Domyślne zdjęcie Legia.Net

Michał Listkiewicz: Ja odchodzę, Leo zostaje

Mariusz Ostrowski

Źródło:

19.06.2008 08:05

(akt. 20.12.2018 09:12)

- Akurat rozmawiałem z prezesem greckiej federacji piłki nożnej, a przecież oni odpadli z finałów Euro jeszcze szybciej od nas. I ten Grek powiedział, że Otto Rehhagela nie zwolni. Powiedział jeszcze to, że ma sto razy bogatszy futbol od naszego, lepszych piłkarzy, a mimo wszystko cieszy go regularne występowanie w wielkich imprezach. I my to mamy. Przypomnę zatem, że od 2002 roku gramy niemal wszędzie - mówi prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej <b>Michał Listkiewicz</b>.
Z prezesem PZPN, Michałem Listkiewiczem, rozmawia Paweł Zarzeczny. Coś długo odbierał Pan ten telefon, zabrakło odwagi? - Odwaga jest, bo zawsze była, ale ochota już nie za bardzo. Słyszałem, że znów mnie pan zwalnia z PZPN. No to weźcie sobie Tomka Jagodzińskiego. Albo Rysia Czarneckiego. Weźcie ich, na pewno będzie lepiej! Napisaliśmy, że Listkiewicz musi odejść. Odejdzie Pan wreszcie? - Z polskiej piłki nie odejdę na pewno i nadal będę działał, tak łatwo się mnie nie pozbędziecie. Nie wiem tylko jeszcze, w jakiej roli, ale pracy jest sporo. No to kto na nowego prezesa? - Lato. Grzegorz Lato. On jest jedynym wybawieniem. Wie pan dlaczego? Bo tylko on z 40 milionów Polaków może o sobie powiedzieć, że był królem strzelców mundialu? - On był też mistrzem olimpijskim, dwukrotnym medalistą mistrzostw świata, tym królem, senatorem Rzeczypospolitej... Tak, wiemy, ale on taki trochę nieociosany. Dyplomacji w nim tyle, co kot napłakał. - Każdy ma i zalety, i wady. Jednak ma i bardzo trafne wypowiedzi. Na przykład taką, że skoro politycy odżegnują się od ingerowania w pracę telewizji, to i od futbolu mogliby trzymać się z daleka. Mnie się Lato, jako kandydat, podoba. Ale nie tylko mój głos się liczy. Bardziej niż Pański los interesuje nas los Leo Beenhakkera. Bezwzględnie zostanie na swoim stanowisku. Nie dostrzega Pan błędów? Koszmarnej gry i jeszcze gorszych wyników? - Akurat rozmawiałem z prezesem greckiej federacji piłki nożnej, a przecież oni odpadli z finałów Euro jeszcze szybciej od nas. I ten Grek powiedział, że Otto Rehhagela nie zwolni. Powiedział jeszcze to, że ma sto razy bogatszy futbol od naszego, lepszych piłkarzy, a mimo wszystko cieszy go regularne występowanie w wielkich imprezach. I my to mamy. Przypomnę zatem, że od 2002 roku gramy niemal wszędzie. Obiecywaliście jednak coś innego? - Balon był za bardzo pompowany, zgoda. Nawet z Jankiem Tomaszew- skim w tym względzie się zgadzam. Co teraz z Leo? - Dostał tydzień urlopu na załatwienie swoich spraw w Belgii, potem gdzieś na tydzień chce wyjechać, ale 2 lipca stawi się na posiedzeniu zarządu PZPN i przedstawi raport. Czego się po nim spodziewać? Czy spowoduje ten raport jakąś reakcję? - A co się panu nie podoba? Dyrektor, który zna się wyłącznie na handlu truskawkami, jakiś spec od bramki, a szczególnie ten gość od przygotowania fizycznego, który w fachu nie orientuje się chyba zbyt dobrze. - Sztab jest na pewno do gruntownej zmiany, trzeba w nim więcej Polaków. Chociaż fachowiec od bramkarzy to wielka klasa, bo inaczej by nie pracował w Barcelonie. A ten fizjolog? Zatrudniliśmy go na krótki okres. I na pewno nie przedłużymy umowy. To nie był nasz silny punkt. Jest Pan rozczarowany wynikami Polaków w finałach Euro? - Wieloma sprawami. Na przykład Chorwaci już zarobili pięć milionów euro, a my mamy tylko pół miliona i wróciliśmy do domu. Ale wyniki Pana nie zasmuciły? - Szczerze? Tabela grupy B oddaje prawdę. Chorwaci mieli zdecydowanie najlepszych zawodników, po nich Niemcy, potem dłuuuuuuuuga przerwa i my oraz Austriacy. I nie jest to wystarczający powód, by odejść? - Ja coś przypomnę: kiedy prezesem PZPN był Kazimierz Górski, a piłkarze przegrali ważny mecz, jakiś facet podszedł do niego na przystanku, bo pan Kazio jeździł autobusami, i powiedział, żeby się zwolnił. A on, jak nie on, ostro: "Panie! Odpieprz się ode mnie, bo przecież ja na tym boisku nie grałem!". Nie ma Pan sobie nic do zarzucenia, naprawdę? - Jako Polski Związek Piłki Nożnej zrobiliśmy wszystko. Piłkarze i trenerzy mieli najlepsze warunki do pracy, porównywalne ze światową czołówką. Hotele, jakie chcieli, premie, sparingpartnerów, wszystko. Nie brakowało im nawet ptasiego mleczka. Co zamierzacie, jako związek, robić dalej? - Na pewno nie zamierzamy odpoczywać. Za dwa i pół miesiąca zaczynamy eliminacje do kolejnego mundialu. Z Leo Beenhakkerem oczywiście. I niezmiennie naszym celem jest awans do finałów. Ma Pan w nosie hasło: "Listkiewicz musi odejść!"? - Nie wiem, czego ode mnie chcecie. Zawsze pomagam, a nawet piwka nie dostałem! Ale jeżeli ma to pomóc w naprawie naszej piłki, niech tak kibice biało-czerwonych krzyczą do końca mojego życia.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.