News: Oceny piłkarzy Legii za mecz z Zagłębiem - dowiezione trzy punkty

Oceny piłkarzy Legii za mecz z Sheriffem - bezpłodny atak

Redakcja

Źródło: Legia.Net

27.08.2017 14:19

(akt. 21.12.2018 14:43)

W czwartek Legia w ostatniej rundzie eliminacyjnej Ligi Europy zremisowała z Sheriffem Tyraspol 0:0 i odpadła z rozgrywek. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz na samym dole w kolejności od najwyższej do najniższej. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 2 (1,99 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Czytelnicy zagłosowali w formie plebiscytu, przyznając niemal wszystkim piłkarzom takie same oceny, my jednak pokusimy się o ich zróżnicowane i ocenę gry każdego zawodnika. Przyczyną największej chyba kompromitacji Legii w europejskich pucharach w historii jest z pewnością zauważalny od wielu miesięcy brak jakichkolwiek schematów w rozegraniu ataku pozycyjnego. Mistrzowie Polski mieli zdobyć w Tyraspolu jednego gola, więc powinni tworzyć sytuacje podbramkowe, a jedyna w tym meczu była po wyrzucie piłki z autu. Zero gry zespołowej w ataku, straty w szarżach indywidualnych, brak stałych fragmentów gry i dzida od obrońców na napastnika obciążają po równo środek pola i graczy ofensywnych, nie mogą jednak wpływać na ocenę obrońców i bramkarza, których głównym zadaniem jest przecież bronienie dostępu do własnej bramki, a nie pozostawianie swoich pozycji i chodzenie w pole karne przeciwnika. Owszem, boczni obrońcy mają też określone zadania ofensywne, ale od 38. minuty Legia bocznych obrońców nie miała, tylko trzech środkowych. Ponieważ „Wojskowi” bramki nie stracili, to nie w nich, rzecz jasna poza Michałem Pazdanem, należy upatrywać winnych czwartkowej kompromitacji. Przez większość meczu trójka obrońców, choć nieprzyzwyczajona do gry w takim ustawieniu, dość skutecznie łapała rywali na spalone i dopiero pod koniec meczu zaczęła się rozsypywać. Katastrofalnie natomiast wyglądała gry, gdy legioniści byli przy piłce, bo wyglądało to, jakby pierwszy raz spotkali się na boisku i to grając z rywalem, który prawdopodobnie miałby problem, by utrzymać się w Ekstraklasie. Nie jest to zresztą żadna nowość, bo problem ten istnieje od lutego i systematycznie się pogłębia. Komentarzy pomeczowych było tyle, że w zasadzie wszystko już zostało powiedziane. Teraz mecze będą średnio raz w tygodniu, wyjazdy raz na dwa tygodnie, piłkarze będą mieli zgodnie ze swoimi postulatami czas na dłuższe odpoczynki, a trener będzie miał czas odbywać rozmowy przy kawie. Trzeba będzie wymyślać inne wymówki w przypadku kolejnych ewentualnych niepowodzeń.

 

Arkadiusz Malarz 6 (4,00 - ocena Czytelników). Obronił, co miał obronić, a w doliczonym czasie gry zagrał jako stoper dalekim wyjściem ratując zespół przed utratą gola. Nie ponosi żadnej winy za to, że jego koledzy nie potrafili tworzyć jakichkolwiek sytuacji pod bramką rywala. On zachował czyste konto, dając kolegom do końca spotkania szansę na wywalczenie awansu.

 

Artur Jędrzejczyk 4 (2,04). Legia w tym meczu musiała atakować, a przez pierwsze 38. minut prawy obrońca Legii nie dał kolegom w ataku nic poza jednym złym dośrodkowaniem. W trójce obrońców po zejściu Pazdana spisywał się najlepiej ze wszystkich aż do doliczonego czasu gry, gdy po prostu chyba umarł już ze zmęczenia.

 

Maciej Dąbrowski 4 (2,07). Dobra postawa do 80. minuty, zwłaszcza należy pochwalić kierowanie linią obrony po zejściu Pazdana i łapanie rywali na spalone. Miał jedną okazję po rzucie rożnym, ale jej nie wykorzystał. To co nazbierał pozytywnego Dąbrowski przez większość meczu roztrwonił w końcówce spotkania, kiedy zaczął popełniać błędy, które mogły skończyć się utratą przynajmniej jednego gola.

 

Michał Pazdan 1 (1,29). Nigdy nie zrozumiemy, jaki jest sens kłócenia się z sędzią, przecież arbitrzy raz podjętej decyzji o faulu i żółtej kartce nie zmieniają. A jak ktoś się chce z sędzią poszarpać, to zawsze kończy się to przedwczesnym spacerem do szatni, gdzie można poszarpać sobie co najwyżej ręczniki. Pazdan nie jest głównym winowajcą za remis w Tyraspolu, bo jak legioniści grali w jedenastu, to też nie potrafili stworzyć żadnej sytuacji podbramkowej, ale z pewnością kolegom mocno życie przez swoją głupotę utrudnił.

 

Adam Hlousek 4 (1,92). W odróżnieniu od „Jędzy” próbował włączać się do ataku przez 38. minut, ale tracił przy tym praktycznie wszystkie piłki, więc nie wiemy, który z bocznych obrońców był mniej pożyteczny w ataku. Na środku obrony radził sobie zaskakująco dobrze, ale też rywale zazwyczaj nie atakowali jego stroną. W doliczonym czasie gry cała defensywa legijna też się rozsypała, ale akurat winy Czecha było w tym chyba najmniej.

 

Tomasz Jodłowiec 3 (2,54). Do zejścia Pazdana najlepszy piłkarz Legii w polu, porządkował grę defensywną w środku pola i przeprowadzał piłkę na połowę przeciwnika. Wszystko skończyło się tuż przed przerwą, gdy „Jodła” przykleił się do pozycji przed trójką obrońców i pozostał tam aż do opuszczenia boiska wyłączając się zupełnie z gry. Nie było to sensowne, bo to Legia potrzebowała gola, a nie rywale. Mimo wszystko nie rozumiemy Jacka Magiery, który zdjął go z boiska zamiast któregoś z pozostałych środkowych pomocników, bo Jodłowiec przynajmniej mógł dawać nadzieję, na jakiegoś gola ze stałego fragmentu gry.

 

Krzysztof Mączyński 2 (1,85). Pozycja numer osiem, piłkarz, który powinien być najbardziej widoczny i mieć najwięcej kontaktów z piłką, a do tego wspierać odbiór w środku pola. Tylko w tym ostatnim widzieliśmy czasem Mączyńskiego, w rozegraniu kompletnie nie istniał i nie pokazywał się w ogóle do gry. Jak już dostawał piłkę, to zazwyczaj ją tracił. Obrońcom przy wyprowadzaniu piłki pozostawała więc wyłącznie dzida, albo granie na boki.

 

Michał Kucharczyk 2 (1,61). Był taki słynny mecz Polski z Danią, w którego humorystycznym opisie głównym bohaterem był Mariusz Kukiełka. W Tyraspolu „Kuchy” mocno się do niego upodobnił. Miał chyba najwięcej prób akcji jeden na jednego i większość z nich kończył wywaleniem się na murawę po kontakcie z przeciwnikiem nieodmiennie zakończonym błagalnym spojrzeniem na sędziego. Ilość strat może być trudna do policzenia nawet dla najwytrwalszych statystyków. Jedyny plus z jego gry był taki, że jako jeden z niewielu nie chował się za rywalami, tylko chciał grać i biegał od bramki do bramki. Powinien być zmieniony już po godzinie gry, nie wiemy, czemu Jacek Magiera tak długo trzymał go na boisku.

 

Thibault Moulin 2 (1,70). Skoro Francuz gra wciąż dobrze w defensywie, a oduczył się podawać, to wystawmy go na „dziesiątce”. Logika, którą kieruje się Jacek Magiera bywa czasem naprawdę trudna do przeniknięcia. Niezależnie od tego gdzie Moulin miał grać i tak robił to, co niemal w każdym meczu przez ostatnie - odbierał piłki w środku pola i niecelnie podawał, w efekcie czego Legia grała bez ofensywnego pomocnika. Nieoczekiwanie to jednak Francuz oddał najgroźniejsze uderzenie z dystansu na bramkę Mołdawian, co wiele mówi o skali zagrożenia, jakie „Wojskowi” stwarzali pod bramką przeciwnika. 

 

Dominik Nagy 3 (1,91). W drugiej połowie klon „Kuchego”, tyle, że mniej miał kontaktów z piłką, więc sumarycznie mniej się przewracał, ale procent strat miał podobny do Kucharczyka. Pierwszą część meczu w wykonaniu Węgra należy jednak ocenić nieco wyżej, bo sporo piłek przejął i dokładnie wyprowadził. To po jego zgraniu najlepszą sytuację tuż po przerwie miał Hamalainen. Ocena o punkt wyższa od reszty piłkarzy ofensywnych.

 

Kasper Hamalainen 1 (1,68). Skoro Fin nie umie grać tyłem do bramki, wystawmy go na pozycji środkowego napastnika. Niepojęte, że Jacek Magiera z żelazną konsekwencją próbuje pomysłu, który się nigdy nie sprawdził. Piłkę pod kryciem Fin przyjął dobrze dwa razy na kilkanaście prób, nie zagrał ani jednego dobrego podania pod bramką przeciwnika, a jedyną sytuację stworzoną mu przez kolegów zmarnował. „Hama”, by był z niego pożytek, powinien mieć bramkę i obrońców przed sobą, a nie za sobą. Nie pierwszy to niestety przypadek u trenera Legii upychania na boisku na różnych pozycjach jak największej liczby środkowych pomocników, choć nie ma to żadnego racjonalnego uzasadnienia.

 

Hildeberto Pereira 2 (1,79). Zagrał po swojemu. Wszedł, podryblował, potracił wszystko, co miał przy nodze, powalczył w odbiorze. Niczym to, oprócz walorów artystycznych, nie różniło się w efektywności od gry „Kuchego”, a było na pewno gorsze od tego, co prezentował Nagy przed przerwą. Portugalczyk na razie dość konsekwentnie uczestniczy w innych meczach niż reszta legionistów.

 

Armando Sadiku (1,62)  i Sebastian Szymański (1,79) grali zbyt krótko, by ich oceniać, nie zaprezentowali się jednak lepiej od tych piłkarzy, za których weszli na boisko.

 

Najlepszym legionistą czwartkowej kompromitacji mógł zostać wyłącznie Arkadiusz Malarz.

Oceny Czytelników:

 

Arkadiusz Malarz 4,00

Tomasz Jodłowiec 2,54

Maciej Dąbrowski 2,07

Artur Jędrzejczyk 2,04

Adam Hlousek 1,92

Dominik Nagy 1,91

Krzysztof Mączyński 1,85

Hildeberto Pereira 1,79

Sebastian Szymański 1,79

Thibault Moulin 1,70

Kasper Hamalainen 1,68

Armando Sadiku 1,62

Michał Kucharczyk 1,61

Michał Pazdan 1,29

Polecamy

Komentarze (2)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.