Domyślne zdjęcie Legia.Net

Oceniamy piłkarzy Legii!

Jerzy Zalewski

Źródło: Legia.Net

27.09.2009 20:05

(akt. 17.12.2018 03:36)

W VIII kolejce Ekstraklasy doszło do hitowo zapowiadającego się spotkania Legia Warszawa - Lech Poznań. Mecz stał na dość dobrym poziomie i był ciekawym widowiskiem. Po golach <b>Bartłomieja Grzelaka</b> i <b>Takesure Chinyamy</b> podopieczni <b>Jana Urbana</b> pewnie pokonali poznaniaków 2:0. Redaktorzy Legia.Net z ciekawością oglądali to spotkanie i jak zawsze oceniali zawodników w skali 1-10 (gdzie 6 oznacza całkiem niezłą grę, 1 oznacza beznadziejny występ, zaś 10 to nota idealna gdzie piłkarzowi wychodziło wszystko).
Trzeba przyznać, że trener Urban po raz pierwszy od dawna trochę nas zaskoczył zestawieniem wyjściowej jedenastki. Zagrał odważnie, ofensywnie i to przyniosło oczekiwany efekt – zwycięstwo. Drużyna mimo słabszych okresów prezentowała się dobrze, a w ofensywie nawet lepiej, niż w defensywie. W przekroju całego meczu Legia była zespołem lepszym i odniosła zasłużone zwycięstwo. Na słowa pochwały zasługują zarówno zawodnicy jak i trener, który trafnie przewidział skład rywali i odpowiednio dobrał taktykę na mecz. Poniżej przedstawiam nasze redakcyjne oceny oraz skalę, którą się posługujemy: 1- Tragedia, to ma być piłkarz? 2 - Nieudany występ, gra w tym meczu była pomyłką. 3 - Bardzo słabo. 4 - Słabo. 5 - Przeciętnie, ale przyzwoicie. 6 - Nieźle, dość obiecująco. 7 - Dobrze. 8 - Bardzo dobrze. 9 - Wspaniale. 10 - Fenomenalnie, idealnie, wszystko się udało. Jan Mucha 8 - Kolejny szlagierowy mecz, w którym „Muszkin” znakomicie sobie poradził. Był bardzo pewnym punktem zespołu i jedynym graczem tego spotkania, który nie popełnił ani jednego błędu! Na samym początku piłkę z przed linii bramkowej wybijał Radović, ale słowacki bramkarz był już przygotowany do obrony uderzenia. W drugiej połowie kilka razy znakomicie spisał się broniąc trudne uderzenia. Jego interwencje w pojedynku z Lewandowskim, czy po strzale z rzutu wolnego Gancarczyka były najwyższej jakości. Tylko raz był bezradny po strzale głową Lewandowskiego, ale i tym razem na miejscu był Radović. Jakub Rzeźniczak 7 - Grał trochę nierówno, na szczęście udanych zagrań było więcej niż tych słabych. Grał niezwykle ofensywnie i zdarzało się, że wbiegał w pole karne jako skrzydłowy. Dośrodkowania były niezłe, współpraca z Radoviciem jest coraz lepsza. W defensywie bardzo ciekawie wyglądała jego rywalizacja z Wilkiem. Przeważnie to „Rzeźnik” był górą, ale kilka razy lechita urwał się legioniście. Raz złamał też linię spalonego, na szczęście sędziowie niesłusznie przerwali akcję. Nie zmienia to jednak faktu, że wypadł dość dobrze potwierdzając słuszność kolejnego powołania do reprezentacji. Inaki Astiz Ventura 6 - Twardy, waleczny, ale niezbyt skuteczny. W zbyt wielu sytuacjach dawał się ograć przeciwnikom. Miał trochę kłopotów z właściwym ustawianiem się, chociaż był na linii kiedy było trzeba. W pierwszej połowie grał dość dobrze, jednak z początkiem drugiej udzieliło mu się rozprężenie całej drużyny. Lewandowski zbyt łatwo sobie z nim radził, potem także Rengifo. Na szczęście pozbierał się i w końcówce było już znacznie lepiej. W starciu z nieco bardziej wymagającymi rywalami nie zaprezentował się już tak korzystnie, jak ostatnio. Dickson Choto 6 - Chwilami trudno było poznać, że to „czarna skała z Zimbabwe”. W pierwszej połowie zapadła w pamięć sytuacja, gdy Peszko oddając strzał wślizgiem o mały włos nie zdobył bramki. A przecież chwilę wcześniej Choto wygrał z nim pojedynek powalając piłkarza Lecha. Później „Dixi” nie pozwalał sobie na nonszalancję i grał bardziej skoncentrowany. Jednak na początku drugiej połowy dał się wymanewrować Lewandowskiemu dopuszczając go do sytuacji sam na sam z Muchą. Trochę gorzej wyglądało też wyprowadzanie piłki z własnej połowy. Tomasz Kiełbowicz 7 - Z obrońców miał najtrudniejsze zadanie do wykonania, gdyż po swojej stronie musiał toczyć pojedynki z najlepszym aktualnie graczem Lecha Sławomirem Peszko. I trzeba przyznać, że poradził sobie lepiej, niż wielu przewidywało. W pojedynkach biegowych dawał sobie radę dzięki doświadczeniu - znakomicie się ustawiał. Skrzydłowy Lecha zbyt wielu podań przez to nie otrzymał. Co więcej „Dziadek” włączał się do akcji ofensywnych dobrze współpracując z Rybusem i co chwila go obiegając. Niestety te wyjścia dawały sporo miejsca przy ewentualnych kontrach Peszce, dlatego „Kiełbik” nie często zapuszczał się pod pole karne rywali. Po około godzinie gry doznał urazu i wydawało się, że nie dokończy tego meczu. Jednak hart ducha nie pozwolił mu na zejście z murawy, zacisnął zęby i dograł spotkanie do końca. Miroslav Radović 7 - Tak naprawdę jest cichym bohaterem tego meczu, gdyż dwukrotnie wybijał piłkę z linii bramkowej. Dzięki niemu Legia zakończyła mecz bez straty bramki. W ogóle dość aktywnie uczestniczył w grze obronnej. W ataku był tyle groźny, co nieregularny. Wydawało się, że koledzy zbyt rzadko korzystali z jego umiejętności i dobrej dyspozycji. A gdy już był przy piłce to Gancarczyk miał niemałe problemy z zatrzymaniem Serba. Dobrze wyglądała jego współpraca z Rzeźniczakiem, często asekurował kolegę, gdy ten oskrzydlał akcje Legii. Dobry mecz Radovicia, zabrakło jedynie asysty, lub bramki. Cieszy jego powrót do dobrej formy. Maciej Iwański 7 - Przed meczem, jak i po meczu, był bardzo skromny. Kierował uwagę na kolegów, choć sam należał do wyróżniających się postaci. Grając jako nieco cofnięty pomocnik kierował grą Legii na miarę reprezentanta Polski. Widać było, że czuł się dobrze. Odbierał piłkę, podawał, dryblował i decydował się na strzały z rzutów wolnych. Jednak nad wykonaniem stałych fragmentów gry musi jeszcze trochę popracować. Oczywiście zdarzyło się też kilka strat i niecelnych podań, ale te można mu wybaczyć za przechwyt z 70. minuty, gdy znakomicie obsłużył Chinyamę i Legia zdobyła druga bramkę. Marcin Smoliński 5 - Czekał, czekał i się doczekał. Podobno nie spodziewał się, że zagra w tym meczu, a jednak wystąpił i to od pierwszej minuty. Czy swoją szansę wykorzystał? Według trenera i kolegów tak. Jednak naszym zdaniem potrafi grać znacznie lepiej. Po ciekawym początku meczu wydawał się nieco zagubiony, jakby sparaliżowany. Zbyt często tracił piłkę, choć umiał też ją ciekawie rozegrać. Z pewnością starał się, jednak nie był zbyt widoczny. Nie był to olśniewający występ, jednak zasługuje na kolejne szanse od trenera. Maciej Rybus 5 - Kolejny mecz, w którym „Rybka” ma swoje okazje, ale nie strzela bramek. Narobił sporo wiatru na boisku, nieźle radził sobie z pilnującym go Kikutem. Szczególnie dobrze szło mu w pierwszej połowie. Po ładnej akcji Grzelaka stanął oko w oko z Kasprzikiem, jednak mając nieco czasu na przymierzenie trafił piłką w jego nogę. Niestety czasem brakowało go w obronie, by wspomóc Kiełbowicza, jednak ten element w drugiej połowie uległ poprawie. W końcówce mógł jeszcze w dość ekwilibrystyczny i przypadkowy sposób zdobyć bramkę, ale opadająca po wysokim lobie piłka trafiła w poprzeczkę. Naszym zdaniem stać go na więcej. Bartłomiej Grzelak 8 - Jak na pierwszy mecz po blisko roku nieobecności na ligowych boiskach wypadł wyśmienicie. Już w pierwszej minucie umiejętnie grając ciałem został sfaulowany w polu karnym, lecz sędzia nie odgwizdał przewinienia. Potem długo aktywnie nękał obronę Lecha, m.in. wystawiając znakomicie piłkę Rybusowi. Niestety w pierwszej połowie nie udało mu się znaleźć patentu na pokonanie Kasprzika. Ale co się odwlecze to nie uciecze. Po zmianie stron wykorzystał braki w szybkości i zwrotności Bosackiego i podciął piłkę nad rozpaczliwie interweniującym bramkarzem Lecha. Nie jest jeszcze gotowy, by wytrzymać pełne 90 minut, więc powoli zaczął słabnąć i w końcówce został zmieniony przez Marcina Mięciela. Jednak bezsprzecznie pokazał, że warto na niego stawiać. Oby tylko zdrówko dpoisywało! Takesure Chinyama 7 - Kto uważał, że „Czini” nie potrafi dostrzec lepiej ustawionych partnerów musi zmienić zdanie. Owszem, zwykle gra egoistycznie, ale umie dostrzec będących na lepszych pozycjach kolegów. W ten sposób akcje Legii nie były monotonne i nie polegały jedynie na dograniu do Chinyamy i jego strzałach na bramkę. A czemu napastnik nie zawsze musi odegrać do partnera pokazał w 70. minucie, gdy zdobył drugą bramkę dla Legii. Niezbyt silne, ale precyzyjne uderzenie poprzedził efektownym zwodem. Ale było też niestety sporo niedokładności w rozegraniu piłki i niecelnych podań. To musiało mieć niewielki wpływ na naszą ocenę. Piotr Giza, Marcin Mięciel, i Sebastian Szałachowski - grali zbyt krótko by ich oceniać. Mieliśmy w Redakcji podział pomiędzy trzema zawodnikami, którym chcieliśmy nadać miano legionisty meczu. Ostatecznie został nim wracający po dłuuuuugiej przerwie Bartłomiej Grzelak. Mówi się o nim, że można na niego liczyć w bardzo ważnych spotkaniach i mecz z Lechem to potwierdził. Szkoda, że nie zdołał wykurować się na mecze w europejskich pucharach…

Polecamy

Komentarze (8)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.