w wolnym czasie. Zapraszamy do lektury lub obejrzenia materiału video.
Urodziłeś i wychowałeś się w Pabianicach. Czujesz się w dalszym ciągu związany z rodzinnym miastem? - Tak, jestem bardzo zżyty z Pabianicami, staram się tam spędzać każdą wolną chwilę. Jestem tam praktycznie co weekend, może zmieni się to jak dziewczyna do mnie przyjedzie i będziemy już na stałe mieszkać razem w Warszawie. Póki co większość znajomych mam w Pabianicach i tam się najlepiej czuję. Co robisz najchętniej w wolnym czasie? Jakiej słuchasz muzyki, jakie oglądasz filmy, jakie czytasz książki? - Muzycznie jestem otwarty, właściwie każdy rodzaj muzyki mi odpowiada. Najważniejsze by była przyjemna dla ucha. Jeśli chodzi o książki to ostatnio czytam dzieła Dana Browna. Aktualnie czytam "Cyfrową Twierdzę". Nie mam sprecyzowanych jakoś bardzo zainteresowań. Lubię spędzać czas przed komputerem, w internecie. Jesteś w Warszawie od stycznia. Podoba ci się miasto? Coś cię zauroczyło? - Razem z dziewczyną byliśmy na warszawskiej Starówce, na Nowym Świecie. Jest bardzo ładnie, jest co pozwiedzać, jest gdzie wyjść. Nie jestem jednak typem człowieka, który lubi spacerować po centrum, chodzić po sklepach. Raczej wolę spędzać czas w domu i jego okolicach. Preferuję spokojne spacery. Czyli jesteś raczej domatorem? - Tak, raczej tak. Zanim trafiłeś do Legii zdążyłeś zaliczyć 9 klubów. To sporo jak na 25 lat życia. Ciężko ci było znaleźć swoje miejsce w piłkarskim świecie. Co było tego przyczyną? - Profesjonalną przygodę z piłką rozpocząłem w Piotrkovii. Moją kartę zawodniczą posiadał pan Antoni Ptak, byłem ciągle wypożyczany. Ciężko się było od tego uwolnić i siłą rzeczy kilka klubów przez to zwiedziłem. Jak już udało się w końcu tą kartę odzyskać, trafiłem do Bełchatowa. Tam jednak również nie przebiłem się do podstawowego składu i także byłem wypożyczany. Grałem w ŁKS-ie, potem skończył mi się kontrakt. W ten sposób stopniowo nabierałem doświadczenia, aż w końcu się udało. Szerszej publiczności pokazałeś się dopiero w Polonii Bytom. Tam zacząłeś grać na miarę swoich umiejętności. Czemu dopiero tam? Poczułeś zaufanie trenera? Dojrzałeś piłkarsko? - Do Polonii Bytom trafiłem mając na koncie rozegranych 30 spotkań w lidze. Nie byłem jakoś bardzo doświadczonym zawodnikiem, ale różne doświadczenia zbierałem i to zaprocentowało. Poczułem się pewny siebie i swoich umiejętności, a to pozwoliło mi trochę rozwinąć skrzydła i pokazać to na co mnie stać. Kibicom zapadłeś w pamięć głównie dzięki strzelonemu hat-trickowi . To obrońcy zdarza się niezwykle rzadko. Oglądasz czasem to zdarzenie na video, wspominasz? - Tak oglądam czasem ten mecz, wypadłem w nim bardzo pozytywnie. Nie było to jednak tak, jak się czasami mówi, że strzeliłem trzy bramki i to wszystko. Miałem bardzo udaną rundę, zaliczałem asysty i w tych meczach w których grałem z reguły wygrywaliśmy. Oczywiście nie chcę z siebie robić ojca sukcesu, mieliśmy po prostu dobry skład i fajnie to wyglądało na boisku. Cieszę się z tych trafień, bo to rzadko się zdarza. Jedna z tych bramek była przepięknej urody – soczysty strzał z ponad 30 metrów. - Zgadza się, brzydka nie była. Pamiętam, że cztery lata wcześniej byłem na obozie w Dębicy ze Stalą Głowno i strzeliłem podobną bramkę. Wtedy się koledzy śmieli, że będę musiał czekać ze 20 lat by powtórzyć ten wyczyn (śmiech). Udało się trochę wcześniej. A kiedy powtórzysz taki strzał w barwach Legii? - Mam nadzieję, że będą ku temu okazje i za którymś razem się uda. Twoją dobrą postawę w Polonii zauważył selekcjoner Leo Beenhakker. Trafiłeś do reprezentacji Polski. Jakie to przeżycie? - Dla każdego zawodnika gra w kadrze to jakieś spełnienie marzeń. Podobnie było w moim przypadku, gra w reprezentacji była moim marzeniem. Cieszę się, ze otrzymałem szansę zaprezentowania się z jak najlepszej strony, że mogłem pokazać swoje umiejętności. Jestem za to bardzo wdzięczny. A jakie wrażenie zrobił na tobie selekcjoner, słynący jako doskonały motywator? - Bardzo pozytywne, Leo Beenhakker ma zupełnie inny warsztat trenerski. Nie wiem czy lepszy czy gorszy – każdy trener ma swój warsztat. Faktem jest, że zajęcia z Holendrem wyglądają trochę inaczej. Człowiek uczy się całe życie i ja również wyniosłem coś pozytywnego z treningów z Leo Beenhakkerem. Wkrótce po otrzymania powołania trafiłeś do Legii Warszawa. Pierwsze pół roku to raczej aklimatyzacja. Grałeś w pierwszym składzie, potem byłeś poza pierwszą jedenastką. Jest aż taka duża różnica między Legią, a twoimi poprzednimi klubami?. - Nie zgadzam się z opinią, że nie wywalczyłem miejsca w pierwszej jedenastce. Od początku grałem i nie wyglądało to tak źle. Choć wiadomo, że zawsze mogło być lepiej. Wszystko przerwała kontuzja, przez którą nie grałem przez siedem kolejek, nie uczestniczyłem w treningach. Po urazie powrót do podstawowej jedenastki nie jest taki prosty. Trzeba przejść etap wytrenowania, po miesiącu rozbratu z piłką. Tomek Kiełbowicz udanie mnie zastąpił, prezentował się na boisku bardzo dobrze. Wiadomo, że w danej chwili gra najlepszy. Jeśli zaś chodzi o aklimatyzację, to nie miałem z nią jakichś większych problemów. Wcześniej słyszałem opinie, że trudno jest w Legii, ciężko w stolicy. Ja nie miałem takiego problemu. Wspomniałem o tej aklimatyzacji, gdyż trener Jan Urban podkreślał różnicę między stylem gry Polonii Bytom gdzie głównie się broniliście, a systemem gry w Legii gdzie musisz włączać się do akcji ofensywnych, rozpoczynać atak pozycyjny… - To prawda, trener na pierwszym treningu tłumaczył mi jak mam się ustawiać, jak tutaj się gra, czego będzie ode mnie wymagał. Na pewno jest to zupełnie inna gra niż w Polonii Bytom, gdzie nastawialiśmy się na kontrataki, nie atakowaliśmy wysoko. W Legii jest zupełnie inaczej. Zawsze początki są trudne, to już jednak za tobą. Jeśli zdrowie dopisze to pokażesz kibicom na co cię stać? - Jeśli zdrowie będzie dopisywało, to będę chciał pokazać się z jak najlepszej strony. Mam nadzieję, że ten plan się powiedzie. Co w Legii czy samej Warszawie jest takiego specyficznego, że wielu piłkarzy się w naszym klubie nie sprawdziło choć miało papiery na grę? - Jest coś takiego co nie zawsze pomaga w rozwijaniu umiejętności. Coś w tym musi być skoro wszyscy o tym mówią. Ja nie mam takiego problemu, więc nie do końca wiem co jest głównym czy wiodącym czynnikiem. Dużo mówi się o atmosferze. W Austrii przebywa Wisła Kraków i tam atmosfera nie jest tak dobra jak w Legii. Tutaj nikt na nic nie narzeka. - Fakt, atmosfera w Legii jest bardzo fajna, treningi są urozmaicone, nie są monotonne. W niedzielę po meczu mieliśmy na przykład siatkonogę, było bardzo wesoło. Atmosfera zaskoczyła mnie na plus, jest naprawdę bardzo fajnie. Rozegraliście cztery sparingi (rozmawialiśmy przed meczem z Zalaegerszeg – przyp. red.), wszystkie cztery wygraliście. Czujecie się mocni? - Tak naprawdę sparingów nie można przekładać na ligę. Mecz o stawkę a spring to dwie zupełnie inne kwestie. W meczach kontrolnych poprawiamy ustawienie, ćwiczymy jakieś warianty rozegrania akcji. W sparingach te założenia taktyczne wychodzą, ale czy tak będzie gdy przyjdzie liga tego nikt nie wie. Ale walczycie oczywiście o mistrzostwo Polski? - Wiadomo, to jest nasz główny cel. A Liga Europejska? - Również chcemy zajść jak najwyżej.

Polecamy

Komentarze (10)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.