News: Nemanja Nikolić: Kibicowanie Legii to styl życia

Nemanja Nikolić: Kibicowanie Legii to styl życia

Łukasz Pazuła

Źródło: Legia.Net

08.07.2017 21:00

(akt. 02.12.2018 12:25)

Gdy opuszczał klub, na naszej stronie zagłosowaliście, że odejście Nemanji Nikolicia będzie największym osłabieniem Legii Warszawa. Mimo iż „Niko” trafił do Chicago Fire w zimowym okienku transferowym, został najlepszym strzelcem legionistów w sezonie 2016/2017. Kibice wciąż pamiętają o reprezentancie Węgier, często kibicują mu w mediach społecznościowych. "Niko" radzi sobie doskonale, zdobywa bramkę za bramką w MLS. Czy Nemanja wróci jeszcze kiedyś do stolicy Polski? Na to pytanie odpowiedział: Nigdy nie mów nigdy.

Jeśli napiszemy, że Legia Warszawa nie miała w XXI wieku takiego napastnika, jak Nemanja Nikolić, to raczej nie miniemy się z prawdą. Reprezentant Węgier przez półtora roku strzelił ponad 55 goli. W pierwszym sezonie został królem strzelców w Ekstraklasie. W kolejnych rozgrywkach zdobył najwięcej bramek dla warszawiaków, mimo iż w zimowym okienku transferowym odszedł do Chicago Fire. - Czułem, że jestem częścią czegoś wielkiego. Najważniejsze, że zdobywałem z klubem tytuły i realizowałem cele. To wiele dla mnie znaczy. Wcale nie byłbym szczęśliwy, gdybym strzelał gole, grał w wielu meczach, a nie wygrywał w tym czasie nic z drużyną. Piłka nożna to sport drużynowy. Razem z nią odnieśliśmy sukcesy, więc to jest najważniejsze. W półtora roku strzeliłem ponad 50 goli, to fantastyczny rezultat. W pierwszym roku zdobywałem bramki w lidze niemal z każdej pozycji, to było niesamowite. Z tego co wiem, to pobiłem sporo klubowych rekordów, wygrałem indywidualne nagrody. A przecież z drużyną też wygraliśmy wiele. Teraz na jesieni mogłem zadebiutować w Lidze Mistrzów. Mogę powiedzieć, że wygrałem wszystko, co mogłem. To niesamowite. Dziękuję wszystkim za półtora roku, pozdrawiam kibiców i życzę wszystkiego dobrego – mówił „Niko” świeżo po transferze.


Nikolić szybko zaaklimatyzował się za oceanem. Węgier znów z niebywałą regularnością strzela kolejne gole. Zanotował już szesnaście trafień w osiemnastu spotkaniach. W maju został wybrany najlepszym piłkarzem MLS, a teraz fani wytypowali go, do wzięcia udziału w meczu gwiazd Major League Soccer. Spotkanie zostanie rozegrane 2 sierpnia. „Niko” razem z m.in. Bastianem Schweinsteigerem (kolegą z Chicago Fire), Davidem Villą, Sebastianem Giovinvo, Kaką czy Timem Howardem zagra przeciwko Realowi Madryt. My natomiast zapraszamy do lektury rozmowy z byłym napastnikiem Legii.


Kiedy patrzę na twoje statystyki, dochodzę do wniosku, że nie potrzeba ci czasu, żeby się zaaklimatyzować w nowej drużynie.


- Taki miałem cel, by szybko zaaklimatyzować się w nowym zespole. Miałem ogromne wsparcie sztabu szkoleniowego oraz działaczy. Od samego początku dali mi sygnał, że wierzą we mnie i powiedzieli, żebym się z niczym nie spieszył. Nie czułem presji z ich strony. Warto jednak wspomnieć, że w Legii i w Videotonie również szybko zacząłem strzelać gole. W Chicago musiałem się nauczyć tego, jak zachowują się pomocnicy, a oni próbowali wyczuć, jak ja się poruszam po boisku. Zawsze będę biegł w wolne przestrzenie. Oni to zrozumieli i zgraliśmy się. Pracujemy bardzo mocno i tych okazji do zdobycia kolejnych bramek jest coraz więcej.


Dzięki twoim golom, Chicago Fire awansowało na pierwsze miejsce w tabeli. Ty natomiast jesteś najlepszym strzelcem w lidze. Jesteś dumny, że masz więcej zdobytych bramek od takich zawodników, jak David Villa czy Sebastian Giovinco?


- To nie tylko moja zasługa, że zajmujemy pierwsze miejsce w tabeli. Cały zespół na to pracuje. Zimą Chicago sprowadziło kilku doświadczonych i utalentowanych zawodników. Szybko wkomponowaliśmy się do założeń taktycznych trenera. Naszym początkowym celem było zagwarantowanie sobie miejsca w play-offach. W MLS nie ma jednak oczywistych wyników. W szczególności trudne są wyjazdowe spotkania. Dlatego bardzo ważne było dla nas regularne zdobywanie punktów. Teraz jesteśmy pewni siebie, wiemy, iż możemy narzucić rywalom swój styl i go zdominować. Staramy się to robić. Jesteśmy głodni sukcesów.


Jeśli chodzi o mój dorobek strzelecki, to nie zerkam na listę strzelców po każdej kolejce. Wykonuję swoją pracę. Staram się strzelić tyle goli, ile tylko mogę. Rozpiera mnie duma, że występuję w lidze z tak fantastycznymi piłkarzami i jestem dla nich godnym rywalem.


Niedługo po twoim przejściu do Chicago Fire, dołączył do was nowy  Bastian Schweinsteiger. Czy to najlepszy piłkarz z jakim grałeś do tej pory?


- "Basti" jest niesamowity. Zarówno na boisku, jak i poza nim. Odkąd przyjechał, pokazuje nam swój profesjonalizm. To prawdziwy mistrz! On zawsze chce wygrywać. To bardzo przyjazny facet, który stara się każdemu pomóc. Staramy się czerpać od niego jak najwięcej. Nie przyjechał do Stanów Zjednoczonych na emeryturę. Ciężko pracuje, żeby wszystkim pokazać, iż wciąż potrafi poprowadzić siebie i drużynę na wyższy poziom.


Możesz porównać grę w Chicago Fire i w Legii?


- Musisz wiedzieć, że „soccer” nie jest jeszcze tak popularny jak typowy amerykański sport np. baseball, basketball, NFL (futbol amerykański – przyp. red.) czy hokej. Chicago jest tego dobrym przykładem, ponieważ wymienione przeze mnie dyscypliny mają tutaj wielką tradycję. Powoli jednak trafiamy do serc kibiców. Zdarzyły się już nam mecze, gdzie bilety zostały wyprzedane. Naszym celem jest przyciągnięcie fanów na nasz stadion. Nie chciałbym jednak porównywać obydwu lig i klubów. Legia to specjalne miejsce. Kibicowanie jej to styl życia.


Wiesz, że pomimo twojego wyjazdu w zimowym okienku transferowym, byłeś najlepszym strzelcem Legii na koniec sezonu?


- Tak, widziałem. To tylko potwierdza to, o czym zawsze mówiłem. W polskiej ekstraklasie nie strzela się łatwo goli. Jestem dumny z tego, co osiągnąłem grając przy Łazienkowskiej.


Musiałeś dobrze czuć się w Warszawie, ponieważ mimo że nie byłeś już zawodnikiem Legii, zostałeś w niej trochę dłużej, zanim przeprowadziłeś się do Chicago.


- Moja rodzina kocha Warszawę. Bardzo podobało się nam się miasto. Moje dzieci lubiły swoje przedszkole. Poznałem w Polsce dobrych przyjaciół. MLS startuje w marcu. Mieliśmy więc wcześniej dwa obozy przygotowawcze na Florydzie. Moi bliscy przeprowadzili się do mnie, kiedy ja już wszystko zdołałem uporządkować. Myślę o mieszkaniu, samochodzie i szkole.


Po odejściu z Legii zastanawiałeś się, czemu tak mało grałeś w Lidze Mistrzów?


- To była decyzja trenera. Byłem rozczarowany, ponieważ możliwość gry Legii w Lidze Mistrzów zatrzymała mnie w Warszawie. Miałem ogromny udział w awansie do tych elitarnych rozgrywek. Miałem więc nadzieję, że będę w nich regularnie grał. Nigdy nie wytłumaczono mi, dlaczego postąpiono w ten sposób. Mimo wszystko, zostawiam to za sobą.


Gdybyś grał regularnie w Lidze Mistrzów, zostałbyś w Legii?


-
To nie był główny powód mojej decyzji. Zostałbym w Legii, gdyby zarząd usiadł ze mną do rozmów i przekonałby mnie, że zależy im na mojej osobie. Mogli zaoferować nowy kontrakt. Jednakże uważam, iż mój transfer okazał się dobry dla obu stron. Legioniści zrobili dobry biznes, a ja jestem we właściwym miejscu.


Śledzisz mecze Legii?


- Nie oglądałem meczów na żywo, jest zbyt duża różnica czasu. Legia rozgrywa mecze zwykle w porze naszego treningu. Zerkałem jednak na skróty, na wyniki, jestem kibicem Legii, cieszyłem się z mistrzostwa Polski. Miałem w tym sukcesie swój udział. Zawsze będę miło wspominał pobyt w Warszawie. Teraz życzę Legii kolejnych sukcesów, awansu do Ligi Mistrzów. By to było możliwe, konieczne będą jednak wzmocnienia. Potrzeba dwóch-rzech graczy - kreatywny pomocnik i ze dwóch napastników.


Jest szansa, że któregoś dnia znów ujrzymy cię w Legii?


-
W futbolu wszystko jest możliwe. Nigdy nie mów nigdy. Spędziłem cudowny czas w Legii. W moim sercu zawsze znajdzie się dla niej miejsce. Jednakże spełniam się teraz w Chicago Fire. Planuję tam spędzić kolejne lata.

Polecamy

Komentarze (64)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.