Domyślne zdjęcie Legia.Net

Miroslav Radović: Swoboda mi służy

Marcin Szymczyk

Źródło: Życie Warszawy

23.11.2010 08:29

(akt. 15.12.2018 06:12)

- Moim obowiązkiem jest jak najlepiej pomagać drużynie i tylko to mnie interesuje. Zaufanie kibiców cieszy, ale też nakłada na mnie jeszcze większą odpowiedzialność. Tym mocniej muszę walczyć, żeby pokazać, że chcę wykorzystać szansę, którą dostałem od trenera. Wszyscy wiedzą, jak zaczęliśmy, i z tego powodu trener szukał najlepszych rozwiązań. Wtedy również ja dostałem szansę. Ale przecież sam nie wygrywam meczów, to drużyna w pewnym momencie złapała odpowiedni rytm - mówi w rozmowie z "Życiem Warszawy" Miroslav Radović.
Nie było takie pewne, że pan tę szansę dostanie. W pewnym momencie znalazł się pan na meczu Młodej Ekstraklasy razem z Piotrem Gizą, którego już w klubie nie ma. Dla pana zaczęła się wtedy, paradoksalnie, dobra passa.

- Taki jest los piłkarza. Dzisiaj jesteś tu, jutro jesteś tam. Trzeba być gotowym na wszystko. To było dla mnie coś nowego. Pierwszy raz grałem w takim meczu, ale nie miałem wyjścia. To było ciężkie przeżycie, ale nie byłem jedyny, który tam musiał zagrać. Powiedziałem sobie, że muszę tę okazję wykorzystać, żeby było jasne, że można na mnie też liczyć w przyszłości. Trener docenił moje zaangażowanie i dał mi szansę. Z Zagłębiem Lubin zagrałem już w podstawowym składzie.

Przez ten czas przewinęło się w Legii kilku trenerów. Za którego było najtrudniej?

- Może powiem na odwrót. Na początku pobytu w Legii miałem bardzo dobry kontakt z Dariuszem Wdowczykiem i teraz jest podobnie z Maciejem Skorżą.

Trener Skorża mówi też, że w tym sezonie podniósł pan głowę w szatni.

Przyszło dużo nowych zawodników, a tych z dłuższym stażem zostało tylko kilku. Dlatego pomyślałem, że teraz muszę bardziej pomagać tej drużynie, bo przecież nie można oczekiwać od chłopaka, który jest w Warszawie tydzień, że to on będzie wiodącą postacią. Może stąd taka zmiana? Wiem, że mam potencjał, żeby tej drużynie pomóc, muszę go tylko umieć wykorzystać. Staram się tym nowym pomagać, bo sam wiem, jak to było po przyjeździe do Warszawy, a teraz to jest moje ulubione miasto po Belgradzie.

A jak to było z pana nową pozycją na boisku?

- To był wyłącznie pomysł trenera. Powiedział, że chce mnie tam spróbować. Nie spodziewałem się, że tak łatwo i szybko się przestawię. Całe życie musiałem uważać, bo tuż za plecami miałem linię boczną, a teraz mam miejsce i swobodę. Ale nie wybieram pozycji. Jak będzie trzeba, zagram i na lewej pomocy. Decyzja zawsze należy do trenera.

Rozmawiał: Łukasz Majchrzyk

Zapis całej rozmowy dostępny jest w dzisiejszym wydaniu "Życia Warszawy"

Polecamy

Komentarze (3)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.