News: Mariusz Piekarski: Eksperyment się nie udał

Mariusz Piekarski: Jestem emocjonalnie związany z Legią

Marcin Szymczyk

Źródło: futbolfejs.pl

10.03.2016 16:50

(akt. 04.01.2019 13:40)

- Nie będę oszukiwał, z Legią jestem najbardziej związany emocjonalnie. Tutaj grałem, tutaj zdobyłem mistrzostwo Polski jako zawodnik, a jako menedżer pomogłem Legii w 2006 roku sięgnąć po tytuł, bo sprowadziłem dwóch piłkarzy: Rogera i Edsona. Od tamtej pory z tym klubem bardzo dobrze mi się współpracuje, w sumie już 10 lat - opowiada w rozmowie z FutbolFejs Mariusz Piekarski.

Jak to było z niedoszłym transferem Kamila Grosickiego ze Stade Rennais do Legii? Nie uwierzymy, że propozycja Legii transferu definitywnego oznaczała, że „Grosik” zostałby w Warszawie kilka lat, nie mówiąc o tym, że miałby grać przy Łazienkowskiej do końca kariery.


- Pomysł był taki: zapłacić za niego nawet 1,5 mln euro, bo po mistrzostwach Europy szybko można by te pieniądze, łącznie z tymi, przeznaczonymi na jego pensję, odzyskać i wyjść na zero. A Kamil pomógłby Legii zdobyć dwa trofea, a może nawet awansować do Ligi Mistrzów. Sam też by się odbudował, bo grałby całe mecze w każdej kolejce. Jestem przekonany na sto procent, że Legia latem spokojnie by go sprzedała, bez względu na to, jak reprezentacja Polski wypadnie na EURO. Dlatego dziwię się niektórym dziennikarzom, że brakuje im wyobraźni, że nie potrafią spojrzeć na to nieco szerzej. Ta tępota czasem aż mnie roznosi, dlatego bywam agresywny na Twitterze. Reasumując: „Grosik” jest wygranym tego zamieszania. Dostał propozycję nowego kontraktu, na lepszych warunkach, wrócił do składu, bo zaczął upominać się o swoje, pokazał działaczom swoje niezadowolenie. Legia rzuciła rękawicę, ale rozumiem Stade Rennais, że w to nie weszło, bo do sprzedania mają innych piłkarzy za większe pieniądze, a Kamil zawsze przyda się do grania.


Czy to była kwestia kwoty? Gdyby Legia dawała za Grosickiego 2,5 mln euro, a nie 1,5 mln, to Francuzi by go sprzedali?


- Nie. Skoro mają 18-letniego Ousmane Dembele, którego sprzedadzą za 20-25 mln, to po co? „Grosika” potrzebują do grania, bo dużo na nim nie zarobią. A zawsze wejdzie na plac, zaliczy asystę albo strzeli gola. Kamil był zdeterminowany, żeby przyjść do Legii. Chodził do dyrektora sportowego, do prezesa. Prowadził rozmowy. Bo jeśli chcesz zmienić klub, albo podpisać kontrakt życia, to nie możesz być rezerwowym. Jeśli dojdą do tego słabsze występy na EURO, to nie ma szans na umowę z większą liczbą zer.


Jak było z ofertą dla Nemanji Nikolicia? Jaki był twój udział w tej niedoszłej transakcji?


- To ja tę ofertę przyniosłem do klubu. Ale zawodnik, po konsultacji ze swoim menedżerem, odrzucił ją i sprawa się rozmyła. Nie rozpaczam z tego powodu.


Latem wróci temat sprzedaży Nikolicia do Chin?


- Nie wiem. Ja mam swoich piłkarzy, którymi się zajmuję. Pracę w sprawie Nikolicia zrobiłem – że tak powiem – w wolnym czasie, czyli przedstawiłem ofertę piłkarzowi i Legii. Nie wyszło, trudno. Skupiam się na tym, co zrobimy latem z Maćkiem Rybusem, Arturem Jędrzejczykiem. Mam też oferty dla młodych chłopaków. Jedna jest gigantyczna dla zawodnika Lechii, który nie kopnął jeszcze piłki w ekstraklasie.

Nie było żadnych szans, żeby Rybus przyszedł na pół roku do Legii?


- Nie. Nawet oferta z Middlesbrough został odrzucona. Anglicy proponowali łącznie 2 mln euro, czyli milion plus milion. Terek Grozny – z którym w czerwcu kończy mu się kontrakt – nie chciał go puścić, bo klub ma szansę na puchary i nie interesowały ich pieniądze.


A Jędrzejczyk?


- Będziemy nad tym pracować, bo wiadomo, że Artur jest wypożyczony i żeby go wykupić, trzeba sporo zapłacić.


Legii nie będzie na niego stać?


- Nigdy nie wiadomo, tu jest miejsce na kreatywność agenta. Różne są sposoby. Kwestia pomysłu i jakie będą dla niego inne oferty.


Wokół zawodu agenta piłkarskiego krąży wiele legend i mitów. Jednym z nich jest to, że trzeba mieć dobre układy z trenerem, żeby mu sprzedać swojego zawodnika. Ty się bardzo wzbraniałeś, żeby potwierdzić, że ściągnąłeś do Legii Stanisława Czerczesowa. Dlaczego?


- Ja nie mam z tym problemu. Problem mają dziennikarze, bo zaraz twierdzą, że robione będą „wałki”. To takie proste i archaiczne myślenie. Nie wstydzę się tego, że gdzieś tam w luźnej rozmowie prywatnej – między tatarem a lampką wina – podałem nazwisko Czerczesowa. Wielu trenerów polecano. Na przykład Czarek Kucharski polecał Ryszarda Komornickiego. Dlaczego prezes czy dyrektor sportowy mają nie skorzystać z pomysłów, rad, opinii innych ludzi, którzy od dawna siedzą w futbolu? Ja nie mam w oczach tysięcy euro. Chciałem tylko pomóc, widząc, że jest kłopot. Nie przypisuję sobie żadnych zasług, że trener Czerczesow się tu znalazł. Zasługi mają Maciek Rybus, Janek Gol, Marcin Komorowski, Jakub Wawrzyniak, którzy wystawili mu dobre recenzje, a z którymi Legia na jego temat rozmawiała. Nie popadajmy w paranoję, że skoro jestem agentem, to nie mogę rozmawiać z ludźmi o jakichś pomysłach, bo wszędzie mam interes. Może są agenci, którzy robią interesy ze znajomymi trenerami, ale ja taki nie jestem. Za Czerczesowa dałem do klubu dwóch zawodników: Ariela Borysiuka i Jędrzejczyka. Obu w Legii wszyscy dobrze znają, obu Legia chciała. Ja tylko pomogłem to wszystko spiąć.


Adam Hlousek w Legii to też twoja zasługa?


- Nie jestem jego agentem, ale użyłem swoich kontaktów.


Zapis całej rozmowy z Mariuszem Piekarskim można przeczytać w serwisie FutbolFejs.pl

Polecamy

Komentarze (10)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.