News: Michał Żyro: Wracam do treningów z pełnym obciążeniem

Michał Żyro: Wracam do treningów z pełnym obciążeniem

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy, przegladsportowy.pl

29.10.2015 09:34

(akt. 07.12.2018 19:15)

- Praca indywidualna po kontuzji jest trudniejsza niż regularne treningi i meczą Od ubiegłego poniedziałku ćwiczę dużo mocniej niż wcześniej - do zajęć w siłowni doszły treningi biegowe, tlenowe na boisku. W czwartek miałem konsultację z doktorem Jackiem Jaroszewskim w sprawie kostki Wszystko jest dobrze. Niedługo zaczynam trenować z pełnym obciążeniem - opowiada na łamach "Przeglądu Sportowego" Michał Żyro.

- Z Lechem w Poznaniu wyskoczyłem do główki i spadając, noga uciekła. Była mocno skręcona, ale chciałem pomóc w walce o mistrzostwo, więc próbowałem wszystkiego: brałem zabiegi, odpoczywałem, decydowałem się na zastrzyki, zaciskałem zęby, ale kostka przeszkadzała. Podczas czerwcowego obozu w Leogang znowu ją skręciłem, więc pracowałem w „kartkę”. W sierpniowym meczu z Kukesi zostałem mocno kopnięty i konieczny był gruntowny „remont”. Dziś cieszę się, że dokuczliwy problem zniknął.


- Mam 23 lata, z czego ponad dwa straciłem na leczenie. Wciąż jestem futbolowym żółtodziobem. Miałem kłopoty z plecami, mięśniem łydki, przepukliną w pachwinie i teraz kostką. Zwykle pauzowałem po około pół roku. Najszybciej wrócę na boisko teraz - po trzech miesiącach. Czas szybko ucieka.


- Zaraz po operacji założono mi gips na prawie cztery tygodnie. Noga cały czas musiała być pod kątem 90 stopni żeby więzadła się nie rozciągnęły - inaczej zabieg nie miałby sensu, dalej nie trzymałyby kostki. Miesiąc nie wychodziłem z domu, leżałem w łóżku, jakbym miał uraz kręgosłupa. Później założono mi lżejszy gips i, żeby nie nadwyrężyć kostki, poruszałem się na wózku inwalidzkim. Pogoda była fatalna, chodzenie o kulach po mokrym jest niebezpieczne. I    najważniejsze - kiedy obudziłem się po zabiegu kostki, doktor Jaroszewski zapytał: „To kiedy robimy nos?”. Byłem przerażony i zmęczony kroplówkami, nieprzespanymi nocami a tu trzeba było nastawić przegrodę. Operację nosa, który złamałem w finale Pucharu Polski z Lechem, zrobiłem tydzień po zabiegu kostki. Znowu mnie usypiali, ale przynajmniej następnego dnia byłem w domu. Nie mogłem wykonywać najmniejszego wysiłku - raz, że mógłbym uszkodzić kostkę, dwa, istniało ryzyko, że z nosa poleci krew. Przez miesiąc nic nie robiłem - w trakcie dnia spałem, żeby szybciej zleciał. Później oglądałem telewizję, grałem w play station, żeby się „zmulić”, ale przed trzecią nie zasypiałem. Wstawałem w południe, potem drzemka i funkcjonowałem od 18 - tak mijały dni. We wrześniu zacząłem przyjeżdżać na Legię, na zabiegi. Nie mogłem prowadzić auta, więc woziła mnie Ola. Poruszałem się o kulach, ale fąjnie było znowu postawić stopę na ziemi.


- Trochę mnie ominęło, m.in. zmiana trenera. Nie ma ludzi niezastąpionych. Brakowało nam iskry w głowie, błysku w oku i siły w nogach. Ciężko było kogokolwiek zaskoczyć.


Cały zapis rozmowy z Michałem Żyrą można przeczytać w dzisiejszym wydaniu "Przeglądu Sportowego".

Polecamy

Komentarze (43)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.