Domyślne zdjęcie Legia.Net

Ostrowski nie dzwonił do kolegów, by odpuścili Legii

Marcin Szymczyk

Źródło:

20.05.2009 19:17

(akt. 17.12.2018 17:50)

Gdy dyrektor sportowy Legii Warszawa <b>Mirosław Trzeciak</b> podjął zimą decyzję, aby nie przedłużać kontraktu z <b>Edsonem</b>, tłumaczył, że nie ma powodów do niepokoju. Brazylijczyka, który większość czasu spędzał w gabinetach lekarskich, miał zastąpić sprowadzony ze Śląska Wrocław <b>Krzysztof Ostrowski</b>. - Nie dość, że tańszy, to jeszcze zdrowszy - mówiono. Minęło pół roku, a Ostrowski zagrał raptem 37 min w czterech meczach ligowych Legii.
- Wiem, wiem, co się mówi: chybiony transfer, że się nie nadaję. Jak przychodzisz do Legii, nie masz czasu na słabsze chwile. Wszyscy chcą od razu, żebyś wszedł do zespołu z marszu i grał. A jak ci nie idzie, to się mówi, że transfer nieudany. Muszę się z tym pogodzić i jeszcze mocniej na treningach zasuwać. Nie jest jednak tak, że w Warszawie się nie zaaklimatyzowałem. Czuję się tu świetnie, z kolegami z zespołu też się rozumiem - mówi w rozmowie z "Polską The Times" Ostrowski, który podczas krótkiego pobytu w Legii złapał już dwie kontuzje. Nie mógł trenować z pełnym obciążeniem podczas okresu przygotowawczego (zapalenie ścięgna), ostatnio też narzekał, tym razem na mięsień dwugłowy. - Noga wciąż boli, ale trenuję na maksa. Do końca sezonu pozostały dwie kolejki, więc nie ma sensu się oszczędzać - stwierdza pomocnik Legii, który na najbliższy mecz ligowy ze Śląskiem będzie gotowy i usiądzie najpewniej na ławce rezerwowych. Spotkanie z wrocławskim klubem będzie dla Ostrowskiego szczególne. Grał w tej drużynie sześć lat. Gdy zimą podpisał kontrakt z Legią (miał na Łazienkowską trafić dopiero w lipcu), trener Śląska Ryszard Tarasiewicz zastrzegł, że przez pół roku może mu zaproponować treningi z Młodą Ekstraklasą. - Nie chcę mieć w składzie człowieka z innej drużyny - argumentował szkoleniowiec Śląska. Legia zgodziła się więc zapłacić (mówiło się o 100 tys. euro), by Ostrowski trafił na Łazienkowską już w styczniu. - Cieszę się, że tak się stało. Powtarzam sobie, że jak zazwyczaj złapię kontuzję podczas zimowych przygotowań, to runda wiosenna jest kijowa. Ale jesień następnego sezonu zawsze jest super. Trzy razy już taki scenariusz przerabiałem. I jestem pewien, że w Legii będzie tak samo - mówi z nadzieją Ostrowski. Jeśli w sobotę strzeli bramkę, nie szykuje specjalnej dedykacji dla trenera Tarasiewicza. - Na pewno nie podbiegnę do ławki Śląska i żadnego gestu nie wykonam. Nie będę się wygłupiał. Zresztą trener Tarasiewicz chciał, żebym został. Rozstaliśmy się w zgodzie - zapewnia piłkarz, który nie spodziewa się też wrogiego przyjęcia przez kibiców Śląska. - Wiadomo, że jak odchodziłem do Legii, pojawiły się głosy, żebym s... sobie już poszedł. Ale większość kibiców zareagowała w porządku. Gwizdów nie powinno być - tłumaczy. 27-letni piłkarz, choć utrzymuje kontakty z kolegami ze Śląska, nie prosił ich, by w sobotę odpuścili Legii mecz. Warszawska drużyna wciąż walczy przecież o mistrzostwo Polski, a Śląsk ma pewne szóste miejsce i nie grozi mu ani awans, ani spadek. - Nie dzwoniłem, żeby się w sobotę podłożyli. Przez telefon nawet by mi to do głowy nie przyszło. Kto tam dzisiaj wie, czy telefon nie jest na podsłuchu. Tyle się o korupcji mówi. Na pewno zagrają na maksa, bo chcą się zrewanżować za porażkę 0:4 przy Łazienkowskiej - zapewnia Ostrowski. Twierdzi, że nie ma dla niego znaczenia, czy gra na prawej, czy lewej stronie pomocy. - To decyzja trenera. Jak ktoś mnie pyta, czy ta runda jest dla mnie stracona, zawsze mówię, że dużo się nauczyłem. Musiałem się przestawić, bo w Legii naprawdę gra się zupełnie inaczej. Nie ma czasu na myślenie, trzeba przyjąć piłkę i od razu ją oddać. To inna półka - kończy Ostrowski.

Polecamy

Komentarze (14)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.