Parę słów o taktyce drużyny z Białegostoku

Redaktor Kacper Buczyński

Kacper Buczyński

Źródło: Legia.Net

12.05.2023 10:48

(akt. 12.05.2023 11:32)

Mecze z Legii z Jagiellonią elektryzują publiczność. Bardziej wyczekują ich fani z Białegostoku, ale i w Warszawie rywal wzbudza zainteresowanie większe niż ekipy z Legnicy czy Mielca. Legioniści przegrali ostatni mecz z Pogonią, będą więc chcieli się zrehabilitować i praktycznie zapewnić wicemistrzostwo. Jak trudne warunki postawią im przyjezdni?

Kilka tygodni temu w Białymstoku wydarzył się cud. Drużyna, która pikowała mocno w dół, zbliżając się niebezpiecznie do strefy spadkowej, nagle odżyła, zaczęła wygrywać mecze i ustatkowała się bezpiecznie na dziesiątym miejscu w tabeli. Tej magicznej przemiany nie dokonał jednak żaden czarodziej lub też ukryty w lasach znachor, a bliżej nieznany jeszcze szerszej publiczności Adrian Siemieniec. Trener bez licencji UEFA Pro wykazał się prawdziwie mistrzowskim poziomem i zapewnił wszystkim podlaskim kibicom spokój. Dokonał przeglądu swoich kadr i słusznie zauważył, że jego najcenniejsze aktywa to Marc Gual i Jusus Imaz. Ci zawodnicy mają dużo jakości, więc należy po prostu pozwolić im grać. Choć Hiszpanie na grafice meczowej przypisani są do pozycji napastników, to w praktyce bardzo często znajdują się w innym miejscu, niż centralna część ostatniej tercji boiska. Możemy zobaczyć ich na skrzydle, bądź też blisko koła środkowego, gdzie mają odbierać piłkę od swoich stoperów. Gdziekolwiek otrzymają futbolówkę, tam potrafią zrobić z niej należny użytek. Obaj mogliby urządzić między sobą konkurs, kto  jest lepszym piłkarzem i wielu nie potrafiłoby zapewne wskazać zwycięzcy. Piłkę przyjmują na centymetry, gdy mają swój dzień mijają obrońców jak tyczki, potrafią uderzyć z bliższej i dalszej odległości - jak na warunki PKO BP Ekstraklasy magicy. Jeżeli już mowa o magii, to cała ich ruchliwość jest pewną sztuczką i sprytnym zabiegiem trenera Siemieńca. Gdy bowiem któryś z Hiszpanów oddali się od bramki, uwaga obrońców skupia się na nim. Tymczasem w jego miejsce skrada się kolega z drużyny, który ni stąd ni zowąd wbiega za pleców obrońców, dostaje długie podanie i znajduje się w sytuacji sam na sam. Białostoczanie często lubią zagrać długim podaniem. Podają sobie między sobą piłkę w środku pola, usypiają czujność przeciwnika i nagle trach! - jeden z żółto - czerwonych staje przed golkiperem rywali. Jeżeli mówimy o środku pola Jagiellonii, to warto wspomnieć o dwóch postaciach - Aurelienie Nguiamba i Nene. Francuz wypożyczony ze Spezii Calcio to dość świeża postać na boiskach Ekstraklasy. Nie jest szczególnie wysoki, mierzy 179 centymetrów wzrostu, trzyma się jednak twardo na nogach, co utrudnia odebranie mu piłki. W drużynie ze wschodu Polski odpowiada głównie za destrukcję. Dużo bardziej wyróżniającym się zawodnikiem jest wspomniany Portugalczyk. Ma dobre, krótkie i długie podania, ale przede wszystkim potrafi dobrze uderzyć z dalszej odległości. Na szczęście Iberyjczyk pauzuje za nadmiar żółtych kartek, więc legioniści nie będą musieli się martwić, że ktoś z zaskoczenia zdejmie im pajęczynę w okienku bramki.

Jegiellonia od dłuższego czasu ma problemy z bronieniem. Przyjście nowego trenera dodało wigoru zawodnikom ofensywnym, nie zaradziło natomiast na problemy defensywne. Białostoczanie ustawiają się piątką w obronie. Liderem bloku obronnego jest niezmiennie Michał Pazdan. Były reprezentant Polski nigdy nie był demonem prędkości, teraz z racji wieku jeszcze bardziej zatracił walory motoryczne, jednak wciąż świetnie się ustawia i czyta grę. Wie kiedy doskoczyć do rywala, kiedy zagrać ostrzej, a kiedy łagodniej. Koledzy Pazdana z linii obrony nie są tak pewni jak ex – legionista, a i jemu samemu zdarzają się błędy. Jak choćby w meczu ze Śląskiem Wrocław, kiedy to za lekko zgrywał piłkę do Zlatana Alomerovicia, czym sprezentował bramkę rywalom. „Pazdiego” w Warszawie zabraknie. Kiedy nie zagrał w ostatnim meczu z Legią, „Jaga” zebrała srogie cięgi. Czy tak będzie i tym razem? Takim scenariuszem nie pogardziłby z pewnością Josue. Portugalczyk zaliczył w Białymstoku hattricka, a mógł zdobyć i cztery bramki. Kapitan „Wojskowych” czteropakiem by nie pogardził. Do końca sezonu zostały trzy mecze. Przewaga Legii nad trzecią Pogonią Szczecin wynosi sześć punktów, do zapewnienia sobie wicemistrzostwa potrzeba już niewiele. Miejmy jednak nadzieję, że piłkarze z Warszawy zrobią wszystko aby już w piątek zbliżyć się do drugiego z wyznaczonych celów.

Polecamy

Komentarze (3)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.