Marek Gołębiewski

Marek Gołębiewski: Bardzo chcę awansować z rezerwami do II ligi

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

10.03.2022 19:30

(akt. 10.03.2022 19:30)

W sobotę, 12 marca (godz. 13:30), Legia II Warszawa wraca do gry o stawkę. Tego dnia III-ligowe rezerwy zmierzą się u siebie z Pilicą Białobrzegi, z którą przegrały w rundzie jesiennej. Przed rozpoczęciem drugiej części rozgrywek porozmawialiśmy z trenerem "dwójki", Markiem Gołębiewskim, o m.in. okresie przygotowawczym, sparingach, zmianach kadrowych i systemowych. Zapraszamy do lektury.

– Jestem szczególnie usatysfakcjonowany z zimowego okresu przygotowawczego. Mieliśmy bardzo dobre warunki do treningu, balon (hala pneumatyczna – red.), pogoda nam nie przeszkadzała. Wszystkie jednostki zrealizowaliśmy. Sparingi, które były zaplanowane, zostały rozegrane – można być z nich zadowolonym. Myślę, że całościowo – na plus.

Na co zwracaliście największą uwagę podczas zajęć?

– Ja, jako trener, mam kilka takich rzeczy. W drugiej rundzie nastąpi zmiana systemu gry – chodzi o organizację w defensywie i rozmieszczenie w ataku pozycyjnym. To dwa elementy, na których mocniej skupialiśmy się w ostatnich tygodniach. Nie zapomnieliśmy o przygotowaniu fizycznym. W tym roku dochodzi nam rywalizacja w mazowieckim Pucharze Polski, więc musimy być drużyną dobrze przygotowaną do całej rundy.

Mówi pan o korektach w obronie – tyczy się to również formacji? Będziecie grać czwórką czy trójką z tyłu?

– Raczej zawsze starałem się grać czwórką obrońców – jedynie w pierwszym zespole, gdzie wymagała tego sytuacja, stawialiśmy na trójosobowy blok defensywny. Teraz będzie to najprawdopodobniej czwórka z tyłu.

Jeśli chodzi o jesień, to rezerwy najlepiej radziły sobie w październiku, w trakcie którego cztery razy wygrały i odrobiły część strat do czołówki. Widać było wówczas zgranie, wszystko zaczęło odpowiednio funkcjonować. Pewnie będziecie chcieli do tego dążyć.

– Dokładnie. Gra – po dwóch miesiącach od letnich przygotowań – zaczęła wyglądać tak, jak chcieliśmy. Myślę, że te dwa miesiące więcej, które mieliśmy teraz, bo okres zimowy był dłuższy, będą działały na naszą korzyść. I sprawią, że pierwsze kolejki pokażą w jakim kierunku chcemy iść. Mamy dwa bardzo ważne mecze u siebie – z Pilicą i Mamrami. Pierwsze spotkanie, które zawsze jest wielką niewiadomą, na pewno nie będzie jeszcze takie, jak bym sobie życzył. Ale myślę, że chłopcy rozumieją ustawienie taktyczne, sposób przechodzenia z jednego systemu do drugiego – będziemy inaczej bronili i atakowali. Mieliśmy trochę czasu, aby ich tego nauczyć.

Mógłby pan troszeczkę zdradzić, jak będą wyglądały te zmiany w bronieniu i atakowaniu?

– No właśnie nie mogę (śmiech). Podałbym wtedy przeciwnikom gotowe danie, niech rozszyfrują nas sami. Mogę jedynie powiedzieć, że inaczej będziemy bronić, a w innym systemie będziemy budować akcje. Fazy przejściowe – z obrony do ataku i na odwrót – okażą się bardzo ważne.

Gdy przychodził pan do Legii, to powtarzał, że chce grać futbol ofensywny, radosny, odważny. Zakładam, że dalej tak jest.

– Nie zmieniam frontu. Cały czas chcę, aby moje zespoły grały w ten sposób, tworzyły sytuacje bramkowe, a umiejętności techniczne muszą pozwolić na ich wykorzystanie. Gdy dołożymy do tego dobrą organizację w defensywie i utratę małej liczby goli, to jest szansa na sukces. Wszystko jednak weryfikuje boisko. To bardzo fajne, że szkoleniowcy mają wizje, plany, modele gry, ale sztuką jest posiadać wykonawców, których się później do tego przekona. Jak te czynniki się ze sobą połączą, to powinno być w porządku.

Marek Gołębiewski

Które aspekty nie są jeszcze na optymalnym poziomie?

– Jesteśmy rezerwami, więc myślę, że takich elementów jest sporo. Mamy dużo do poprawy w kwestiach taktycznych i technicznych. Z gry ofensywnej można być zadowolonym, ale zawsze można się troszkę lepiej zachowywać w defensywie. Ostatnie tygodnie poświęciliśmy na to, aby drużyna traciła mniej bramek, w poprzednim sparingu zagraliśmy na zero z tyłu. Chcemy być takim zespołem, który kreuje dużo sytuacji i nie traci zbyt wielu goli.

Sparingi, pod względem rezultatów, układały wam się różnie, aczkolwiek są chyba bardziej na plus.

 – Ja bym powiedział, że zdecydowanie na plus. W pierwszym sparingu (0:3 z ŁKS-em Łagów – red.), to w zasadzie nie grały nasze rezerwy. Było wiele nazwisk, które z nami nie zostały, pojawiło się sporo testowanych. Poza tym, brakowało kilku zawodników, którzy wówczas jeszcze nie zaczęli z nami treningów. Obecnie kadra się ustabilizowała. Rozegraliśmy dobre 60 minut przeciwko mocnemu klubowi z II ligi, Wigrom Suwałki – mieliśmy cztery posiłki z "jedynki", czyli Ernesta Muciego, Richarda Strebingera, Igora Strzałka i Ramila Mustafajewa. Przegraliśmy kontrolnie z Motorem (0:2 – red.), ale to nie wyglądało tak, że lublinianie nas zdominowali, odgryzaliśmy się. Sądzę, że pozostałe gry przyniosły sporo pozytywów – pod tym względem, przed rundą, jestem optymistą. Ale pierwsze mecze o stawkę, po przerwie, zawsze okazują się zagadkowe – człowiek tak naprawdę nigdy nie wie, jak zawodnicy zareagują, przede wszystkim, mentalnie, i jak ułoży się spotkanie. Pilica Białobrzegi jest już po pierwszej kolejce, bo nadrabiała zaległości, my będziemy zaczynać. Mamy coś do udowodnienia, ponieważ przegraliśmy tam 1:3, za łatwo. Chłopaki wiedzą o co grają, chcemy się pokazać z dobrej strony.

Maciej Kikolski, Wiktor Kamiński, Kacper Skwierczyński, Patryk Pierzak, Jakub Kwiatkowski i Karol Noiszewski mieli okazję trenować z "jedynką" w Dubaju. To też pozytyw.

– Zgadza się. Taki obóz to dodatkowy bodziec do dalszej pracy dla tych chłopaków. Jak wiemy, w kadrze pierwszego zespołu – oprócz Igora Strzałka i Mateusza Grudzińskiego – nie został nikt. Zawodnicy są w kręgu zainteresowań trenera Vukovicia, ale muszą jeszcze trochę potrenować, by się tam znaleźć, niczego nie ma za darmo. Trzeba codziennie udowadniać, zarówno mojej osobie, jak i sztabowi "jedynki", że chce się tam być. Każdy gracz z akademii, przychodząc tutaj, marzy o debiucie. Myślę, że identycznie jest z tymi piłkarzami, którzy przygotowywali się w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.

Do rezerw przeniosło się czterech zawodników z juniorów starszych – Dawid Kiedrowicz, Jordan Majchrzak, Miłosz Pacek i Szymon Bednarz. Oni mają szanse na regularne występy w III lidze?

– Najmniejsze ma Szymon Bednarz, który zerwał więzadło krzyżowe – prawdopodobnie nie zobaczymy go wiosną na murawie. Pacek, Majchrzak i Kiedrowicz trenują z nami, ale na tę chwilę, przed wznowieniem rozgrywek, mają małe szanse na pierwszy skład. Jeśli do niego nie wskoczą, to będą częściej występowali w Centralnej Lidze Juniorów do lat 18. Chcemy, aby ci chłopcy grali jak najwięcej. Ale, oczywiście, nie zamykam im drzwi – jeśli będą udowadniać w trakcie zajęć, że są lepsi od pozostałych, to wywalczą sobie miejsce.

Nie martwi pana to, że z zespołem pożegnały się dość ważne ogniwa, czyli Tomasz Nawotka, Rui Gomes i Jehor Macenko? Pierwszej dwójce dał pan zresztą zadebiutować w "jedynce". Wiadomo, wrócił Jakub Czajkowski, pozyskaliście Filipa Laskowskiego, ale chyba przydałoby się jeszcze jakieś wzmocnienie?

– Coś szykujemy, ale nie chcę zdradzać szczegółów. Myślę, że uda się jeszcze dopiąć jeden transfer. Jeśli chodzi o pierwszą część pytania… Tomek Nawotka miał oferty w letnim okienku, lecz przekonaliśmy go, by pomógł nam w rundzie jesiennej. Zimą przyszła dobra propozycja dla niego i klubu. Nie robiłem przeszkód, bo tak byłem z nim umówiony, zostawał mu półroczny kontrakt. Mamy zresztą młodych zawodników, czyli Kwiatkowskiego i Niskiego mogących zabezpieczyć tę pozycję (prawa obrona – red.). Tomek na pewno się wyróżniał, lecz pomysł na drużynę rezerw jest zawsze taki, aby grało w niej jak najwięcej młodzieżowców. Musi być zachowany balans między starszymi, a młodszymi, stąd transfer "Nawota" do Sandecji.

Co do Jehora, była to po części moja decyzja. W styczniu dałem mu zielone światło, bo widziałem, że nie może za bardzo wywalczyć miejsca w składzie, chciał zmienić otoczenie. Trafił do Śląska. Jeśli chodzi o Ruiego, to Legia dostała ofertę z portugalskiej II ligi i go wytransferowała. Opuściło nas trzech znaczących piłkarzy, ale futbol nie lubi próżni. Wskoczą inni – i mam nadzieję, że będą godnie reprezentować klub. 

Marek Gołębiewski

Co może pan powiedzieć o Filipie Laskowskim?

– Współpracowałem z nim już wcześniej, w Escoli Varsovia. Można powiedzieć, że po części zaproponowałem ten transfer. Piłkarz został sprawdzony przez dział skautingu, dyrektor dał zielone światło. Filip ma niespełna 21 lat, występy w ekstraklasie oraz I lidze. To chłopak doświadczony, ale stosunkowo młody, z rocznika 2001. Myślę, że będzie miał coś do udowodnienia w rezerwach. Był w Podbeskidziu, gdzie nowy trener na niego nie stawiał. Dzięki temu wykorzystałem sytuację – namówiłem go do przyjścia i do tego, aby pomógł nam w III lidze.

Kto jest największym wygranym zimowego okresu przygotowawczego?

– Chciałbym, aby był nim każdy. Moim zdaniem, rywalizacja weszła na jeszcze wyższy poziom i wygląda lepiej niż w pierwszej rundzie. Wróciło do nas paru zawodników z wyższej ligi, czyli Jakub Czajkowski i Nikodem Niski, który był jedną nogą w GKS-ie Bełchatów – widać, że fajnie się prezentuje. Na każdej pozycji mamy po dwóch piłkarzy, którzy muszą ze sobą konkurować. Mam nadzieję, że przełoży się to później na boisko.

Jak wygląda sytuacja zdrowotna w zespole?

– Powiedziałbym, że nadspodziewanie dobrze. Niestety, w środę Patryk Pierzak doznał urazu. Będziemy diagnozować, na jak długo nam wypadnie. Osama Mubaireek ma kontuzję ręki, jest po operacji, ale myślę, że za miesiąc będzie do naszej dyspozycji. Reszta zawodników, oprócz wspomnianego wcześniej Szymona Bednarza, jest zdrowa i gotowa do walki.

Jaki stawiacie sobie cel na drugą część rozgrywek?

– Nie chcę się powtarzać, ale bycie w Legii oznacza dla mnie to, że trzeba wygrywać każdy mecz. Zawodnicy muszą być tego świadomi. Ja, jako trener, bardzo chciałbym awansować do II ligi, lecz wszystko zweryfikuje boisko. Mam ze stołecznym klubem jeszcze półtoraroczny kontrakt – przez ten czas chcę pomóc w wejściu do wyższej klasy rozgrywkowej. Zobaczymy czy to zadanie mi się uda, czy nie – wolałbym tę pierwszą wersję, czyli awans. Musimy zrobić wszystko, aby rezerwy były jak najwyżej.

W tym sezonie szansa na awans wydaje się tylko teoretyczna.

– Ale jest. Bardzo ważny okaże się początek rundy, pierwsze mecze. W kwietniu będziemy wiedzieli, o co gramy.

Widać entuzjazm w drużynie przed wznowieniem sezonu?

– Jak najbardziej. Latem – wiadomo po co – sprowadziliśmy kilku doświadczonych zawodników. Uważam, że po pierwszym półroczu zespół się skonsolidował, fajnie uformował. Chłopaki wiedzą o co walczą i będą rozumieli nasz pomysł na grę. Jesienią ponieśliśmy cztery porażki – uważam, że to niezły wynik. Co prawda, można było uniknąć remisów, pod koniec roku głupio potraciliśmy punkty, ale wszystko jest do odrobienia. Sądzę, że Legionovia czy Polonia będą do końca rywalizowały o pierwsze miejsce w tabeli. Im więcej drużyn zainteresowanych awansem, tym lepiej, bo łatwiej się wślizgnąć. Mam nadzieję, że liga okaże się na tyle ciekawa, że do ostatniej kolejki będziemy się bić o awans.

Zaczynał pan pracę w stołecznym klubie z dużym entuzjazmem, podobnie było przy obejmowaniu pierwszej drużyny. Ten zapał wciąż jest czy – ze względu na niełatwy koniec tamtego roku – trochę osłabł?

– Po meczu z Wisłą w Płocku zrezygnowałem z funkcji trenera "jedynki", bo zespół utracił entuzjazm – ja też. Chciałem dobrze dla klubu, zależało mi na tym, aby zawodnicy mogli zwyciężać, uważałem, że potrzebują nowego impulsu. Zapał musi być od początku do końca, piłkarze muszą to czuć, zarażać się nim od siebie. Graliśmy co trzy dni, to nie był łatwy czas. Uznałem, że nie jestem już w stanie przekazać entuzjazmu, widziałem, że coś się wypaliło, dlatego podjąłem taką decyzję. Sądzę, że z perspektywy czasu zrobiłbym podobnie.

Praca z pierwszą drużyną była bardzo owocna, zdobyłem sporo doświadczenia, dziękuję za szansę, choć to oczywiste, że oczekiwałem lepszych wyników. Mam nadzieję, że nie jest to moja ostatnia szansa w ekstraklasie. Postaram się, jako trener, udowodnić wartość. Wcześniej – można powiedzieć – wypłynąłem w Skrze Częstochowa, a teraz, w Legii II, będę próbował powtórzyć sukces, czyli awansować do wyższej klasy rozgrywkowej.  

Tyle doświadczeń, które uzbierał pan podczas obecności w "jedynce", powinno chyba jedynie procentować.

– Tak, niezwykle wartościowy czas. Gdy odchodziłem, to stwierdziłem, że dwa miesiące pracy w pierwszym zespole Legii to dwa lata pracy w innym klubie. I coś w tym jest. Tutaj towarzyszy ogromna presja, kibice zawsze wiele od nas wymagają – było to czuć na każdym kroku. Tych doświadczeń nie zabierze mi już nikt. Cieszę się, że mogłem dołożyć małą cegiełkę do dalszej gry w Pucharze Polski. Byłem ostatnio na meczu z Górnikiem Łęczna. Fajnie, że dostaliśmy się do półfinału tych rozgrywek – mocno trzymam kciuki i kibicuję, aby dojść do finału i go wygrać.

Polecamy

Komentarze (28)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.