Domyślne zdjęcie Legia.Net

Pierwszy dzień w Cetniewie za nami

Qbas

Źródło:

16.01.2005 19:55

(akt. 30.12.2018 01:28)

Pierwszy dzień zgrupowania w Cetniewie za nami. Po nieco ponad pięciogodzinnej podróży zameldowali się w Ośrodku Przygotowań Olipijskich Cetniewo we Władysławowie ok. godziny 13:30. Piłkarze szybko zostali zakwaterowani w pokojach w głównym pawilonie ośrodka i udali się na obiad. Trener <b>Jacek Zieliński</b> nie dał im zbytnio odpocząć i już na godzinę 17 zaplanował trening. Oczywiście najbardziej zabieganym człowiekiem był <b>Ireneusz Zawadzki</b>, którego co chwilę można było spotkać przy recepcji, gdzie dopinał najdrobniejsze szczegóły pobytu.
Czas pomiędzy obiadem, a pierwszymi zajęciami został spożytkowany w różny sposób. W kawiarence przez telefon dyskutował Jacek Bednarz, może w sprawie hitowego transferu?;) Piłkarze w tym czasie wypoczywali w pokojach. Część oglądała konkurs skoków i zwycięstwo Adama Małysza. Jedynie Artur Boruc dał się skusić na przechadzkę po plaży, ale dość szybko wrócił, bo temperatura nie zachęcała do dłuższego spaceru. Artur wciąż nosi opatrunek na kontuzjowanej dłoni, ale powiada, że z dnia na dzień jest coraz lepiej. Nad morzem paradowali również trener z dyrektorem sportowym, ale oni spędzili na plaży znacznie więcej czasu dyskutując o sobie wiadomych sprawach. Z kolei dr Machowski i masażyści odwiedzili gabinety odnowy biologicznej, mieszczące się koło basenu. W hotelowym holu można było spotkać również grupę „młodych” – Maciek Korzym, Kuba Rzeźniczak, Łukasz Fabiański i Marcin Smoliński, uśmiechnięci i zrelaksowani, chętnie zamienili parę słów i pozowali do zdjęcia. Maćka najbardziej ciekawiło, kiedy zdjęcia znajdą się już w Internecie. Piłkarze mają bowiem do dyspozycji niewielką kafejkę internetową, co zresztą ich bardzo ucieszyło. Okazało się, że młodzież nie siedziała w hallu bez przyczyny. „Kiero” zarządził bowiem, noszenie wody mineralnej z autokaru, no a ten przykry obowiązek spadł oczywiście na nasze przyszłe gwiazdy. Żaden z nich jednak nie narzekał. Zresztą wszyscy nie mogli doczekać się już początku zajęć. Około godz. 16:30 Korzym i Rzeźniczak udali się już na halę. Tam wprawdzie trwał jeszcze trening gdańskiej Lechii, w której składzie pojawił się Marcin Szulik, witany potem ciepło przez znajomych mu legionistów. Maciek Korzym,gdy zobaczył, jak wielka jest powierzchnia hali stwierdził, że dziś nie obejdzie się od choćby krótkiej gierki, co zresztą miało nastąpić. Przed 17 wszyscy piłkarze Legii byli już obecni na olbrzymiej hali cetniewskiego ośrodka i czekali na koniec treningu Gdańszczan. Zapytany o standard pokoi Artur Boruc uśmiechnął się tylko i powiedział „ Widać, że to już stary ośrodek”. Natomiast Jacek Magiera był bardzo zadowolony, choć twierdził, że jeszcze się nie rozejrzał po całym kompleksie. Tomek Jarzębowski nie odczuwa już skutków kontuzji i bardzo cieszył się, że wreszcie pokopie piłkę, po miesiącach żmudnej rehabilitacji i zapowiedział na wiosnę walkę o miejsce w pierwszym składzie Legii, ale też reprezentacji Polski. W podobnym tonie wypowiadał się Łukasz Surma, choć jeśli chodzi o kadrę to raczej bez przekonania. Smoła zapytany o to, kiedy wreszcie zwróci na niego uwagę trener Władysław Żmuda odparł, że bliżej mu do reprezentacji rocznika 1985, która ma powstać jako olimpijska. Natomiast Dickson Choto, cały czas przed rozpoczęciem treningu stał, jak zwykle uśmiechnięty, w kurtce zapiętej po szyję. Twierdził, że jest mu zimno i rozebrał się dopiero, kiedy zaczął się trening. Niewesołą minę miał natomiast Krzysztof Król. Widać, że jeszcze nie czuje się dobrze w zespole, stał na uboczu i przypatrywał się tylko nowym kolegom. Miejmy nadzieję, że szybko nawiąże wspólny język z drużyną. Jacek Zieliński przewidział 1,5 godziny treningu, składającego się z 4 części: rozruch, treningi szybkościowe, wytrzymałościowe i gierka. Nie były to zbyt forsujące zajęcia. Nim się jednak zaczęły Piotrek Włodarczyk, Marek Saganowski i Łukasz Surma, urządzili sobie zawody strzeleckie. Polegało one na tym, że każdy z nich z odległości ok.10 m miał trafić do pustej bramki, ale piłka po drodze miała odbić się od poprzeczki. Wygrał kapitan wojskowych, Sagan trafił w poprzeczkę, a Włodar… no cóż, że musi popracować nad skutecznością to już wiemy. Zajęcia trwały do 18.30. Po ich zakończeniu zawodnicy udali się do swoich pokojów.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.