Domyślne zdjęcie Legia.Net

Michał Żewłakow: Nowe stadiony, nowe możliwości

Marcin Szymczyk

Źródło: Rzeczpospolita

20.07.2011 08:48

(akt. 14.12.2018 01:33)

<p>W Polsce buduje się coraz więcej stadionów - są to nie tylko areny na Euro 2012, ale także obiekty klubowe. Biznesmeni, kibice i urzędnicy coraz częściej zadają sobie pytanie czy stadiony będą na siebie zarabiać? O tym jak to wygląda poza granicami Polski opowiada piłkarz Legii Michał Żewłakow. - W dniu meczu stadion jest świętym miejscem dla kibiców. W inne dni - czymś w rodzaju mobilnego biura dla rozmaitych firm. Wykupywanie lóż na stadionach stało się już standardem. W dzisiejszym czasach świadczy o prestiżu i stabilizacji finansowej firmy lub osoby prywatnej. Niemal w każdym klubie, w którym grałem, zaproszenie do loży traktowane było jako nagroda dla pracownika i promocja firmy - opowiada "Żewłak"</p>

Co znaczy mobilne biuro?

- W lożach, przy okazji meczów, załatwia się rozmaite interesy i podpisuje umowy. Można mieć firmę gdziekolwiek, ale finalizacja jakiejś sprawy na stadionie, z widokiem na zielone boisko, dodaje rozmowom uroczystego charakteru. Tak dzieje się w Belgii i w Pireusie, a z opowiadań kolegów wiem, że na setkach innych stadionów w Europie też.

Czy piłkarze biorą udział w takich przedsięwzięciach?

- W Brukseli dość powszechną praktyką był udział zawodnika w obiedzie wydawanym na stadionie przez jakąś firmę. Jeśli piłkarz z powodu kontuzji lub kartek nie mógł grać, stawał się gościem honorowym takiego obiadu. Rozdawał autografy, ustawiał się do zdjęć i opowiadał. Czasami otrzymywał za to pieniądze, ale zazwyczaj robił to na prośbę klubu. A w umowie mieliśmy punkt mówiący o obowiązku promowania pracodawcy.

Znalazł się pan kiedyś w takiej roli?

- Podczas gry w Anderlechcie Bruksela. To wcale nie jest męczące. Poznaje się ludzi, nawiązuje kontakty. Ja zawarłem znajomość z dyrektorem banku, co przydało mi się, kiedy przyszedłem do niego w sprawie swoich pieniędzy. Anderlecht czerpał bardzo duże dochody z restauracji i sklepu klubowego na stadionie. Kiedy grałem w Excelsior Mouscron, mniejszym klubie i mieście, zawsze przed meczem odbywały się tam przyjęcia na 300 osób. Z Mouscron było bliżej do Lens we Francji niż do Brukseli, trzeba było zdobywać klientów mogących współpracować z klubem i takie obiady były najlepszą ku temu okazją.

Co innego niezwiązanego z futbolem widział pan na stadionach?

- W Brukseli i Mouscron na stadionach organizowano dla piłkarzy lekcje języków. Na większych stadionach są kaplice. W Dortmundzie pod jedną z trybun znajduje się areszt. Opowiadali mi koledzy z Schalke, że jechali na trening z dziećmi, które zostawiali w klubowym przedszkolu na stadionie. Większość szanujących się klubów ma na stadionach swoje muzea, z których wychodzi się obowiązkowo przez sklep. Standardem są salony fitness. Legię dopiero poznaję, ale widzę, że ma ogromne możliwości. Jest już tu to, co być powinno, ale przede wszystkim jest powierzchnia do wynajęcia. A na niej nie można stracić.

Rozmawiał: Stefan Szczepłek

Polecamy

Komentarze (8)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.