News: Michał Pazdan: Nawet przez chwilę nie zwątpiłem

Michał Pazdan: Nawet przez chwilę nie zwątpiłem

Marcin Szymczyk

Źródło: przegladsportowy.pl, Przegląd Sportowy

19.05.2018 12:43

(akt. 02.12.2018 11:27)

- To nie jest mój pierwszy ważny mecz w życiu, ani premierowy sezon w ekstraklasie. Takie spotkania trzeba umieć rozegrać, pokazywać pewność siebie - mówi w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" przed meczem z Lechem w Poznaniu obrońca Legii, Michał Pazdan.

- Obrońca musi być w rytmie meczowym, wtedy nie zastanawia się, po prostu reaguje. Biegnie, bo wie, gdzie spadnie piłka. Niezwykle ważne jest też czucie partnerów, którzy graja obok ciebie: stopera, bocznego obrońcę, defensywnego pomocnika.


W tym na pewno nie pomagają częste rotacje, których w Legii w pierwszych dwóch wiosennych miesiącach było mnóstwo.


- Rotacje są potrzebne, ale wtedy gdy piłkarze dobrze się już poznają. W przeciwnym razie pojawia się problem, bo nie wiesz, czego się spodziewać. Nikt nie lubi grać w ciemno, chodzi o to, by wiedzieć, czego możesz się spodziewać ze strony partnera.


Pan wie, czego spodziewać się po Inakim Astizie?


- Tak. Bardzo dobrze mi się z nim gra, bo on podobnie analizuje, podobnie myśli, jak ja.  Nie musimy między sobą dużo rozmawiać, najważniejsze, że podobnie reaguje na sytuacje boiskowe. Czasami jeden zawodnik może mieć od drugiego większe umiejętności piłkarskie, ale gdy wychodzi na boisko, to zespół wcale dobrze nie funkcjonuje. Bo najważniejsza jest drużyna.


Czuje się pan spokojniejszy, kiedy ma obok siebie Astiza, niż gdy partnerem w obronie był Francuz William Remy?


- W pierwszych meczach ligowych grałem z Remym, choć podczas obozu rozegraliśmy razem tylko 45 minut sparingu. Do tego doszli nowi zawodnicy na pozycji defensywnego pomocnika, było zupełnie inne ustawienie całej drużyny. Kiedy oglądam mecze Napoli, Juve czy Romy, to widzę, że tam defensorzy grają ze sobą od trzech do ośmiu lat. Niczego nie uda się przyspieszyć, w piłce nie da się ulepić drużyny w dwa tygodnie.


Powiedział pan, że bardzo ważne jest, by wejść we właściwy rytm. Kiedy pan to poczuł?


- Na początku rundy pojawiło się sporo nowych zawodników w pierwszej jedenastce, nowe ustawienie. Każdy chciał grać ofensywnie i nie trzeba było być geniuszem, by zauważyć, że w pierwszych meczach nie było zachowanej równowagi między obroną a atakiem. Dlatego nasze mecze tak wyglądały, kilka z nich zasłużenie przegraliśmy. W takich sytuacjach uwaga skupia się na obrońcach. Jeśli nie ma odpowiedniego ustawienia na boisku i jest sporo strat, to zawsze będziesz spóźniony, niezależnie czy nazywasz się Michał Pazdan czy Sergio Ramos. No i wtedy w pierwszej kolejności uderza się w zawodników, którzy powinni ciągnąć zespół.

Do niedawna mało kto jeszcze wierzył, że zdobycie przez was mistrzostwa wciąż jest możliwe. A pan?


- Mówię szczerze, że nie miałem ani chwili zwątpienia. Wiedziałem, że mamy naprawdę dobry zespół, najlepszą kadrę w Polsce i w końcu to musi zaskoczyć. Kiedy po porażce z Zagłębiem Lubin w Warszawie (0:1) większość osób traciła w nas wiarę, powiedziałem jednemu z fizjoterapeutów, Wojtkowi Frukaczowi: „Zobaczysz, że trzeci raz z rzędu wygramy ligę, a wcześniej zdobędziemy Puchar Polski. I wtedy przyjdę do was i napijemy się czegoś mocniejszego”. Trzyma mnie za słowo. Wierzyłem, że wszystko pójdzie w dobrą stronę. Ale na razie spokojnie, bo dziś nic nie jest przesądzone. Nie możemy ani mówić, ani myśleć, że jest to mecz o mistrzostwo. Podstawą jest rozegranie normalnego spotkania. Jeśli zaprezentujemy się jak z Górnikiem, to powinno być dobrze. Musimy być sobą, zagrać ze swobodą.


Zapis całej rozmowy można przeczytać na stronach "Przeglądu Sportowego".

Polecamy

Komentarze (13)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.