Piotr Pyrdoł: Legia jest dla mnie ogromną szansą

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

21.01.2020 17:45

(akt. 22.01.2020 13:59)

- Być może w innym miejscu miałbym łatwiej o grę, ale trzeba stawiać czoła wyzwaniom. Miałbym do siebie pretensje, gdybym odrzucił taką ofertę, nie trafił do Warszawy, do Legii i nie spróbował. Nie boję się rywalizacji ani wyzwań. Wierzę w siebie i swoje umiejętności - mówi po transferze do Legii Warszawa Piotr Pyrdoł.

Jak się odnajdujesz w Legii na zgrupowaniu w Turcji?

- Na razie bardzo dobrze, drużyna ciepło mnie przyjęła, każdy jest otwarty i pomocny dla mnie. Dzięki temu łatwiej mi się aklimatyzuje, wierzę że szybko stanę się częścią zespołu. Jesteśmy w Turcji, jestem tutaj po raz trzeci. To chyba idealne miejsce na obozy, mnóstwo boisk, drużyn z którymi można zagrać sparing, znakomita baza hotelowa. Zjeżdżają się tutaj kluby z całej Europy, a Turcja dzięki temu w tym okresie zimowym zarabia dobre pieniądze.

Kiedy po raz pierwszy dowiedziałeś się o zainteresowaniu Legii?

– Nie pamiętam dokładnie, ale jakoś pod koniec grudnia. Wtedy dostałem sygnał, że jestem obserwowany. Taka informacja nie jest oczywiście niczym nadzwyczajnym, każdy piłkarz który gra, jest przez kogoś obserwowany. Dlatego nie zawracałem sobie tym głowy. Starałem się robić swoje na boisku. Dopiero gdy otrzymałem telefon i wiedziałem, że sprawa jest poważna, zrobiło się ciekawie. Pojawiła się szansa na rozwój, Legia jest dla mnie krokiem w przód. Uważałem, że jako profesjonalny sportowiec muszę skorzystać z nadarzającej się szansy. Szybko nastawiłem się na podjęcie nowego wyzwania.

Twoja rodzina od pokoleń jest związana z łódzkim futbolem, a ty trafiasz do Legii Warszawa, za którą w Łodzi delikatnie mówiąc się nie przepada. Nie było przez to niemiłych komentarzy?

- Nie, a ja nie podchodzę do tego z punktu widzenia jakichś animozji na linii Łódź – Warszawa. Jest sporo piłkarzy, którzy byli w ŁKS-ie i Legii. Najlepszym przykładem jest Marek Saganowski, obecnie trener, który w Łodzi jest bardzo szanowany. Gdy ćwiczę pod jego okiem, wszelkie wskazówki i zachowania wskazują na to, jak dużą zrobił karierę. Widać, że rozumie piłkę nożną a od takich ludzi trzeba czerpać pełnymi garściami.

Były inne propozycje poza Legią?

- Tak, ale w tej chwili nie ma to żadnego znaczenia. Było i minęło. Podjąłem decyzję i nawet gdybym miał czterdzieści propozycji z których mogłem skorzystać, to liczy się ta, z której ostatecznie skorzystałem.

A nie przestraszyłeś się, że w Warszawie będzie mniejsza szansa na grę niż w innych klubach?

– Nie jestem oderwany od rzeczywistości, wiem że Legia to klub, w którym jest bardzo duża rywalizacja, w którym nie brakuje świetnych zawodników. Być może w innym miejscu miałbym łatwiej o grę, ale trzeba stawiać czoła wyzwaniom. Miałbym do siebie pretensje, gdybym odrzucił taką ofertę, nie trafił do Warszawy, do Legii i nie spróbował. Nie boję się rywalizacji ani wyzwań. Wierzę, że we właściwym czasie przyjdzie na mnie kolej i będę mógł udowodnić sobie i innym, że było warto postawić na transfer do Legii. Wierzę w siebie i swoje umiejętności.

W ŁKS-ie nie byli zadowoleni z faktu, że podpisałeś od lata kontrakt z Legią i było możliwe, że spędzisz wiosnę w rezerwach. Było trochę nerwów?

– Faktycznie, nie było pewne jak skończy się cała sytuacja. Pozostawało mi dozowanie emocji, zachowanie chłodnej głowy i czekanie na rozwój tematu. Mówimy o rzeczach, które nie były zależne ode mnie. Mogłem tylko czekać i nie denerwować się tym, co dzieje się wokół mnie. Byłoby bez sensu gdybym przejmował się czymś, na co nie mam żadnego wpływu.

Twój dziadek Andrzej Pyrdoł był asystentem trenera Franciszka Smudy w Widzewie i świętował sukcesy również przy Łazienkowskiej. Opowiadał czasem historie z tego okresu?

– Gdy ma się takiego dziadka jak ja, można mówić o wielkim szczęściu. To wspaniały człowiek, z którym mam bardzo dobry kontakt. Opowiadał mi wiele sytuacji o dawnych czasach gdy grał lub gdy był trenerem. Często pytam go o różnych zawodników czy o różne sytuacje. Nie o wszystkim chce mówić, bo dziadek jest skromny, ale zawsze słucham go z wielką przyjemnością. Tata też jest trenerem. Bardzo się cieszę z tego, jaką mam rodzinę i jestem z niej dumny. Choć czasem zdarzały się z tego powodu nieprzyjemne sytuacje, komentarze że gram bo tata jest trenerem. Ale takie rzeczy pozwoliły mi szybciej dojrzeć mentalnie, a na komentarze się uodpornić.

Pochodząc z piłkarskiej rodziny byłeś skazany na bycie piłkarzem?

- Chyba tak. Nikt nie namawiał mnie do gry w piłkę, ale ta towarzyszyła mi od dzieciństwa. Grałem na podwórku i to zwłaszcza u dziadków, bo rodzice nie pozwalali mi robić tego w domu. Kocham futbol, bardzo się nim interesuje i w wolnym czasie często oglądam mecze. Czasami jednak trzeba się zresetować, spędzić czas ze znajomymi i dziewczyną, pogadać o czymś innym niż piłka nożna.

A dziadek i tata częściej cię chwalą czy wytykają błędy?

– Starają się mnie nie pompować za bardzo (śmiech). Jeśli zrobię coś dobrze, to usłyszę coś miłego. Ale raczej wskazują mi elementy, które można poprawić i doradzają na czym się skoncentrować. Teraz wiem, że robią to by mi pomóc, wcześniej się wkurzałem, że mnie ciągle krytykują. Dziś wiem, że to wynika z troski i chęci tego, bym stawał się lepszy. To odpowiednia droga.

Te podpowiedzi doprowadziły cię do tego, że jesteś w Legii. W którym miejscu na boisku czujesz się najlepiej?

– Prawe i lewe skrzydło oraz „dziesiątka". W dzisiejszym futbolu to pozycje, które się w pewien sposób wymieniają. Jeśli zawodnik jest w stanie zagrać w kilku miejscach na boisku, jest to dla niego plusem. Będę grał tam, gdzie ustawi mnie trener. Jestem gotów pomóc drużynie tam, gdzie będę potrzebny. Te pozycje są do siebie podobne. Nie jest tak, że skrzydłowy tylko szybko biega i musi dobrze dryblować. Grając w ofensywie trzeba mieć dobre panowanie nad piłką, swobodnie nią operować.

A styl gry Legii i ŁKS-u bardzo się różni? Będziesz musiał zmienić nawyki?

– Każdy trener preferuje inny styl gry. W grze Legii i ŁKS da się dostrzec pewne podobieństwa, ale muszą być też różnice. Niektóre schematy są niepowtarzalne. Podczas gry w zespole trenera Kazimierza Moskala, czy asystenta Adama Musiała wiele się nauczyłem, wiele kwestii w swojej grze poprawiłem. Dostawałem mnóstwo cennych wskazówek. Myślę, że to wszystko pozwoli mi się łatwiej przystosować do stylu Legii.

W rundzie jesiennej zagrałeś przez 663 minuty, wystąpiłeś w 12 meczach. Jesteś z siebie zadowolony?

- Gdy  dostałem szansę na grę, to ją wykorzystałem. Łatwo nie popadam w samo zachwyt, nie spoczywam na laurach. Grałem jednak nieźle, chciałbym więcej. Szanowałem jednak decyzje trenera i próbowałem pomóc drużynie na tyle, na ile mogłem. Jak już wspomniałem, nie mogę się denerwować tym, na co nie mam wpływu.

Wiosnę spędzisz w Legii. Coś cię zaskoczyło po zmianie barw klubowych?

– Miałem sporo informacji o Legii, bo rozmawiałem z osobami z piłkarskiego środowiska. Nie byłem zaskoczony. Ucieszył mnie fakt, że każdy jest otwarty i chce pomóc. To pozwoliło mi szybko dobrze poczuć się w stołecznej drużynie. W Legii wszystko jest przygotowane, by piłkarz mógł się wspinać na najwyższy poziom. Nie pozostaje mi nic innego jak szybko wkomponować się w drużynę.

Jak jest u ciebie z psychiką. Bo teraz wszystko jest w porządku, ale po jednym czy drugim słabszym meczu będzie fala krytyki, czasem hejtu.

– Psychika ważna jest wszędzie: tak na boisku, jak na recepcji w hotelu. Najważniejsze, by słuchać właściwych ludzi, nie zaśmiecać sobie głowy niepotrzebnymi informacjami. Presja? To normalne, jest częścią mojego zawodu. Sportowiec może rozwijać się na każdym kierunku, także w kwestii mentalnej.

Polecamy

Komentarze (16)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.