Domyślne zdjęcie Legia.Net

Mucha: Trzeba zapłakać

Marcin Szymczyk

Źródło: Polska The Times

06.04.2010 09:12

(akt. 16.12.2018 07:43)

Obrazek po sobotnim meczu Lecha z Legią. Wywiadu pod szatnią gości udziela bramkarz warszawskiej drużyny <strong>Jan Mucha</strong>. Pytany o atmosferę na stadionie Słowak długo waży słowa, aż w końcu nie wytrzymuje. I mówi, że Warszawa może się wstydzić i uczyć od Poznania, jak się gra w piłkę i jak się dopinguje, krótko mówiąc: ściągnąć z Wielkopolski przepis na święto futbolowe. - Trzeba zapłakać nad tym, co dzieje się w Warszawie - puentuje Mucha.

 

Komentarz Polska the Times - Mamy dziś w Polsce dwa modele współpracy z kibicami. Ten poznański polega na wygodnym założeniu: świetna atmosfera za każdą cenę. Nawet jeśli trzeba przymknąć oko na szemraną działalność fanów, z którymi współpracujemy. Słowem: traktujmy ich jak zwykłych klientów - dopóki nie rozrabiają na stadionie, nie wnikajmy w szczegóły. Tak jak nie czynią to właściciele teatrów, kin, dyskotek czy supermarketów. Sprzedają towar czy usługi każdemu, kto zapłaci.

Jest też model drugi, ten warszawski, polegający na konsekwentnym ignorowaniu kibiców w całości i przyjęciu założenia: będzie piękny stadion, fani sami się znajdą. Efekt? Puste trybuny, a zamiast dopingu szyderstwa i kpiny. Prezesowi Walterowi trudno się nawet dziwić, że nie mięknie, a stadiony w Polsce nazywa wylęgarnią chamstwa. Jak mało kto ma prawo tak mówić, bo można się nie zgadzać ze szczegółami jego strategii, zresztą wielokrotnie ją na tych łamach krytykowaliśmy, ale poziom plugastwa pod adresem właściciela ITI przekroczył cywilizacyjny poziom i każe stanąć po stronie Waltera.

Od dziennikarza wymaga się wyrazistych opinii, w tym wypadku opowiedzenia się po którejś ze stron. Niech będzie, że nudzę, ale założenie złotego środka w starożytności wymyślono nieprzypadkowo. Bliżej mi do tego, co robią w Poznaniu, bo tam na meczach, gdy kibice rykną, przechodzą ciarki. Dla takich widowisk można znieść wiele. Ale władze Kolejorza są blisko przekroczenia cienkiej granicy, która przypomina mechanizm właściciela sklepu zastraszanego przez bandytów: płacisz haracz, masz spokój. Tyle że cena i żądania będą rosnąć. Z kolei w Warszawie chcą eliminować bandytów, a wylewają dziecko z kąpielą. I zostawiają za sobą spaloną ziemię.

Polecamy

Komentarze (24)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.