Walerian Gwilia, Paweł Wszołek

Mistrzowie opuścili Legię. Dziękujemy za wszystko!

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

01.06.2021 17:30

(akt. 01.06.2021 19:30)

Marko Vesović, Walerian Gwilia, Igor Lewczuk, Mateusz Cholewiak, Radosław Cierzniak, Paweł Wszołek i Inaki Astiz zakończyli współpracę z pierwszym zespołem Legii Warszawa (nie licząc graczy wypożyczonych). Ich umowy nie zostały przedłużone. Zapraszamy na podsumowanie występów tych zawodników w barwach stołecznego klubu.

Najdłużej z Legią, bo od 2007 roku, związany był Inaki Astiz. Zadebiutował w dość pamiętnym spotkaniu, z Vetrą w Wilnie, którego wynik został zweryfikowany na 3:0 dla rywali. Hiszpan praktycznie z miejsca wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie. I przez wiele lat był podporą warszawskiej defensywy. Wyróżniał się dobrym czytaniem gry i ustawianiem się na boisku. W 2015 roku środkowy obrońca związał się z APOEL-em Nikozja, w barwach którego zdobył dwa mistrzostwa Cypru. Po dwóch latach powrócił do Legii, a od poprzedniego sezonu dbał o współpracę między pierwszą a drugą drużyną, pełniąc rolę mentora dla młodych graczy. W ostatnich miesiącach regularnie występuje w III-ligowych rezerwach. Dodajmy, że 37-latek ma na koncie cztery mistrzostwa Polski i sześć pucharów krajowych. Wszystko wskazuje na to, że zostanie przy Łazienkowskiej w nieco innej roli.

Igor Lewczuk przychodził do Legii z Zawiszy Bydgoszcz, "śmieszkowano", że jako dodatek do Michała Masłowskiego. Szybko jednak okazało się, że to z niego Legia będzie miała więcej pożytku. W dwa lata z przeciętnego ligowca wyrósł na jednego z najlepszych obrońców. Zapracował na transfer do Girondins de Bordeaux i opuścił Warszawę podczas ostatniego dnia letniego okna transferowego, w roku 2016. Pożegnał się ze stołecznym klubem tuż po awansie do Ligi Mistrzów. Jego następcą został Jakub Czerwiński. Lewczuk reprezentował francuski zespół przez trzy sezony, a przed rozgrywkami 2019/2020 wrócił do Legii. Najpierw siedział na ławce i czekał na szansę. Ale gdy wywalczył miejsce w składzie, to nie zawodził. Ba, często grał jak profesor. Był utrapieniem dla rywali, czasem skuteczny aż do bólu. Podobnie było w ostatnich miesiącach.

Jesienią był pewny, nieustępliwy i efektywny w pojedynkach z przeciwnikami. Kapitalnie czuł się w grze w kontakcie, nieco gorzej było z wyprowadzaniem piłki. Nie cofał nogi ani głowy i dwa razy dość poważnie ucierpiał po zderzeniach z rywalami. W meczu z Rakowem zderzył się z Vladislavsem Gutkovskisem. W przerwie opuścił boisko, pojechał do szpitala, a tam na głowie założono mu dziesięć szwów. Przeciwko Omonii miał podejrzenie wstrząśnienia mózgu, a mimo to zdecydował się na pozostanie na murawie. Nie dokończył spotkania z powodu drugiej żółtej, a w konsekwencji czerwonej kartki (dodajmy, że niezasłużonej). Miał za sobą solidne występy ze Śląskiem, Cracovią (grał niczym profesor) czy Pogonią. Nieźle zaprezentował się też przeciwko Lechii Gdańsk i dwóm klubom z Poznania: Warcie oraz Lechowi. Czasem faulował zbyt często, ale przy tak kontaktowym stylu gry jest po prostu takie ryzyko. W tym roku rozegrał dwa mecze, dwa z… Podbeskidziem. Przez większą część rundy wiosennej leczył urazy. Zdołał się wykurować na ostatni mecz, wbiegł na murawę w 64. minucie i mógł po raz ostatni wystąpić w barwach "Wojskowych".  

Jest szansa, by pełnił podobną funkcję do tej, jaką w ostatnich dwóch sezonach miał Astiz. Tyle, że Lewczuk znajduje się w niezłej dyspozycji sportowej i może chcieć gdzieś jeszcze pograć przez rok czy dwa. Wszechstronny na boisku (środek obrony, a w przeszłości i prawa obrona), świetny człowiek poza nim.

Legia kusiła Radosława Cierzniaka (ówczesnego bramkarza Amiki Wronki) już w 2006 roku. Wówczas Łukaszem Fabiańskim zainteresowany był Alex Ferguson. Do transferu wtedy nie doszło, lecz parę lat później, dokładnie w 2016 roku, Cierzanik trafił na Łazienkowską. Można powiedzieć, że związał się z "Wojskowymi" u schyłku kariery, rzadko bywał podstawowym bramkarzem, ale miał nieoceniony wkład w każdy sukces. Ma w CV m.in. występ przeciwko Borussii Dortmund (4:8) w fazie grupowej Ligi Mistrzów, dość często bronił także w Pucharze Polski. Najlepszy, pod względem liczby meczów, był dla niego sezon 2018/2019 – rozegrał wtedy 15 spotkań w ekstraklasie. Dziesięć z nich miało miejsce w drugiej części sezonu, gdy godnie zastępował kontuzjowanego Radosława Majeckiego. Wspomógł drużynę również w samej końcówce ubiegłych rozgrywek ligowych, gdy Majecki wyruszał do Monaco. W zakończonym niedawno sezonie zagrał dwa razy: w meczu o Superpuchar i w ostatniej, 30. kolejce. W spotkaniu z Podbeskidziem (1:0) pojawił się na boisku w 46. minucie. Zmienił legendę klubu, Artura Boruca, i mógł pożegnać się z kibicami, którzy wrócili na trybuny. Najlepsze podsumowanie Cierzniaka? Dobry duch drużyny, dobry człowiek, dobry bramkarz.

Radosław Cierzniak

Marko Vesović trafił do Legii na początku 2018 roku i bardzo szybko przebił się do wyjściowej "jedenastki". Już w czwartym meczu strzelił gola przeciwko Lechowi Poznań (2:1). Parę miesięcy później świętował dublet: mistrzostwo i Puchar Polski. Na starcie sezonu 2018/2019 narzekał na ból w kolanie, który zwiększał się po wysiłku i spowodował pauzę w grze na ok. sześć tygodni. Gdy Czarnogórzec wrócił do zdrowia, to wrócił i do podstawowego składu, wygryzając Pawła Stolarskiego, z którego – w trakcie nieobecności – chętnie korzystał Ricardo Sa Pinto. Vesović to zawodnik wszechstronny, dynamiczny, mogący grać na boku obrony i pomocy, reprezentant Czarnogóry.

W pierwszej części tamtych rozgrywek (2019/2020) prezentował się solidnie, miał przebłyski gry świetnej, ale w 2020 roku wrzucił jeszcze wyższy bieg. Był największym wygranym przerwy spowodowanej pandemią. Stał się najlepszym piłkarzem Legii, a być może całej ekstraklasy. Grał jak z nut. Kto wie, być może przepisem na sukces okazało się przejście na wegetarianizm, o czym mówił w jednym z wywiadów? Szybki, dynamiczny, mijał rywali niczym tyczki. W obronie również spisywał się bez zarzutu. Na finiszu poprzednich rozgrywek doznał poważnej kontuzji. Wrócił dopiero pod koniec niedawno zakończonego sezonu. Miał przedłużyć umowę, ale wtedy do akcji wkroczyła jego żona, obrażając klub i jego właściciela za pośrednictwem Instagrama. Zamknęła drzwi do rozmów w sprawie nowej umowy. Nie można jednak zapomnieć o tym, ile dobrego "Veso" dał Legii przez ostatnie lata. A dał naprawdę dużo.

Marko Vesović

W połowie sezonu 2018/2019 Walerian Gwilia trafił do Górnika Zabrze na zasadzie wypożyczenia z FC Luzern. Stał się czołową postacią śląskiej drużyny. Po pół roku Legia wykupiła go ze szwajcarskiego klubu. Sprowadzenie pomocnika na początku poprzednich rozgrywek było bardzo dobrym pomysłem Legii. Pomocnik dał drużynie wiele jakości. Jego bramki i asysty znacząco pomogły warszawiakom w zdobywaniu punktów w lidze. Czasami wypominano mu nieskuteczność, spowalnianie akcji, ale jak na pierwszy sezon w nowym klubie, Gruzin spisał się naprawdę dobrze. W pierwszej połowie 2020 roku był jednym z lepszych graczy w zespole.

O ile tamten sezon był bajeczny w wykonaniu Gwilii, to rozgrywki, które przed niedawno się zakończyły, już takie nie były. Przede wszystkim, brakowało mu statystyk. Zawodnik zaczął ligę w podstawowym składzie, potem w trzech meczach z rzędu wchodził z ławki rezerwowych, a później wrócił do wyjściowej "jedenastki", aż doznał urazu. Miał przebłyski formy, ale i mniej efektywne spotkania. Na pewno przeszkodą była dla niego kontuzja i kwarantanna, przez co ominął sześć ligowych gier z rzędu. W tym roku prezentował się poprawnie: nie popełniał większych błędów, ale też i za bardzo nie zachwycił. To jednak bardzo dobry piłkarz, który chce pomagać drużynie jak najwięcej. Można go wyróżnić za szukanie gry na jeden kontakt, wbieganie w pole karne w wielu akcjach ofensywnych. Potrafił świetnie podać, ale pod warunkiem, że dostał piłkę przodem do bramki i miał trochę miejsca. Gdy otrzymywał futbolówkę będąc tyłem do bramki, to przeważnie oddawał ją do tyłu. Gruzin miał w wygasającym kontrakcie klauzulę, która umożliwiała klubowi jednostronne przedłużenie umowy. Tyle, że wiązało się to z automatyczną podwyżką. Władze Legii z zapisu w kontrakcie nie skorzystały, a mogły to zrobić jedynie do końca marca. Piłkarz ma kilka propozycji, wkrótce będzie wiadomo, z kim się zwiąże.

"Vako" dał kibicom wiele pozytywnych chwil w sezonie 2019/2020. W tych rozgrywkach było mniej powodów do radości, ale to solidny zawodnik, reprezentant kraju. Miał duży szacunek do tego, gdzie grał. Szybko nauczył się języka polskiego, zarażał innych pozytywną energią, łatwo nawiązywał kontakt, pomagał nowym zawodnikom (ostatnio m.in. Jasurbekowi Yaxshiboyevowi oraz Artemowi Szabanowowi) w procesie aklimatyzacji. Bardzo dobry piłkarz, wspaniały człowiek. Oby więcej takich osób. 

Początki Mateusza Cholewiaka przy Łazienkowskiej były naprawdę obiecujące. Można powiedzieć, że był lekiem na ewentualny kłopot w zestawieniu składu, ze względu na wszechstronność. - Bardzo spodoba się warszawskim kibicom, ponieważ umie grać w piłkę. Mimo wieku, wniesie sporo jakości – mówił o nim trener Mirosław Dawidowski, z którym współpracował w SMS-ie. I wszystko to się w pierwszym półroczu potwierdziło. Pozytywnie zaskoczył zwłaszcza tuż po pandemii.

W pierwszej części rozgrywek 2020/2021 nie trenował, leczył uraz. Później błysnął - jego gol dał awans do 1/8 finału Pucharu Polski. W lidze rozegrał cztery mecze (trzy z nich w grudniu), po wejściach z ławki. Od marca dość często wspomagał drugi zespół. W rundzie jesiennej miał propozycje z innych klubów, ale zablokowano wtedy jego transfer z uwagi na deficyt zawodników operujących swobodnie piłką lewą nogą. Jest bardzo pracowity, silny fizycznie, szybki, mocno stoi na nogach. Spędził w Legii półtora roku, głównie jako "zadaniowiec", nie narzekał, akceptował decyzje trenerów. Odszedł mając dwa mistrzowskie tytuły.

Mateusz Cholewiak

Paweł Wszołek był cennym wzmocnieniem w pierwszej części sezonu 2019/2020. Po dwóch tygodniach intensywnych treningów wywalczył miejsce w podstawowym składzie i nie oddał go do końca poprzednich rozgrywek. W trakcie gry wykazywał dojrzałość i doświadczenie zebrane na Wyspach oraz we Włoszech. Potrafił z łatwością zrobić przewagę w ofensywie, poprzez minięcie rywala na skrzydle i dośrodkowanie w pole karne. Nieźle radził sobie po prawej stronie z Marko. Ich współpraca mogła się podobać i przynosiła sporo korzyści. Wszołek bazował na szybkości i sile, jego liczby budziły uznanie. Wiosną 2020 roku mecze bardzo dobre przeplatał ze słabymi.

Sezon 2020/2021 zaczynał na skrzydle, a kończył jako wahadłowy. Przesłanki, że może dać sobie radę na nowej pozycji dał już w Dubaju. Trener Czesław Michniewicz nie ukrywał, że jest zadowolony z z jego postawy. Trener mówił, że widzi go bliżej linii obrony. Już w pierwszym meczu w nowym ustawieniu miał asystę przy bramce Luquinhasa. Był bohaterem przeciwko Śląskowi (1:0). W akcji bramkowej nie dało się zatrzymać. Otrzymał podanie od Bartosza Kapustki, w mgnieniu oka wbiegł w pole karne i oddał płaski strzał w kierunku dalszego słupka. Kolejkę później trafił w meczu z Wartą (3:2). W pierwszej fazie sezonu zarzucano mu za małą skuteczność, za małą pazerność na zdobycie bramki. Wszołek częściej asystował. Po kościach rozeszła się afera w przerwie meczu z Wisłą Płock. W ostatnich tygodniach przegrywał rywalizację z Josipem Juranoviciem. Byłemu reprezentantowi Polski w czerwcu skończył się kontrakt. Miał kilka ofert z zagranicy. Ostatecznie, trafił do Unionu Berlin, klubu z Bundesligi

Podsumowanie występów zawodników, którym skończyły się kontrakty z Legią:

Inaki Astiz - 273 mecze, 10 bramek, 61 żółtych kartek, 4 czerwone kartki

Igor Lewczuk - 133 mecze, 6 bramek, 27 żółych kartek, 5 czerwonych kartek

Radosław Cierzniak - 38 meczów, 2 żółte kartki

Marko Vesović - 82 mecze, 4 bramki, 13 asyst, 19 żółtych kartek, 2 czerwone kartki

Walerian Gwilia - 70 meczów, 11 bramek, 10 asyst, 4 żółte kartki

Mateusz Cholewiak - 23 mecze, 4 bramki, 1 asysta, 1 żółta kartka

Paweł Wszołek - 59 meczów, 12 bramek, 15 asyst, 9 żółtych kartek

Polecamy

Komentarze (86)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.