News: XVI kolejka Lotto Ekstraklasy - Lechia na czele

Minęła XI kolejka Lotto Ekstraklasy

Łukasz Pazuła

Źródło: Legia.Net

03.10.2016 07:40

(akt. 21.12.2018 15:28)

W XI kolejce Lotto Ekstraklasy oglądaliśmy kilka bardzo ciekawych spotkań. Najefektowniej swój mecz wygrała Cracovia, która rozgromiła Koronę Kielce u siebie 6:0. Jednostronne widowisko oglądaliśmy również przy Łazienkowskiej 3, gdzie Legia Warszawa pokonała Lechię Gdańsk 3:0. Z potknięcia gdańszczan skorzystał Bruk-Bet Termalica Nieciecza. Zespół Czesława Michniewicza zwyciężył 2:1 na wyjeździe ze Śląskiem Wrocław i awansował na drugie miejsce w tabeli.

Ruch Chorzów 1:2 Zagłębie Lubin


Zagłębie szybko objęło prowadzenie. W 3. minucie Krzysztof Janus dośrodkował piłkę w pole karne z rzutu wolnego, Łukasz Janoszka uderzył futbolówkę głową i pokonał Kamila Lecha. Ruch szybko jednak odpowiedział dwoma akcjami. Za każdym razem prostopadłe podanie posyłał Łukasz Surma. W jednej i drugiej sytuacji adresatem zagrania był Jarosław Niezgoda. Wypożyczony legionista za pierwszym razem szukał w polu karnym Kamila Mazka, za drugim jednak sam zdecydował się na strzał i doprowadził do wyrównania. Kilka chwil później lubinianie znów próbowali zaskoczyć gospodarzy, lecz tym razem golkiper „Niebieskich” powstrzymał strzelca pierwszego gola. Mecz stał w pierwszej połowie na bardzo dobrym poziomie, ale wynik do przerwy już się nie zmienił.


Po przerwie lubinianie przejęli inicjatywę. Strzeli nawet gola, ale sędzia dopatrzył się w całej sytuacji faulu i nie uznał bramki. W 62. minucie „Niebiescy” przeprowadzali kontrę, Mazek jednak źle zagrał do kolegi i akcja poszła w drugą stronę. Ostatecznie w polu karnym Piotr Ćwielong blokował dośrodkowanie ręką i arbiter wskazał na „wapno”. Skutecznie jedenastkę egzekwował Janus. Wyrównać mógł Jakub Arak, który zastąpił Niezgodę. Napastnik chorzowian nie zdołał jednak pokonać Martina Polacka. „Miedziowi” zwyciężyli z drużyną Waldemara Fornalika 2:1.


Bramki: Niezgoda (8. min.) - Janoszka  (3. min.), Janus (63. min. - k.)


Żółte kartki: Ćwielong- Guldan, Janoszka


Widzów: 5 781

Ruch: Lech – Konczkowski, Cichocki, Oleksy, Moneta – Surma, Urbańczyk (67’ Nowak) – Mazek, Lipski, Ćwielong (82’ Visnakovs) – Niezgoda (64’ Arak)


Zagłębie: Polacek – Tosik, Guldan, Jach, Cotra – Janus, Piątek, Kubicki, Janoszka (79’ Buksa) – Nespor (46’ Rakowski), Papadopulos (72’ Woźniak)


Górnik Łęczna 1:2 Lech Poznań


Do ataku pierwsi ruszyli górnicy. Najpierw na listę strzelców mógł się wpisać Gerson, ale po jego strzale mieliśmy tylko rzut rożny. Jednakże po tym kornerze z piętki uderzył Piotr Grzelczak, który pokonał Matusa Putnockiego. Lech mógł odpowiedzieć po akcji Darko Jevticia w 20. minucie. Niewidoczny do tej pory pomocnik zagrał idealne prostopadłe podanie do Macieja Makuszewskiego między dwóch obrońców. Skrzydłowy minął Sergiusza Prusaka, ale później trafił tylko w słupek. Bardzo podobną sytuację miał później strzelec jedynego gola w pierwszej połowie. Grzelczak też okiwał golkipera, ale później nie trafił do pustej bramki.


Później dominowali już tylko lechici. Poznaniacy raz za razem oddawali strzały. W końcu do wyrównania doprowadził Maciej Gajos po centrze z lewej strony Szymona Pawłowskiego. Niedługo potem Grzelczak miał swoją trzecią sytuację bramkową. Przyjął futbolówkę w polu karnym, uderzył z woleja, ale tym razem Putnocky nie dał się pokonać. O losach spotkaniach przesądził Makuszewski. Skrzydłowy dostał znakomite górne podanie od Tomasza Kędziory i przelobował piłkę nad wybiegającym Prusakiem. Lech zwyciężył 2:1.


Bramki: Grzelczak (13. min.) – Gajos (71. min.) Makuszewski (90. min)


Żółte karki: Dźwigała, Jurisa – Makuszewski, Kędziora


Widzów: 7 078


Górnik: Prusak – Komor (46’ Sasin), Szmatiuk, Gerson, Leandro – Bonin, Danielewicz, Dźwigała, Piesio, Jurisa (62’ Hernandez) – Grzelczak (89’ Pitry)


Lech: Putnocky – Kędziora, L. Nielsen, Bednarek, Kadar – Trałka (60’ Gajos), Tetteh – Makuszewski, Jevtić (82’ Majewski), Pawłowski – Robak (74’ Kownacki)


Arka Gdynia 1:2 Piast Gliwice


Arka znalazła w końcu pogromcę na swoim stadionie. Gdynianie u siebie nie przegrali od około roku. Pierwszego gola strzelił Gerard Badia. Hiszpan kropnął z rzutu wolnego, piłka odbiła się od muru i zmyliła Konrada Jałochę. Wyrównać próbował Marcus da Silva, jednakże nie potrafił pokonać Jakuba Szmatuły. Brazylijczyk zrobił to dopiero w 53. minucie meczu. Pewnie egzekwował jedenastkę. Kolejne okazje miał Paweł Abott, ale napastnik oddał pięć strzałów i po żadnym z nich futbolówka nie zatrzepotała w siatce. Decydującą bramkę zdobył Hebert. Brazylijski obrońca wykorzystał zagranie z rzutu rożnego Michała Masłowskiego i gliwiczanie mogli cieszyć się ze zwycięstwa.


Bramki: da Silva (53. min. - k.) – Badia (18. min.),Hebert (88. min.)


Żółte karki: da Silva – Sedlar, Hebert, Pietrowski


Widzów: 7 658


Arka: Jałocha - Zbozień, Marcjanik, Sołdecki, Warcholak - da Silva, Łukasiewicz, Marciniak (68' Hofbauer), Bożok (85' Yussuff) - Szwoch - Zjawiński (46' Abbott)


Piast: Szmatuła - Pietrowski, Girdvainis, Sedlar, Hebert, Mraz -  Moskwik, Murawski (46' Szeliga), Korun, Badia (85' Masłowski) - Jankowski (73' Gotal)


Wisła Płock 2:3 Wisła Kraków


W pojedynku dwóch imienniczek lepsza okazała się być Wisła z Krakowa. „Biała Gwiazda” od początku ruszyła do ataku. Najpierw swoją okazję strzelecką miał Zdenek Ondrasek. Napastnik został zablokowany za pierwszym razem, lecz los dał mu drugą szansę i futbolówka spadła pod jego nogi ponownie. Snajper znów huknął, ale tym razem jego próba była nieprecyzyjna. „Kobra” sam nie wpisał się na listę strzelców, ale po chwili pięknie asystował przy bramce Mateusza Zachary. Następnie wynik podwyższył Richard Guzmics, który wykorzystał centrę z kornera Bobana Jovicia. Jeszcze przed przerwą płocczanie mogli złapać kontakt ze swoimi rywalami. Po dośrodkowaniu Dominika Furmana z rzutu wolnego, Jose Kante strzelił głową na bramkę. Jednak zawodnik gości wybił piłkę z linii bramkowej. Hiszpański gracz beniaminka dostał jeszcze jedno zagranie od „Furmiego”, natomiast tym razem powstrzymał go Michał Miśkiewicz.


Skoro po podaniach Furmana nikt nie chciał strzelić gola krakowianom, były zawodnik Legii sam wziął się za strzelanie. Miśkiewicza pokonał z rzutu karnego, podyktowanego za faul na Piotrze Wlazło. Do wyrównania doprowadził Giorgi Merebaszwili po świetnej asyście Kante. Płocczanie w 78. minucie mogli objąć prowadzenie, ale Arkadiusz Reca niecelnie uderzył głową po centrze „Furmiego” z kornera. Kiedy wydawało się, że mecz zakończy się remisem, indywidualną akcją, jak w spotkaniu z Piastem Gliwice, popisał się Patryk Małecki. Skrzydłowy kropnął zza „szesnastki” i pokonał Seweryna Kiełpina. Końcowy rezultat 3:2 dla gości.

Bramki: Furman (49. min. - k.), Merebaszwili (69. min.) – Zachara (12. min.), Guzmics (34. min.), Małecki (90. min.)


Żółte kartki: Reca - Jović, Mójta, Guzmics


Widzów: 7 558


Wisła Płock: Kiełpin – Stępiński, Szymiński, Bożić, Sylwestrzak – Wlazło (74’ Reca), Furman, Rogalski (76’ Ilijew), Kriwiec, Merebaszwili – Kante (84’ Drozdowicz)


Wisła Kraków: Miśkiewicz – Jović (58’ Cywka), Guzmics, Sadlok, Mójta (52’ Pietrzak) – Boguski, Mączyński, Popović, Zachara (87’ Głowacki), Małecki - Ondrasek


Legia Warszawa 3:0 Lechia Gdańsk


W minioną sobotę Legia rozegrała najlepsze spotkanie w obecnym sezonie. Ba! Można zaryzykować stwierdzenie, iż legioniści takiego futbolu nie zaprezentowali od spotkania z Piastem Gliwice, gdy wygrali u siebie 4:0. „Wojskowi” ruszyli od samego początku do ataku. Fani Lechii mogli cieszyć się, że do przerwy ich zespół wysoko nie przegrywał. Gdańszczan ratował Vanja Milinković-Savić, który w 49. minucie popełnił jednak błąd przy centrze Adama Hlouska. Bramkarz wypuścił piłkę, a za jego pleców wyskoczył Guilherme i w końcu sędzia wskazał na środek boiska.


Po straconej bramce trener Piotr Nowak zdecydował się zmienić ustawienie swojej drużyny. Od tej pory zaczął grać trzema obrońcami, co na rozpędzoną Legię podziałało jak płachta na byka. „Wojskowi” odpowiedzieli kolejnymi trafieniami. Na listę strzelców wpisał się ponownie Guilherme, a potem Nemanja Nikolić. Legioniści mogli strzelić jeszcze więcej goli, ale Milinković-Savić, robił co mógł, by powstrzymać gospodarzy. Momentami gościom zwyczajnie dopisywało szczęście. Biało-zieloni swoje okazje stworzyli dopiero przy wyniku 0:3, ale nie zdołali tego dnia pokonać Arkadiusza Malarza.


Bramki: Guilherme (49. min., 59. min.), Nikolić (71. min.)


Żółte kartki: Radović, Hlousek, Nikolić - Peszko, Maloca


Czerwona kartka: Radović (dwie żółte)


Widzów: 18 929


Legia: Malarz - Bereszyński, Czerwiński, Rzeźniczak, Hlousek - Radović, Jodłowiec, Odjidja-Ofoe, Guilherme (77' Kazaiszwili) - Hamalainen (54' Moulin) - Nikolić (90' Wieteska)


Lechia: Milinković-Savić - Wojtkowiak, Maloca, Nunes (54' Kuświk), Wawrzyniak - F. Paixao, Sławczew, Krasić, Chrapek (60' Wolski), Peszko (68' Haraslin)- M. Paixao


Cracovia 6:0 Korona Kielce


Nie minął kwadrans, a Mateusz Szczepaniak w Krakowie napoczął rywala. Niedługo później na 2:0 podwyższył Krzysztof Piątek. Jakub Wójcicki dogrywał futbolówkę z prawej strony, a napastnik pokonał Michala Peskovicia głową. Trzeciego gola strzelił Marcin Budziński. Pomocnik, jak to ma w zwyczaju, kropnął z dalszej odległości i bramkarz nie miał żadnych szans. Jeśli się komuś wydawało, iż „Pasy” zakończą strzelanie w drugiej połowie, to się pomylił. Zaraz po powrocie z przerwy Miroslav Covilo wpisał się na listę strzelców, wykorzystując centrę z rzutu wolnego. W 64. minucie drugie trafienie zanotował były snajper Zagłębia Lubin. Zawodnik klęczał w polu karnym, piłka jednak po rykoszecie zmierzała w jego kierunku, a on skierował ją do pustej bramki. Końcowy rezultat ustalił Mateusz Wdowiak.


Bramki: Szczepaniak (15. min.), Piątek (23. min., 64. min.),  Budziński (34. min.), Covilo (47. min.), Wdowiak (87. min)


Żółte kartki: Polczak - Marković, Wierchowcow


Widzów: 8 867


Cracovia: Sandomierski – Wójcik (71’ Deleu), Malarczyk, Polczak, Brzyski – Cetnarski (66’ Jendrisek), Dąbrowski, Covilo, Budziński, Szczepaniak – Piątek (75’ Wdowiak)


Korona: Pesković – Rymaniak, Wierchowcow, Dejmek, Kallaste – Palanca (70’ Cebula), Możdżeń, Grzelak, Marković (57’ Pilipczuk), Kiełb – Sekulski (79’ Alabo)


Śląsk Wrocław 1:2 Bruk-Bet Termalica Nieciecza


We Wrocławiu tylko piłkarze z Niecieczy strzelali gole. Samobójcze trafienie w 23. minucie zanotował Patryk Fryc, który próbował przeciąć dogranie Kamila Bilińskiego. Śląsk mógł niedługo później strzelić kolejnego gola, ale Krzysztof Pilarz obronił uderzenie Ryoty Morioki. Japończyk wcześniej przebiegł pół boiska, mijając po drodze rywali, ale nie zdołał pokonać golkipera Bruk-Betu. Później do głosu doszli goście. Najpierw Mateusz Kupczak, próbował wykorzystać centrę Guilherme Sityi z kornera. Następnie Mariusz Pawelec faulował w polu karnym Wojciecha Kędziorę. Jedenastkę pewnie egzekwował sam poszkodowany.


Wrocławianie przegrali to spotkanie na własne życzenie, ponieważ zaraz po przerwie z boiska wykluczony został Felipe Goncalves. Portugalczyk otrzymał dwie żółte, a w konsekwencji czerwoną kartkę. W 63. minucie po zamieszaniu w polu karnym, gola na wagę trzech punktów strzelił Konrad Osyra. Obrońcę próbował blokować Pawelec, ale piłkarz Śląska nie zdołał uratować swojej drużyny. Bruk-Bet zwyciężył i przynajmniej do spotkania Pogoni Szczecin z Jagiellonią Białystok awansował na pierwsze miejsce w  tabeli Lotto Ekstraklasy.


Bramki: Fryc (23. min. - sam.) – Kędziora (40. min. - k.), Osyra (63. min.)


Żółte karki: Goncalves, Pawelec - Sitya, Osyra, Pleva


Czerwona kartka: Goncalves (dwie żółte)


Widzów: 7 907


Śląsk: Pawełek – Pawelec, Celeban, Dwali, Augusto – Dankowski, Goncalves, Stjepanović (52’ Idzik), Morioka, Alvarinho (80’ Madej) - Biliński


Bruk-Bet: Pilarz – Fryc, Osyra, Putiwcew, Sitya – Gergel, Babiarz (58’ Gutkovskis), Kupczak, Pleva, Stefanik (79’ Misak) – Kędziora (73’ Nowak)


Jagiellonia Białystok 0:0 Pogoń Szczecin


W ubiegłym tygodniu obie drużyny dwa razy mierzyły się ze sobą. Raz w Szczecinie, drugi raz w Białymstoku. Pierwszy pojedynek odbył się w rozgrywkach o Puchar Polski. „Portowcy” pokonali drużynę Michała Probierza 4:1. Teraz białostoczanie chcieli się zrewanżować, ale w ostatnim niedzielnym spotkaniu Lotto Ekstraklasy nie zobaczyliśmy żadnej bramki. Jednak obie ekipy stworzyły sobie kilka okazji do strzelenia gola.


W 20. minucie Adam Gyurcso zagrał wyśmienite, prostopadłe podanie do Adama Frączczaka. Były legionista złożył się do strzału, ale fatalnie chybił.  Tuż przed przerwą fantastycznego gola mógł strzelić Ivan Runje, Chorwat uderzył futbolówkę z przewrotki, ale trafił tylko w słupek. W drugiej połowie Jagiellonia zdominowała swoich rywali, lecz nie była w stanie pokonać tego dnia dobrze dysponowanego Dawida Kudły.


Żółte kartki: Fojut, Gyurcso


Widzów: 16 850


Jagiellonia: Kelemen – Burliga, Runje Guti, Tomasik – Frankowski, Grzyb, Góralski, Romanczuk (46’ Szymański), Mackiewicz (46’ Świderski) - Cernych


Pogoń: Kudła – Rapa, Rudol, Fojut, Lewandowski – Frączczak (68’ Akahoshi), Murawski, Piotrowski (63’ Obst), Drygas, Gyurcso – Zwoliński (82’ Kitano)

Polecamy

Komentarze (3)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.