Domyślne zdjęcie Legia.Net

Paweł Kosmala: Wszyscy mają się nas bać

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy

13.06.2009 09:29

(akt. 17.12.2018 15:12)

- Stadion zmieni ekonomikę klubu zasadniczo, nasze przychody z nim związane wzrosną wielokrotnie. Ale żeby to osiągnąć, musimy z kieszeni kibiców, warszawiaków, te pieniądze pozyskać. A oni muszą zacząć więcej wydawać na imprezy sportowe. Bo dziś jest to jakieś 10-15 mln zł rocznie. I to łącznie - Legia, Polonia, siatkówka, koszykówka czy hokej. My chcemy, żeby tylko ten nowy stadion generował kilka razy większe przychody. Oczywiście na boisku musi być rozgrywany mecz na odpowiednim poziomie, ale wraz ze wzrostem przychodów wzrosną budżety i podniesie się poziom sportowy - mówi w rozmowie z Przeglądem Sportowym przewodniczący Rady Nadzorczej Legii Warszawa, <b>Paweł Kosmala</b>.
Jak oceni pan miniony sezon w wykonaniu Legii? - Po ocenach emocjonalnych powinien przyjść czas na te głębsze, merytoryczne, spokojne. I niekoniecznie powinny być zbieżne. Wszyscy odtrąbili klęskę Legii, ale tak nie było. Przecież do tytułu mistrzowskiego zabrakło nam jednej bramki w Krakowie. Spójrzmy racjonalnie: w ciągu 93 lat ten klub wygrał ligę dziewięć razy. Statystycznie raz na 10 lat. Przecież sezon wcześniej straciliśmy do Wisły aż 14 punktów, a oceny nie były tak krytyczne. Oczywiście mogliśmy zdobyć tytuł, może powinniśmy, na co w pewnym momencie się zanosiło. Może stąd to zdegustowanie? Ale te rozgrywki pokazały, że główni rywale nie dysponują większą silą. Natomiast było widać jak na dłoni, że nie wszystko było w porządku w aspekcie przygotowania zespołu do rundy wiosennej, choć wpadki zdarzały się wszystkim. Przede wszystkim zawiedli podstawowi zawodnicy, ci ze środka pola. Znowu przytrafiła nam się plaga kontuzji, na co również mogło mieć wpływ przygotowanie. Nie jestem specjalistą w tym zakresie, ale na to wskazuje logika. I te błędy muszą być wyeliminowane, nie mam co do tego wątpliwości. Mam nadzieję, że sztab szkoleniowy myśli podobnie. A ewidentne pomyłki transferowe? - Świadomie ich tutaj nie wymieniam, bo uważam, że miały znikomy wpływ na wynik drużyny. Trudno mi sobie wyobrazić kogoś, kto by mnie przekonał, iż byłoby lepiej w przypadku, kiedy ci co przyszli, zaprezentowaliby się lepiej. Obraz gry by się nie zmienił. Z przygotowaniami wiążą się także nasze szybkie porażki w europejskich pucharach. A inne aspekty? - Od strony organizacyjnej, ten rok był pod jednym względem znakomity i przejdzie do historii. Będziemy mieć po 80 latach nowy stadion, rozpoczęła się jego budowa. Może większość kibiców nie do końca to jeszcze docenia, ale bez tego obiektu Legia nie miałaby szans w przyszłości. Przecież już za rok wiele się zmieni, a co za tym idzie większe będą perspektywy rozwoju. Budujemy też boisko ze sztuczną nawierzchnią, pierwsi wychowankowie opuścili Akademię Piłkarską, a dziewięciu z nich wzmocniło drużynę Młodej Ekstraklasy. Jednak znowu sporo trzeba dołożyć do działalności klubu. - Duże wydatki pochłania stadion i tak będzie aż do zakończenia jego budowy. Nadzór autorski, prace związane z wykończeniem - to znaczące kwoty. I dlatego trochę z niepokojem patrzymy na nasze bilanse finansowe, bo te obciążenia są znaczne. Ale tak na razie musi być. Rada nadzorcza, której pan przewodniczy, krytycznie odniosła się do pracy wykonanej przez Jana Urbana i Mirosława Trzeciaka. Czy ich posady były zagrożone? - Rzeczywiście wydaliśmy krytyczną ocenę, ale nie była to krytyka zbyt daleko posunięta. Mimo wszystko trener broni się wynikami, bo te, oceniając na chłodno, nie są złe. Wyniki bronią także dyrektora sportowego. Bo oprócz nietrafionych transferów, które jemu trzeba przypisać i za nie krytykować, jego bilans po dwóch latach pracy jest pozytywny. Jesteśmy dużo bliżej czołówki. Do klubu w tym czasie trafiło 19 zawodników, 14 z niego odeszło. Pojawili się młodzi, perspektywiczni piłkarze - Ariel Borysiuk, Maciej Rybus. Jakub Rzeźniczak poprawił mocno swoją pozycję. Jakby tak rzetelnie zrobić bilans transferowy, to okazałoby się, że wyszliśmy obronną ręką. Patrzmy całościowo, a nie podniecajmy się kilkoma transferami, które z różnych powodów nie wypaliły. Krytyka jest potrzebna, ale nie chcemy biegać z siekierą i rozdawać kolejnych razów w sytuacji, kiedy nie jest to potrzebne. Urban jest czwartym trenerem, odkąd jesteśmy w Legii, a Trzeciak czwartym dyrektorem sportowym. A więc czas na stabilizację pod tym względem. Chociaż podkreślam - nie jesteśmy zadowoleni, ale przecież w ciągu dwóch lat wymieniliśmy cały szkielet drużyny. W sumie nie na gorsze, a to jest wymiar polityki transferowej. Może wielu domaga się krwi, ale namawiałbym do ocen racjonalnych, a nie emocjonalnych.
Można było jednak dostrzec, że pomiędzy nimi brakowało chemii. - Zasady współpracy jasno regulują kontrakty obu panów i obaj muszą ich przestrzegać. Nawet jeśli byłoby tak, jak pan mówi, bo nie twierdzę, że tak jest, to wcale nie wyklucza to normalnej współpracy. Myślę, że to bardziej taki podgrzewany temat powstały na podstawie plotek. Bo obaj deklarują wolę współpracy. I ona musi być. Tutaj nie ma problemów i nie szukajmy ich. Słuchając trenera Urbana trudno oprzeć się wrażeniu, że chciałby mieć większy wpływ na transfery. - Ale miał, zapewniam. Owszem z zaskoczenia zabraliśmy mu Jakuba Wawrzyniaka, ale przyszedł Marcin Komorowski. Więc teraz może zrobić z niego drugiego Wawrzyniaka. Przecież on jak trafił do nas tak wcale nie był lepszy od Komorowskiego teraz. Owszem, idealnie byłoby mieć po dwóch jednakowych zawodników na jedno miejsce, ale to na razie mrzonka w naszej rzeczywistości. W zagranicznych klubach także dzieje się tak w niewielu przypadkach. Jakie cele postawiliście przed nimi na nadchodzące rozgrywki? - Cel jest jasny i nie ma co do niego wątpliwości - mistrzostwo Polski. Widzimy, że ten zespół ma odpowiedni potencjał, aby go zrealizować. Dla klubu to niesłychanie ważne. Mistrzostwo należy się i jego kibicom, i mieszkańcom Warszawy. Czekamy na nowy stadion i oni chcą, aby grał na nim mistrz. A dziś łatwiej dostać się do fazy grupowej Ligi Mistrzów niż Ligi Europejskiej. I my musimy zbudować taki zespół, aby przynajmniej raz na parę lat w tej Lidze Mistrzów grał. Wszyscy muszą bać się Legii, a Legia musi pokazać, że nie bez powodu jej się bali. Oczywiście wiem, że inni mają podobne plany, ale to nie zmienia naszych oczekiwań. Budżet Legii przekroczył już 50 mln zł. Zwiększy się jeszcze? - Koszty, oczywiście wyłączając budowę stadionu, nie mogą się zwiększyć. Wynagrodzenia piłkarzy i sztabu szkoleniowego są zamrożone. Właściciel nie może ponosić większych wydatków. Do końca roku łączna kwota dofinansowania Legii przez właściciela - Grupę ITI (i to z uwzględnieniem dodatniego salda transferów) przekroczy 100 mln złotych. Tyle wpompowaliśmy w klub. Budżet mamy większy prawie trzykrotnie niż ten, który był wówczas, jak przejmowaliśmy Legię. Czyli żeby kogoś pozyskać, ktoś inny musi zwolnić mu miejsce. - Można tak to uprościć. Zwiększenie wydatków byłoby z naszego punktu widzenia, rady nadzorczej, nieracjonalne. Poza tym wydaje się nam, że takie nakłady finansowe wystarczą do zdobycia mistrzostwa Polski. Bo i Wisła, i Lech mają podobne budżety do naszych, oscylujące w granicach 50 mln. Poznaniacy pokazali, że mając takie pieniądze do dyspozycji można także pokazać się z dobrej strony na arenie międzynarodowej. Już za rok Legia będzie miała trzy trybuny o pojemności 27 tys. widzów. Jakie to będzie miało przełożenie na budżet i jak chcecie zapełnić ten obiekt? - Stadion zmieni ekonomikę klubu zasadniczo, choć dopiero za półtora roku kiedy zostanie oddany do użytkowania, liczymy, że nasze przychody z nim związane wzrosną wielokrotnie, o kilkadziesiąt milionów złotych rocznie. Ale żeby to osiągnąć, musimy z kieszeni kibiców, warszawiaków, te pieniądze pozyskać. A oni muszą zacząć więcej wydawać na imprezy sportowe. Bo dziś jest to jakieś 10-15 mln zł rocznie. I to łącznie - Legia, Polonia, siatkówka, koszykówka czy hokej. My chcemy, żeby tylko ten nowy stadion generował kilka razy większe przychody. Osobiście nie wierzę, aby świecił pustkami. Legia ma rzesze kibiców, którzy na ten stadion czekają. I przyjdą, bo tak było zawsze. Będą mieli widowisko innego rodzaju. Oczywiście na boisku musi być rozgrywany mecz na odpowiednim poziomie, ale wraz ze wzrostem przychodów wzrosną budżety i podniesie się poziom sportowy. Kiedy polskie kluby, nie tylko Legię będzie stać na zatrudnianie gwiazd? - Wszystko oczywiście zależy od pieniędzy, jakie będziemy mieli do dyspozycji. Przychody z praw telewizyjnych teraz są niewielkie w stosunku do innych lig. Ale się zwielokrotnią, tak będzie. Rozwijają się platformy cyfrowe, sprzedaje się coraz więcej dekoderów, a piłka nożna pracuje dla ich operatorów. To uzasadni płacenie większych pieniędzy za prawa telewizyjne. To z kolei wpłynie na kontrakty sponsorskie. Większa powierzchnia do ekspozycji reklam, a więc będą chcieli płacić za nie więcej. Dlatego myślę, że budżety najlepszych polskich klubów wzrosną wielokrotnie. Oczywiście to perspektywa kilku lat. Tylko wykażmy cierpliwość, bo to wielka szansa. Dla takich klubów jak Legia, takich marek, przyszłość jest świetlana. Za pięć lat spodziewam się rocznych przychodów tylko z kontraktów sponsorskich na poziomie 25-30 mln. Podobną kwotę uzyskiwać będziemy ze sprzedaży praw telewizyjnych. Wyższe będą wpływy z merchandisingu (już dzisiaj to kwota 30-krotnie wyższa niż 5 lat temu). A przecież mamy jeszcze w perspektywie EURO 2012, także dodatkowy impuls. Minęło pięć lat, odkąd koncern ITI zainwestował w Legię. Jesteście zadowoleni? - W żadnym z tych pięciu sezonów nie spadliśmy z podium, a w całej historii klubu zdarzyło się tak tylko dwukrotnie. Zdobyliśmy mistrzostwo i Puchar Polski. Dlatego nie możemy powiedzieć, że pod względem sportowym dzieje się coś złego. Owszem konkurencja nie śpi, ale to dobrze, bo dzięki temu podnosi się poziom ekstraklasy. Klub jest zupełnie inny niż był. Nie mamy problemów finansowych, płacimy w terminie. Na pewno ten czas nie jest pasmem porażek, chociaż nie mamy też dzisiaj powodów do pełnego zadowolenia. Pewne plany są korygowane przez rynek. Mam na myśli wprowadzenie Legii na giełdę, co w dobie kryzysu trudno na razie sobie wyobrazić. Legia nadal jest wielką marką, także poza granicami Polski. Zawsze o tym wiedzieliśmy i pod tym kątem patrzyliśmy na naszą inwestycję. Nic tej marce nie ubyło. Rozmawiał: Adam Dawidziuk

Polecamy

Komentarze (28)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.