Domyślne zdjęcie Legia.Net

Po Arce, przed Austrią

Redakcja

Źródło: Gazeta Wyborcza

11.09.2006 10:11

(akt. 24.12.2018 23:46)

Legia wciąż nie odzyskała formy, nie zaczęła strzelać goli i wygrywać. Po remisie z Arką w Gdyni w lidze powiększa się przewaga Bełchatowa. W czwartek kluczowy chyba dla zespołu mistrza Polski pierwszy mecz z Austrią Wiedeń w Pucharze UEFA. Rewanż 28 września. Lepszy zagra w fazie grupowej. To może być impuls, o którym tyle mówi się przy Łazienkowskiej, a którego nie widać.
Na razie wszystko (no, może większość spraw) jest na "nie". Gra, wyniki, transfery, forma, przygotowanie, zrozumienie, spełnienie oczekiwań. Pociecha w tym, że gorzej być nie może. Herbert Dick potrzebował dwóch treningów, by zagrać w Gdyni. Spokojnie wystarczyło. Jest mniejszą kopią Dicksona Choto, "skałką z Zimbabwe". Przeciwko Arce zagrał w miarę pewnie, nie popełniał głupich błędów, nie widać było tego co u poprzednika na tej pozycji (niejakiego Hugo) - lekkomyślności i nonszalancji. Jest więc nadzieja, że przy lepszym zrozumieniu, powrocie Choto do zdrowia Legia znowu będzie tracić goli mniej niż jeden na mecz. Na razie bowiem Łukasz Fabiański jest jedynym bramkarzem w polskiej lidze, który w każdym z sześciu meczów wyciągał piłkę z siatki. Co do debiutującego w środku pola Brazylijczyka Juniora opinie są podzielone. Cieszy lekkość, z jaką porusza się po boisku, i przegląd pola. Martwi, że w pierwszej połowie meczu z Arką przypominał dyrygującego grą Legii pod koniec lat 90. XX wieku Ryszarda Stańka - nie wychodził z koła środkowego. Grał asekuracyjnie, bez ryzyka. Ale poddana w Gdyni bezwzględnej presji całego zespołu rywala Legia była bezsilna. Po przerwie Junior zagrał lepiej, zaczął podawać do przodu i rzeczywiście w jego przypadku powiedzenie, że "stać go na lepszą grę" ma odniesienie do rzeczywistości. Problemem jednak może być czas. Legia wyglądała jakby - jak ujął to Grzegorz Mielcarski w Canal+ - "miała zaciągnięty ręczny hamulec". Warszawianie biegali wolno, byli spóźnieni o jedno tempo. Do tego doszła jednostajność. Brakuje przyspieszenia, nagłej zmiany rytmu, dynamicznego przeniesienia akcji z lewej na prawą stronę. No i strzelającego gole napastnika. Piotr Włodarczyk przyzwyczaił już - nawet siebie - do tego, że jest krytykowany. A jak nawet zdobywa bramki, to media nie wychwalają go pod niebiosa, tylko wypominają tygodnie nieskuteczności i miesiące bez goli. Elton wciąż się "zapowiada" i dalej obowiązuje go niepisany "okres ochronny". Tyle że od tego bramek Legii nie przybywa. A większość strzeliła po stałych fragmentach gry. Michal Gottwald zadebiutował w sparingu jako ostatni stoper. Jako napastnik sobie nie radzi, dobrych środkowych obrońców w Legii nie brakuje, więc to może oznaczać jedno - bliski koniec Słowaka na Łazienkowskiej. Oczekiwań nie spełnił. W szarzyznę wtapia się - niestety - Dawid Janczyk. Talent ma jak Wojciech Kowalczyk. Silny, przebojowy, walczył o każdą piłkę jak Marek Saganowski. Teraz gra coraz gorzej. Jasne, że wszystkiemu winna kontuzja i wiosenne tygodnie przerwy, ale oby to były jedyne przyczyny obniżki formy. Niech zamiast Jakuba Rzeźniczaka czy Marcina Smolińskiego albo Dariusza Zjawińskiego za wzór (nie tylko na boisku, ale i przede wszystkim poza nim) stawia sobie Łukasza Fabiańskiego. Na miejscu przedstawicieli Legii jak najszybciej udałbym się do Bełchatowa i wystawił czek na minimum 300 tys. euro. Tyle wynosi kwota odstępnego za napastnika Radosława Matusiaka. Z tym że on podobno jako jedyny powód zmian barw podaje zagraniczny wyjazd. Dwumecz z Austrią w Pucharze UEFA to szansa dla wszystkich: bloku defensywnego - można zagrać tak, by nie stracić gola; pomocników - że gole dla drużyny mogą być efektem akcji całego zespołu, że można kreować sytuacje, stwarzać zagrożenie po zagraniach wyćwiczonych na treningach; napastników - że im jednak "strzelać kazano". No i dla trenera Dariusza Wdowczyka. Dwa lata temu w meczu o identyczną stawkę Legia w słabym stylu przegrała w Wiedniu 0:1 i Warszawie 1:3. Dariusz Kubicki stracił wtedy pracę. Wdowczykowi nikt ultimatum nie stawia. Dla niego samego, klubu, piłkarzy i kibiców lepiej by jednak było, by Legia słabiutką obecnie (może nawet jeszcze słabszą niż Legia) Austrię Wiedeń wyeliminowała. To może być tak wyczekiwany przy Łazienkowskiej impuls do tego, by drużyna zaczęła grać tak, że mówienie o obronie tytułu może nie być tylko pustym gadaniem.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.