Domyślne zdjęcie Legia.Net

Piłkarska reprezentacja: Szukając nadziei

Robert Błoński

Źródło:

13.05.2002 00:00

(akt. 30.12.2018 18:09)

1 września Polska wygrała 3:0 z Norwegią i jako pierwszy zespół w Europie zakwalifikowała się do mistrzostw świata. Już kilka dni później - przed meczem z Białorusią - trener Jerzy Engel zapewniał, że "zaczynamy przygotowania do mundialu, bo czasu i meczów coraz mniej". Sromotną porażką z Białorusią (1:4) nikt się nie przejął, bo trwała jeszcze euforia po awansie. Engel wyciągnął z niej taki wniosek, że nie powołał już do kadry Radosława Gilewicza. Podczas kończącego eliminacje spotkania z Ukrainą też nikt nie miał głowy do przygotowań do mundialu, bo wszyscy myśleli o czekającym ich bankiecie i zgoleniu włosów. W bezbramkowym meczu z Kamerunem w listopadzie selekcjoner testował napastników. Teraz Engel mówi, że test oblał Wichniarek, choć wtedy nie był tak jednoznaczny w ocenie. Lutowy sparing z Wyspami Owczymi (2:1) na Cyprze przekonał trenera do Macieja Żurawskiego i - wydawało się - Kamila Kosowskiego. Wygrana w niezłym stylu 4:1 z Irlandią Płn. spowodowała, że zrezygnował ostatecznie ze Zdebla i zaufał Smolarkowi. Po tym zwycięstwie zdobył się na stwierdzenie: "selekcja została zakończona", a piłkarze głośno zaczęli mówić, że jadą do Korei i Japonii po medal. Engel miał w swoim notatniku nazwiska ponad 30 zawodników, to z nich miała powstać kadra na mundial. Wiadomości o zakończeniu selekcji nie chciał przyjąć nikt. Z prezesem PZPN Michałem Listkiewiczem i trenerem Kazimierzem Górskim na czele. Ale Engel robił swoje. Na mecz z Japonią nie powołał nikogo nowego. Podobnie jak na spotkanie z Rumunią. Stracony czas Już w zeszłym roku selekcjoner polskiej reprezentacji uznał, że podstawę drużyny na mistrzostwa świata stanowić będą zawodnicy z eliminacji. Jego prawo. Rewolucja nie była konieczna ani wskazana. Był za to czas, by sprawdzić piłkarzy nie tylko z polskiej ligi, ale i klubów zagranicznych. Engel ten czas zmarnował. Wiedział, że Kłos, Koźmiński, Olisadebe czy Iwan nie grają w klubach i z każdym dniem tracą formę, że Kryszałowicz przestał strzelać gole. Musiał widzieć przeciętne występy Matyska i bardzo słabe Arkadiusza Bąka. I co? I nie dał poważnej szansy Rząsie i Żurawskiemu, o Kosowskim zapomniał, a do Wichniarka nie przekonał go tytuł króla strzelców II Bundesligi. Dopiero dwie porażki po słabej grze, spowodowały, że na miesiąc przed mundialem trener walnął pięścią w stół, ale zabrakło mu konsekwencji. Wreszcie wyrzucił z kadry Iwana, jednak nie wiadomo dlaczego zostawił w niej Arkadiusza Bąka. Odkurzył za to Murawskiego, Sibika, Kucharskiego i Głowackiego, którzy podobno byli w jego notatniku od dawna (choć Kucharski nie zagrał u niego ani minuty). Najlepsze drużyny przystąpią do mundialu świetnie wytrenowane po ciężkim ligowym sezonie. Nasi rywale z USA i Korei od miesięcy zgrywają się na zgrupowaniach i meczach towarzyskich co kilka dni. Czy forma Polaków może się odrodzić się podczas pięciodniowego zgrupowania w Niemczech? Tak jak można się zastanawiać, czy pojedynki z Kamerunem, Japonią, Rumunią i Estonią są dobrym testem dla piłkarzy, którzy jeszcze trzy miesiące temu obiecywali walkę o medale? Bo Polska pod wodzą Engela jest jedną z nielicznych reprezentacji, która przed mundialem nie sprawdziła się w walce z wielkim rywalem. Rekordziści pod względem liczby towarzyskich meczów, Koreańczycy, na koniec zostawili sobie Anglię i Francję, Portugalia grała z Hiszpanią i Brazylią, USA spotkały się z Włochami, Niemcami, a czeka na nich jeszcze Holandia. Co się stało z naszą kadrą? Co się kryje za obietnicami walki o medal? Na pewno nie wyniki i gra. Bo reprezentanci Polski - z wyjątkami - grają niewiele i słabo. Olisadebe od października nie strzelił gola w kadrze, a w Panathinaikosie wchodzi na boisko od wielkiego dzwonu. Kryszałowicz stracił skuteczność, a jego Eintracht szanse na awans do I Bundesligi. Iwan od ponad roku nie znalazł klubu, w którym grałby w pierwszym składzie. Koźmiński dopiero wiosną zrezygnował z siedzenia na ławce rezerwowych Brescii i przeniósł się do drugoligowej Ancony. Wałdoch miał dużo gorszy sezon od poprzedniego, a Hajto po świetnej rundzie jesiennej nie może odnaleźć się po kontuzji. Kłos zagrał w tym roku jeden cały mecz w Bundeslidze, Świerczewski nie zachwycał, tak jak jego Olympique Marsylia, a Karwan wiosną głównie się leczył. Promykiem nadziei jest świetna postawa Dudka w bramce Liverpoolu, bramki Kałużnego w Bundeslidze i heroiczna walka Krzynówka o utrzymanie Norymbergi. Klasę i nieprzeciętne umiejętności potwierdził Jacek Bąk, za którego Lens zapłaciło 4,5 miliona euro. Piłkarze grają mało, za to dużo mówią. O tym, że trener (który zrobił z nich zespół) postępuje nie fair i powinien się wytłumaczyć. O tym, że nie wyobrażają sobie mundialu bez Iwana i Juskowiaka albo o tym, że dziennikarze powinni im płacić za wywiady. Nie przypominają już zawodników sprzed eliminacji: zdyscyplinowanych, skromnych, ale żądnych wygrywania. Wspieranych przez Engela, ale też stojących murem za swoim szkoleniowcem. Czy nie wiedzą, że nigdzie na świecie profesjonalista nie odważyłby się na podważanie decyzji trenera (tak jak żaden trener nie tolerowałby podobnego zachowania). -------------------- Osiem miesięcy temu był sukces, euforia i wielkie nadzieje. Nadzieje na to, że polscy piłkarze jednak potrafią. Że za sprawą reprezentacji odrodzi się wreszcie cała polska piłka. Dziś tej nadziei nie widać. I nie dlatego, jak twierdzi trener Engel, że "zawistni jątrzą zamiast tworzyć dobry klimat". Bo dobry klimat tworzy się z dobrej gry na boisku i wszyscy polscy kibice życzą tego reprezentacji z całych sił. Im prędzej piłkarze i Jerzy Engel to zrozumieją, tym lepiej. Do mundialu zostało 20 dni

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.