News: Mirosław Trzeciak: Praca w Legii jest trudna

Mirosław Trzeciak: Praca w Legii jest trudna

Marcin Szymczyk

Źródło: Polska The Times

03.10.2011 19:18

(akt. 13.12.2018 00:48)

<p>Były dyrektor sportowy Legii Warszawa opowiada o swojej pracy przy Łazienkowskiej. Co ciekawe uważa, że zrobił praktycznie same pozytywne rzeczy. Negatywnych nie było, albo były one przemyślanymi decyzjami koniecznymi. Zapraszamy do lektury ciekawszych fragmentów rozmowy Mirosława Trzeciaka z "Polską the Times".</p>

Gdy pracowałem w Legii, rozwój akademii był dla mnie priorytetem i kilka kwestii udało się usprawnić. Skoordynowaliśmy pracę trenerów, wprowadziliśmy metodologię pracy nad przygotowaniem fizycznym. Zawiozłem trenerów do Pampeluny gdzie pokazano nam wszystko to, co w innych klubach skrzętnie się ukrywa. Tej zimy również zaprosiłem Jacka Mazurka do Hiszpanii. Legia robi w kwestii szkolenia więcej, niż inne kluby, co widać choćby po tym, że wychowankowie akademii pukają do pierwszej drużyny. Gdy pracowałem w Warszawie skończyłem także z powszechną dawniej praktyką oddawania młodych piłkarzy innym klubom za bezcen. Ja ich wypożyczałem aby mieli szanse wrócić na Łazienkowską. Jednak w akademii wciąż jest dużo do zrobienia. Brakuje np. szefa szkolenia. Marzy mi się ktoś mądry, z ogromnym doświadczeniem w pracy z młodzieżą. Dla mnie to mógłby być Pan Kapera.


Skauting też warto by chyba poprawić.


- Spodziewałem się, że poruszy Pan tę kwestię. Chodzi o Roberta Lewandowskiego?


Dokładnie.


- Nie chcę tłumaczyć tego po raz kolejny, przypomnę więc tylko fakty. Po pierwsze: Robertowi w przeszłości pokazano w Legii drzwi i to z pewnością nie było dla niego zachętą. Po drugie: Nieprawdą jest, że się na nim nie poznaliśmy. Trudno było nie zauważyć jego fantastycznej gry w Zniczu Pruszków. Po trzecie: Bez trudu mogliśmy zaoferować Lewandowskiemu wyższy kontrakt, niż Lech, na przeszkodzie stanęły jednak warunki postawione przez jego menedżera. Zwłaszcza procent dla niego z następnego transferu. Kiedy przyszedłem do Legii 90 procent kontraktów było obarczonych takimi klauzulami. Zostałem zatrudniony między innymi dlatego, by to zmienić.


Może warto było jednak się zgodzić?


- Lech się zgodził, a potem kwestionował zasadność ustaleń. My postawiliśmy sprawę jasno, a warunki umowy nie mieściły się w ramach naszych procedur transferowych. Sportowo popełniliśmy błąd, ale w tamtym momencie nie mogliśmy postąpić inaczej. Przypomnę jednak, że również za mojej kadencji podpisaliśmy kontrakty z Kucharczykiem, Rybusem czy Borysiukiem, którzy razem kosztowali nas nieco ponad 100 tys euro.


A także z Tito, Descargą, Arruabarreną...


- Descarga był kapitanem drużyny Primera Division, osobowością. Minie sto lat i taki piłkarz nie przyjedzie do polskiej ligi. Przypominam, że w pierwszym meczu w Legii doznał poważnego urazu kolana, z którego już się nie wyleczył i przez ten uraz zakończył karierę. "Arru" w zeszłym sezonie strzelił ponad 20 goli dla Leganes. Nie pomogli Legii, ale czas konfliktu z kibicami szczególnie dla obcokrajowców był bardzo trudny. Prawdę mówiąc moim faworytem do ataku był Kolumbijczyk Ramos ale 400 tys dol za wypożyczenie i 1,5 mln za wykup przekraczało nasz budżet. Szkoda bo ten piłkarz długo nie mógł znaleźć klubu w Europie a dziś jest wart 10 mln euro.


Wróci Pan jeszcze Polski?


- Gdyby pojawiła się ciekawa propozycja, to na pewno bym ją rozważył. Ale dziś jestem szczęśliwy w Osasunie.


Z perspektywy czasu, dlaczego nie wyszło w Legii?


- Nie jestem takim pesymistą. W czasie i okolicznościach, w których pracowaliśmy, udało nam się zrobić wiele dobrych dla Legii rzeczy. Natomiast muszę przyznać że praca w tym klubie nie jest łatwa, szczególnie dla piłkarzy. Legia jest tak popularna, że bardzo wielu ludzi pragnie przy niej zwrócić na siebie uwagę za wszelką cenę. Atmosfera wokół klubu jest często dzika i drapieżna.


Mówi Pan teraz jak Beenhakker. On też narzekał na polskie piekiełko.


- Tutaj miał rację, Polska jest w tej kwestii wyjątkowa.


Nie przesadza Pan? W Hiszpanii media też potrafią nieźle "pojechać".


- Zgoda, ale tam krytyka odnosi się do działań danego człowieka. Jego umiejętności zawodowych. Bywa jadowita, ale nie obraża się "ad personam" z taką łatwością i na taką skalę jak w Polsce. U nas nie ma żadnych granic, czy to w sporcie, czy w polityce. Obaliliśmy już wszystkie autorytety i co gorsza, nie ma nikogo, kto mógłby nad tym zapanować. Dlatego Pan wybaczy, ale ja nie będę brał w tym udziału, choć mógłbym. Przez kilka lat pracy w Legii napatrzyłem się wystarczająco na kulisy naszej piłki. Nigdy też nie będę krytykował ludzi tam pracujących. Przeciwnie - mogę mówić o nich wyłącznie dobrze. Legia to profesjonalnie zarządzany klub.


Tylko nie przekłada się to na wyniki.


- Przełoży, spokojnie. Legia ma potencjał, dobrego trenera. Wyniki nie zawsze przychodzą od razu. Real Madryt też ostatnio nie wygrywa, choć pracuje tam najlepszy trener świata. Real ma pecha, bo z takim składem i takim trenerem wygrałby każdą ligę świata, poza hiszpańską.

 

Zapis całej rozmowy z w Polsce the Times

 

Rozmawiał: Hubert Zdankiewicz

Polecamy

Komentarze (22)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.