Domyślne zdjęcie Legia.Net

Marian Dusza: Mecz był dziwny

Redakcja

Źródło: Fakt

11.09.2007 11:03

(akt. 22.12.2018 06:10)

Wczoraj były bramkarz Legii <b>Maciej Szczęsny</b> przyznał, iż nie ma wątpliwości co do kupienia meczu w 1993 roku kiedy to Legia wygrała w Krakowie 6:0 z Wisłą. Dziś do tego meczu nawiązuje arbiter, który prowadził te zawody. - Mecz był dziwny, ale bramki ładne. Wszyscy wiedzieli, że coś się dzieje, ale nikt nikogo za rękę nie złapał. Ja nic nie wziąłem za ten mecz. Jestem czysty - mówi <b>Marian Dusza</b>.
- Dostał pan łapówką od działaczy gdyńskiego klubu?! - Ja bym tego tak nie nazwał. Po meczu kierownik drużyny dał mi trzy tysiące złotych i do tego się przyznaję. Ja jednak, przyjeżdżając na mecz do Gdyni, poniosłem pewne koszty. Opłaciłem sobie hotel, kupiłem paliwo do samochodu. - Dostał pan na to dietę z PZPN! - Dietę, dietę... Wydatki były wyższe. - Dużo wyższe, bo za hotel i paliwo zapłacił pan co najwyżej 400 złotych. A co z resztą pieniędzy? - Pozostała suma była, na kolację. - To musiał sobie nieźle pan podjeść za dwa tysiące sześćset złotych! - Wie pan... Dawali, to wziąłem. Tam mieli tak w zwyczaju. Tak funkcjonował w Polsce system, większość brała i większość dawała. - Pan dał jednak zbyt wysoką notę sędziemu Mariuszowi G. z Łodzi, który też dostał łapówkę! - Dałem mu ósemkę, ale mogłem niższą ocenę. - Brał pan wiele razy? Ile ma pan zarzutów? - Nie wiem. Ich liczba cały czas rośnie. - Jak to pan nie wie? Dwadzieścia, trzydzieści? - Mniej. Myślę, że kilkanaście. Nie do wszystkich się przyznaję. - Dostawał pan "na kolację" po 15 czy 10 tysięcy złotych? - Takich sum nigdy. - Zdaniem prokuratury, działał pan w zorganizowanej grupie przestępczej ustawiającej spotkania. - Najpierw miałem tę grupę, potem nie. Sam już nie wiem, jak to jest. - Policjanci zatrzymali pana dwa razy. To nie zdarza się co dzień. Musiał pan nieźle kręcić i się wkurzyli. - Od razu tam kręcić! Sędziowie mnie pogrążali. - Było ich kilkunastu. Chyba nie wszyscy kłamali? - Niektórzy tak, niektórzy nie. - Brał pan też kasę od Górnika Polkowice i Zagłębia Sosnowiec? - Sosnowiec nie. Czasem dzwonili i pytali, kto będzie sędziował, a kto obserwował, to mówiłem, bo jak wiedziałem, to czemu miałem nie powiedzieć... - Prezes PZPN Michał Listkiewicz, kiedy zatrzymano pana i Antoniego F. z łapówką w wysokości 100 tysięcy złotych mówił, że panowie to dwie czarne owce. Czuje się pan jak owca? - Nie, a na pewno nie jedyna. To był system. Większość brała, a potem mówiła, że nic nie dostała. Takie tam czarowanie. To działo się od lat. - Prowadził pan w 1993 roku mecz Wisły Kraków z Legią 0:6, po którym zabrano warszawskiej drużynie tytuł mistrzowski i oskarżono ją o kupienie spotkania. Pan też dostał w łapę? - W życiu! Ja niczego nie wziąłem. Mecz był dziwny, ale bramki były ładne. Wszyscy wiedzieli, że coś się dzieje, ale nikt ni kogo za rękę nie złapał. - Was złapali na gorącym uczynku, z Antonim F. 12 lat później! - I tu się pan myli. Przy okazji chciałbym jedną rzecz sprostować. Mnie przy zatrzymaniu Antoniego nie było! Ja łapówki do koła nie chowałem! Byłem w domu, oglądałem mecz i tam zatrzymali mnie policjanci. - I pewnie nie wie pan, że F. chciał ustawić dwa mecze i kupić je u międzynarodowych sędziów?! - Coś tam mówił, że chce coś załatwić, pytał, kto i gdzie mecz prowadzi. Ja nie ustalałem z nim żadnej łapówki. - Wie pan, że za korupcję w sporcie grozi panu do pięciu lat więzienia? - Wiem, że od trzech miesięcy do pięciu lat. Teraz jest człowiek mądrzejszy i żałuje wielu rzeczy.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.