Domyślne zdjęcie Legia.Net

Oni w Legii już nie zagrają

Piotr Szydłowski

Źródło: Gazeta Wyborcza

22.09.2006 23:30

(akt. 24.12.2018 20:56)

<b>Piotr Włodarczyk</b> i <b>Michal Gottwald</b> wyrzuceni z Legii. Tak zareagowały władze klubu na kompromitującą porażkę mistrzów Polski w Pucharze Polski z trzecioligową Stalą. - Nie mogę komentować decyzji władz klubu. Na razie - mówi Włodarczyk. Napastnik ma kontrakt z Legią do 30 czerwca 2009 roku. Gottwaldowi umowa wygasa rok wcześniej. Od początku sezonu obaj spisywali się słabo, choć Polak przynajmniej w lidze zdobył jedną bramkę i dwie w eliminacjach Ligi Mistrzów z Szachtarem. Słowak nie trafił ani razu.
Trener Dariusz Wdowczyk po środowej klęsce w Sanoku oświadczył, że czuje się upokorzony przez swoich piłkarzy i posypią się kary. Ich wysokość jednak zaskakuje ze względu na precedensowy charakter. Wszyscy uczestnicy kompromitacji do końca sezonu nie będą dostawali premii meczowych (Brazylijczyk Elton Brandao już wcześniej przekonał się, że nie ma tu pobłażania - jemu za alkoholowy wybryk cofnięto wypłaty do końca rundy - teraz pewnie jest już całkiem załamany). A Włodarczyk i Gottwald nie tylko zostali odsunięci od zespołu. Nie mają nawet prawa grania w rezerwach. Mają szukać nowych klubów. Tylko że czeka ich dodatkowe utrudnienie - Legia nie odda nikogo za darmo. - W tej chwili nie mogę komentować tej sytuacji. Zaczynam rozglądać się za nowym klubem - przyznaje Włodarczyk. Nie będzie 50. gola Włodarczyk zwany w piłkarskim środowisku "Włodarem", "Władeczkiem" lub "Nędzą" jest dla Legii postacią specyficzną. Po raz pierwszy do warszawskiego klubu przyszedł w 1997 roku (!), mając 20 lat. W tym samym czasie co Sylwester Czereszewski, Paweł Skrzypek i Jacek Magiera. Wtedy grywał rzadko, bo w ataku brylowali Cezary Kucharski i Marcin Mięciel. Kiedy jednak został wypożyczony do Ruchu Chorzów, strzelił Legii dwa gole w wygranym 3:2 spotkaniu i wrócił. Nie mieścił się jednak znowu w składzie, bywał wystawiany na bocznej pomocy i odszedł definitywnie. Potem był znowu w Ruchu, następnie w Śląsku Wrocław, krótko we francuskim Auxerre i w końcu w Widzewie Łódź. Stamtąd trafił do Legii - już po raz trzeci. I wydawało się, że wreszcie trafiła także Legia. W parze z Markiem Saganowskim stanowił jeden z najgroźniejszych duetów napastników w lidze. Na mecie sezonu 2003/04 miał na koncie 16 goli. Trafił do kadry, strzelił gola Irlandii w eliminacjach mistrzostw świata (w tym samym meczu dostał jednak czerwoną kartkę i potem w kadrze zagrał jeszcze tylko raz). Po odejściu kolegi z ataku forma jednak zaczęła szwankować. Zdarzały się coraz dłuższe okresy, kiedy nie zdobywał goli. I to w idealnych okazjach. Kibice Legii mawiali, że nikt tak nie marnuje okazji jak ich ulubiony "Władeczek". Gdy Legia wracała z pucharowego meczu z Gruzji, Włodarczyk na pokładzie samolotu zachowywał się dziwnie. Niedługo potem klub nałożył na niego 5 tys. zł kary. Prezes Piotr Zygo nazwał go swoją największą porażką i dla niesfornego napastnika rozpoczęły się poszukiwania nowego klubu. Kiedy trenerem został Jacek Zieliński, przesunął Włodarczyka na ławkę rezerwowych, a gdy już wstawiał go do podstawowej jedenastki, to nie w ataku, tylko na skrzydle. Bramkostrzelnego (mimo wszystko) napastnika chcieli wypożyczyć Szkoci. Włodarczyk był na testach w Aberdeen i strzelał tam gole. Transfer zablokowało jednak odejście Saganowskiego. Gdy drużynę objął Wdowczyk, znowu zaufał "Włodarowi". Ustalanie linii ataku zaczynał od niego. Długo dobrze to grało, lecz już w trakcie rundy wiosennej ubiegłego sezonu Włodarczyk przestał strzelać gole, choć to jego trafienie w Zabrzu zapewniło mistrzostwo. W obecnym sezonie było już tylko źle za wyjątkiem meczu przeciwko Szachtarowi. Miarka przebrała się w Sanoku. Odpowiedzialność ponosi cała drużyna, ale przede wszystkim Włodarczyk. Miał tam trzy znakomite okazje - nie wykorzystał żadnej. A do tej pory we wszystkich rozgrywkach strzelił dla Legii 49 goli. Jubileuszowego 50. nie będzie. Gottwald - napastnik z kasety video Jako porażka trenera Wdowczyka jawi się także transfer do Legii Gottwalda. Słowacki napastnik w połowie ubiegłego sezonu podpisał trzyletni kontrakt, zajmując w gronie napastników miejsce zwolnionego Marcina Chmiesta. Zachwycano się, jak dobrze ma ułożoną nogę, porównywano go do króla strzelców sprzed trzech lat Stanko Svitlicy. Problem w tym, że nikt z warszawskiego klubu na żywo go nie oglądał. Nikt oprócz byłego kolegi ze słowackiej Żliny Jana Muchy, który gorąco Gottwalda rekomendował. Napastnika oglądano tylko na kasetach i nie przejmowano się tym, że przed przyjściem do Legii był tam głównie rezerwowym i w całym sezonie strzelił ledwie trzy gole. Pocieszano się, że zawodnik dawno z Żliny chciał odejść i dlatego go nie wstawiano do składu. W Legii słowacki napastnik zaczął dobrze. W wygranym 5:0 spotkaniu z Cracovią strzelił gola i zdawało się, że będzie mocnym kandydatem do podstawowego składu. Potem jednak doznał kontuzji, która wyeliminowała go z gry prawie do końca sezonu. Od początku bieżących rozgrywek gdy wchodził na boisko, spisywał się słabo. Dla pierwszej drużyny Legii zagrał ledwie 10 razy. I na jednym golu poprzestał. Zimą pewnie i tak by z nim rozwiązano umowę. A Chmiest w Odrze Wodzisław w tym sezonie trafił już pięć razy. I jest liderem ligowych strzelców.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.