Domyślne zdjęcie Legia.Net

Marek Jóźwiak: Pośpiech to przy łapaniu pcheł

Marcin Szymczyk

Źródło: Gazeta Wyborcza

10.02.2011 08:51

(akt. 14.12.2018 23:01)

Do startu ligi pozostało trochę ponad dwa tygodnie, a trenerzy wciąż nie mogą liczyć na transfery. - To pewien problem na pewno jest, ale wszystkie transfery, które teraz robimy, są konsultowane z zarządem klubu i trenerem. Wspólnie podejmujemy decyzje i wspólnie za nie odpowiadamy. Pośpiech jest wskazany przy łapaniu pcheł. Mamy szansę na mistrzostwo i Puchar Polski, a co się z tym wiąże - na grę w Lidze Mistrzów lub Lidze Europejskiej. Nie możemy sobie pozwolić na jakąkolwiek pomyłkę - mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" dyrektor sportowy Marek Jóźwiak.

-  Czterech piłkarzy przyjedzie do Hiszpanii na testy. Mamy trzech innych, co do których przekonanie mam ja, ma trener Skorża i zarząd klubu. Pozostały drobne szczegóły do ustalenia z klubami, w których występują. Oni już na testy nie przyjadą. Są gotowi do podpisania umów.

Jeśli czterech testowanych się sprawdzi, wliczając w to testowanego na Cyprze obrońcę Dejana Kelhara, który prawie podpisał umowę, to sprowadzicie siedmiu nowych piłkarzy?Dla ilu nowych piłkarzy macie przygotowane pensje?

- Z czterech zawodników testowanych tylko dwóch ma szansę na podpisanie umów. W sumie maksymalnie może dojść dwóch napastników, pomocnik i obrońca.

Czy model Legii oparty na znajomościach i poleceniach menedżerów to dobry sposób pozyskiwania piłkarzy?

- Mamy dwóch skautów za granicą na etacie. Ale nie mogę powiedzieć, kto to ani w jakich krajach pracuje. Takich rzeczy się nie ujawnia. Mamy też osoby, które pozwalają nam na dobre rozeznanie w poszczególnych krajach. Z nimi współpracujemy na innych zasadach.

Czyli jest pan z tego modelu zadowolony?

- Każdy model jest dobry, jeżeli się sprawdza. Niezależnie od tego, czy piłkarze przychodzą w czasie okna transferowego, czy po nim. Możemy już rywalizować, jeśli chodzi o płace, z niektórymi innymi ligami. Szczególnie w czasie kryzysu. Jesteśmy wypłacalni, co nie jest normą np. na Cyprze, w Rumunii, Turcji czy Grecji.

Nie widzi pan problemu w tym, że Wisła i Lech, z którymi rywalizujecie o mistrzostwo Polski, zimowe wzmocnienia już skończyły? Trenerzy mają komfort. W Legii wzmocnień nie ma.

- A pan znowu swoje, panie redaktorze. Na pewno dokonamy wzmocnień. Nie możemy działać pod presją opinii publicznej. Nie jesteśmy w Sejmie. Ja też, jak wielu kibiców Legii, chciałbym mieć to już za sobą, móc się spokojnie wyspać, poświęcić w końcu czas rodzinie. Dobrze, że mam wyrozumiałą żonę i syna, który mnie wspiera.

W tym sezonie Legia przetestowała 15 piłkarzy z całego świata. Skąd przekonanie, że w ten sposób da się wzmocnić drużynę? Wygląda to tak, jakbyście brali, co się trafi.

- Trafić to się może ślepej kurze ziarno, szukamy tam, gdzie można znaleźć dobrych zawodników. Wszystkie kluby tak robią. Wisła, Jagiellonia, Lech... Jeżeli jest możliwość sprawdzenia piłkarza w treningach, to czemu nie skorzystać?

Tylko że w Legii to bezcelowe, bo oni tych testów nie przechodzą. Jedynym w ostatnich latach, któremu to się udało, był Dong, którego już w klubie nie ma. Trudno powiedzieć, czy przeszedł, bo spodobał się trenerowi, czy prezesom. To po co testować?

- Bo być może okaże się, że to dobry piłkarz. Dong wrócił do Portugalii i tam się dalej nie sprawdza.

To będzie duża porażka, jeśli tej zimy nikt Legii nie wzmocni.

- Nowi piłkarze będą na pewno. Zwłaszcza w ataku i obronie. A czy będą grali w pierwszym składzie, zależy tylko od nich. Nikt tu nikomu miejsca nie odda za darmo.

Rozmawiał: Kuba Dybalski

 

Zapis całej rozmowy z dyrektorem sportowym Markiem Jóźwiakiem można przeczytać w Gazecie Wyborczej i na stronach sport.pl

Polecamy

Komentarze (86)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.