Domyślne zdjęcie Legia.Net

Ojciec i wychowawca z Szamotuł

Adam Dawidziuk

Źródło:

03.07.2006 00:06

(akt. 25.12.2018 13:32)

Młodzieżowa Szkoła Piłkarska w Szamotułach obchodzi w tym roku dziesięciolecie istnienia. Stała się sławna dzięki utalentowanym bramkarzom i trenerowi <b>Andrzejowi Dawidziukowi</b>. Spod jego ręki wyszli między innymi będący obecnie w Legii <b>Łukasz Fabiański</b>, <b>Maciej Gostomski</b> czy <b>Jacek Skrzyński</b>.
– Najpierw wybudowano bazę, stworzono warunki do treningu, a później oczekiwano efektów pracy. Właścicielem szkoły jest Krzysztof Sieja i tylko przed nim odpowiadam za wyniki. Po ośmiu z 10 lat pracy przyszły pierwsze efekty. Dochowaliśmy się bramkarzy, którzy zaczęli zasilać drużyny grające w pierwszej i drugiej lidze jak Jakub Szmatuła, Łukasz Załuska, Radosław Cierzniak, Łukasz Fabiański, Mirosław Dębiec, Maciej Gostomski, Jakub Jesionkowski, Jacek Skrzyński – mówi Dawidziuk. 40 chętnych na jedno miejsce Na początku istnienia MSP trener Dawidziuk jeździł po kraju i wyławiał utalentowanych bramkarzy. Obecnie młodzi golkiperzy sami się zgłaszają. Marzą, by grać jak Fabiański, chcą być Cierzniakiem. Na jedno miejsce jest aż 40 kandydatów. – W ciągu sezonu mogę ćwiczyć w szkole sześciu bramkarzy. Więcej miejsc nie ma. Dwóch reprezentuje barwy MSP Szamotuły, pozostali grają w trzecio- i czwartoligowych drużynach w Wielkopolsce. Wyjeżdżają także na staże motywacyjne do zachodnich klubów, gdzie zbierają doświadczenia. Niech zobaczą, że my nie jesteśmy gorsi w szkoleniu bramkarzy – uważa Dawidziuk. Idol Bramkarze mieszkają w bursie. Przed południem chodzą do szkoły. Po lekcjach mają trening, zaś wieczorem odrabiają lekcje. Nie mają czasu dla siebie, nie mają kiedy pojechać do domu. Wszyscy są wpatrzeni w swojego trenera, konsultują każdą życiową decyzję. – Między 15. a 19. rokiem życia chłopcy przechodzą najtrudniejszy okres – buntu, marzeń, rezygnacji. Jestem dla nich nie tylko trenerem. Muszę zastępować ojca i matkę. Nie przywiązując do tego wagi, nie byłoby sukcesów. Dlatego staram się dla nich być starszym bratem, ale surowym. Na razie paska używam do podtrzymywania spodni, a nie do sprowadzania bramkarzy na dobrą drogę. Ale udzielam im często reprymend. Ważne, by zdawali sobie sprawę, po co tu trafili. Muszą ciężko pracować i być konsekwentni – mówi Andrzej Dawidziuk. Plan czteroletni – Nie traktuję zawodu jak obowiązek, ale przyjemność, za którą mi jeszcze płacą. Przygotowuję bramkarzy do gry w pierwszej lidze i do życia. To mój cel. Stworzyłem własny plan w oparciu o obserwacje na wielu stażach zagranicznych w Anglii, Hiszpanii, Niemczech i Austrii. Sporo dało mi ukończenie szkoły trenerów PZPN przy warszawskiej AWF oraz własne doświadczenie. Plan przygotowań, który przez te dziesięć lat był modyfikowany, podzieliłem na cztery etapy. Pracuję z bramkarzami nad danymi elementami, ale tylko na bazie tego, czego wcześniej się nauczyli. Trudno przecież, żeby ktoś skończył podstawówkę, pominął gimnazjum i od razu poszedł do liceum. Taki bramkarz, jeśli nie przejdzie podstaw sprawności ogólnej i techniki, w dorosłej piłce nie ma prawa dalej trenować, bo wielu elementów musiałby się dopiero uczyć, zamiast je szlifować i podnosić swe umiejętności. Bramkarz może być mniej sprawny, ale w przyszłości musi mierzyć 186-190 cm. Powinien mieć dynamikę i odwagę oraz ogromną chęć do pracy. To kryteria, którymi kieruję się przy naborze. Tym zaimponował mi Fabiański. Technikę ogólną, sprawność, grę nogami można wykształcić na treningach. Sam talent to tylko 10 procent, reszta to praca. Mam propozycje z pierwszoligowych klubów. Nie chcę jednak zostać pierwszym trenerem. Uważam, że w Polsce jest dużo do zrobienia w sprawie szkolenia bramkarzy. Z nimi pracuje się zdecydowanie więcej niż z zawodnikami z pola. Tylko w MSP zawodnicy rocznie mają około 300 jednostek treningowych. Stąd propozycje dla nich z Zachodu – wyjaśnia Dawidziuk. Wszystko zasługą Fabiana Współpraca trenera Dawidziuka z Legią rozpoczęła się w momencie pozyskania Fabiańskiego. Łukasz sprostał oczekiwaniom. Kolejnymi bramkarzami, którzy trafili na Łazienkowską z Szamotuł są Maciej Gostomski i Jacek Skrzyński. – Cieszę się, że kończąc pracę ze mną, trafiają do trenera Dowhania, który ma podobny styl pracy i jest najlepszym trenerem bramkarzy w Polsce. Przykładem niech będzie Łukasz, który zrobił ogromne postępy, nabrał doświadczenia i poprawił wiele cech, których ja już nie byłem w stanie go nauczyć. Choć w Legii nie zrobiłem wielkiej kariery, grając w juniorach i rezerwach, darzę go sentymentem. Dla mnie jest takim polskim Bayernem, w którym każdy chce grać. Dlatego cieszę się, że to, czego mi się nie udało dokonać, uczynił Łukasz – kończy szkoleniowiec.


"Specjalny kalendarz, a na nim sami wychowankowie"

"Trzeba ciężko trenować, na różnych boiskach"

"Bycie bramkarzem, to taka indywidualna dyscyplina w sporcie zespołowym..."

"... dlatego jedna czy dwie piłki nie wystarczają"

"Ćwiczący młody bramkarz namiary na szkołę w Szamotułach otrzymał od Łukasza Fabiańskiego"

"A tutaj Fabian mieszkał przez trzy lata"

"Szamotuły to nie tylko bramkarze..."

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.