Marek Saganowski

Marek Saganowski: Kiedyś łydki rosły od chodzenia po górach

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia Warszawa, legia.com

12.04.2020 20:55

(akt. 12.04.2020 21:15)

- Ostatnio Novikovas zapytał mnie dlaczego zawodnicy z minionych lat mają tak rozbudowane łydki. No to mu wytłumaczyłem, że kiedyś na zgrupowania nie jeździło się do Hiszpanii czy Turcji, tylko jechaliśmy w góry i przez pierwsze trzy tygodnie chodziliśmy po szlakach. Mięśnie nóg się wtedy wyrabiały same (śmiech) - opowiada w rozmowie z mediami klubowymi trener Marek Saganowski.

Trener Saganowski zaufałby piłkarzowi Saganowskiemu?

- Muszę powiedzieć, że takiemu zawodnikowi jak Marek Saganowski na pewno bym zaufał. Chciałbym mieć takiego przebojowego napastnika, któremu siadał praktycznie każdy strzał, a większość z nich to były bramki. Tym bardziej, że młody był wtedy ten Saganowski (śmiech). Celowo skupiłem się tylko na boisku w tej wypowiedzi. A poza nim? Każdy z nas w młodości popełnia błędy i ja też je popełniłem. Nawet teraz pomimo swojego wieku i całego bagażu doświadczeń też jeszcze niejeden błąd popełnię. Takie jest życie, ono nas uczy przez cały czas. 

Jako trener zdarza się panu surowo wypowiadać na temat młodych zawodników, kiedyś stwierdził Pan, że „my i oni to jak dzień i noc”. Na czym ta pokoleniowa zmiana w myśleniu polega?

- Porównując warunki treningu czy życia w ogóle, my byliśmy daleko, daleko za tym co mamy teraz. Pamiętam, że jadąc od Francji z ŁKS-em jako dzieciak na swój pierwszy turniej międzynarodowy, byłem w szoku, bo przebierałem się obok chłopaków z Barcelony i oni mieli prawdziwe skórzane korki adidasa. Jak któryś z młodszych kibiców chciałby zobaczyć w czym graliśmy, to polecam wpisać w Google „korkotrampki”. Ostatnio pokazałem to synowi i nie chciał uwierzyć, że z tym na nogach w ogóle można piłkę kopać. Z drugiej strony sam się jednak stopuję w tym krytycznym myśleniu, bo jak ja wchodziłem do szatni jako junior, to starsi koledzy też opowiadali o ciężkich czasach i o tym, że my przy nich to mamy raj. Pewnie za 20 lat też się będzie opowiadało młodym chłopakom, że kiedyś to się ciężko trenowało, a dzisiaj mają niesamowite warunki.

Zmiana na lepsze w kwestii infrastruktury i sprzętu jest jasna, ale ja pytałem o różnicę w myśleniu. Ona jest dzisiaj u młodych chłopaków odczuwalna?

- Nie można wrzucać wszystkich do jednego worka, ale byli tacy zawodnicy, którzy mieli o sobie ogromne mniemanie. Część chłopaków, która z Legią wygrała Centralną Ligę Juniorów myślała, że zrobiła coś wielkiego. Okej, jasne, być najlepszym to zawsze jest wielka rzecz i nie można nikogo deprecjonować, ale jeżeli będąc na początku drogi ktoś jest już nasycony tym, że wygrał ligę jako junior, to albo przestanie grać w piłkę, albo do końca życia będzie się kopał po czwartych ligach. Życie zawsze weryfikuje i razem z Tomkiem Sokołowskim, moim asystentem w CLJ, próbowaliśmy im przekazywać, że to dopiero początek.

Zdarza wam się sprzeczać z trenerem Vukoviciem?

- Tak, czasami tak. Nie jestem typem, który tylko przytakuje. Mam swoje zdanie, a myślę, że trener też by nie chciał, by wszyscy bezwiednie przyklaskiwali każdemu jego pomysłowi. Różnice zdań i dyskusje są bardzo potrzebne.

Jaki wpływ na prowadzenie drużyny macie ze sztabem z domów?

- Niewielki, bo tak naprawdę jedyne co możemy robić, to siedzieć przy komputerze, analizować i pokazywać chłopakom fragmenty gry. Ja oprócz tego jestem teraz na etapie kończenia szkoły i piszę pracę dyplomową, także trochę pracy jest, ale to praca - nazwijmy to - biurkowa, zupełnie niepodobna do tej, jaką wykonywałem przez całe życie.

Czeka nas więc trudny czas, a dla wielu Święta Wielkanocne będą być może tymi najtrudniejszymi w życiu. Czego życzyłby pan wszystkim zmagającym się z wieloma problemami?

- Przede wszystkim spokoju ducha. W dzisiejszych czasach widzimy jak ważne jest zdrowie, więc zdrowia - rzecz jasna - życzę również. Dołączyłbym do tego pokorę, bo przez jej pryzmat można spojrzeć na obecną sytuację i mimo wszystko znaleźć w niej coś dobrego. Mamy więcej czasu dla bliskich, nie wychodzimy do pracy o szóstej rano i nie wracamy do domu o 22, praktycznie nie widząc dzieci. Po prostu możemy bardziej otworzyć się na drugiego człowieka.

Zapis całej rozmowy z trenerem Markiem Saganowskim można przeczytać na legia.com.

Byli piłkarze i ich pseudonimy. Czy pamiętasz?

News: Kenneth Zeigbo: Legii przydałby się Dariusz Czykier!
1/19 Przed wojną jeden z najlepszych obrońców, reprezentant Polski, uczestnik Igrzysk Olimpijskich, kampanii wrześniowej i Powstania Warszawskiego, miał ksywę „Antałek”.

Polecamy

Komentarze (10)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.