News: Tomasz Jodłowiec został ojcem

Podsumowanie formacji - pomocnicy

Igor Kośliński

Źródło: Legia.Net

30.12.2015 17:45

(akt. 05.01.2019 10:22)

Po bramkarzach i obrońcach przychodzi czas na podsumowanie serca każdego zespołu – pomocników. Często mówi się, że zdominowanie środka pola w spotkaniu piłkarskim, to klucz do ostatecznego sukcesu. Formacja pomocy, jak sama nazwa wskazuje, musi udzielać wsparcia zarówno kolegom z defensywy jak i ofensywy. To pozycja, która w dzisiejszym futbolu wymaga umiejętności defensywnych jak i ofensywnych. W Legii, na przestrzeni roku 2015, formacja ta ulegała zmianom, próbowano wiele wariantów, wielu zawodników. Zapraszamy do przeczytania naszego podsumowania.

Czytając poniższy tekst warto mieć na uwadze to, że w mijającym roku kibice Legii oglądali swoją drużynę, którą kierowało dwóch trenerów i każdy z nich miał nieco odmienne spojrzenie. W styczniu 2015 swoją pracę kontynuował Henning Berg, który rozpoczynał rundę wiosenną od spotkań pucharowych przeciwko Ajaksowi, w ramach 1/16 Ligi Europy w sezonie 2014/15. Norwegowi udało się zdobyć z Legią w mijającym roku Puchar Polski, mistrzostwo ligi uciekło w ostatniej chwili, a początek sezonu 2015/16 rozpoczął się od meczu o Superpuchar Polski z Lechem w Poznaniu, który legioniści wyraźnie przegrali 1:3. Następnie Berga zwolniono, 5 października, a dzień później klub ogłosił, że trenerem pierwszej drużyny zostanie Stanisław Czerczesow, były szkoleniowiec Wackeru Tirol, Spartaka Moskwa, Tereka Grozny, Amkaru Perm oraz Dinama Moskwa. Gra legionistów wyglądała nieco inaczej, delikatnie różniły się założenia taktyczne dotyczące całego zespołu pod wodzą każdego z trenerów.


Najczęściej w 2015 roku stołeczny zespół grał piątką pomocników w ustawieniu 4-5-1, czy jak kto woli 4-2-3-1. Formacją także używaną przez trenerów, lecz znacznie rzadziej, było 4-4-2. Często korzystał z niej Stanisław Czerczesow, który decydował się na grę dwójką napastników Nemanja NikolićAleksandar Prijović. W systemie 4-2-3-1 mieliśmy jednego napastnika, a formację pomocy najczęściej tworzyło dwóch środkowych, defensywnych pomocników, jeden ofensywny oraz po jednym zawodniku na lewej i prawej stronie boiska. Ostatnie spotkania bieżącego roku pokazały, że ofensywnie i nieźle Legia prezentuje się w ustawieniu z dwoma napastnikami.


Jeszcze w styczniu kibice Legii stwierdziliby, że formacja pomocy to solidna składanka, która może powalczyć z Ajaksem o awans do następnej fazy Ligi Europy. Duet Ivica VrdoljakTomasz Jodłowiec, przed nimi kreatywny Ondrej Duda, który świetnie współpracował z grającym w ataku Miroslavem Radoviciem, a na skrzydłach dwójka MichałówŻyro i Kucharczyk, którzy przeżywali dobry okres w swojej zawodniczej karierze. Szybko jednak kontuzja Dudy, który do dziś nie może wrócić do świetnej dyspozycji z tamtego okresu, a także transfer Radovicia do Chin, rozbił ten monolit, który prezentował się naprawdę przyzwoicie. Wiosną problemy zdrowotne uniemożliwiły pokazanie pełni umiejętności Vrdoljakowi, aż tak efektywni nie byli na boisku Kucharczyk i Żyro, a sam Jodłowiec nie mógł ciągnąć na swoich plecach gry całej drużyny. Potem do gry wrócił Guilherme, który rzucany był przez trenera Berga po wielu pozycjach w zespole, zahaczając o lewą obronę, pozycję nr. 10 czy oba skrzydła, lecz i on nie wydawał się być w pełni formy.


Zawodnikiem, który wyróżniał się w pierwszej połowie roku 2015 był, obok Jodłowca, Dominik Furman, który początkowo nie dostawał zbyt wielu szans od sztabu szkoleniowego. Jednak kontuzja Vrdoljaka dała „Furmiemu” szansę na zaistnienie na nowo w głowach kibiców Legii po tym, jak w styczniu 2015 roku wrócił do warszawskiego zespołu na zasadzie wypożyczenia. Z miejsca Dominik zaczął być przymierzany przez dziennikarzy sportowych do kadry narodowej, lecz trener Adam Nawałka raczej nie do końca jest sprzymierzeńcem tego rozwiązania. Furman dobrze zakończył sezon 2014/15 i tak samo wszedł w nowe rozgrywki 2015/16. W drugiej części obecnego sezonu plany popsuła mu kontuzja, którą odniósł w meczu przeciwko Chojniczance Chojnice, rozgrywanego w ramach Pucharu Polski. Pod koniec roku pomocnik wrócił do treningów i na początek rundy wiosennej, po treningach na obu obozach przygotowawczych odbywających się w styczniu 2016 roku, powinien być gotów do podjęcia równej walki o pierwszy skład w Legii. Dodatkowo do treningów powrócił Vrdoljak, dla którego rok 2015 nie był najlepszy, a przepełniony był tematem kontuzji kolana, która wykluczyła go z gry na ponad połowę roku. Zapowiada się ciekawa walka środkowych pomocników o pierwszy skład na wiosnę przyszłego roku.


Za niekwestionowanego lidera formacji pomocy w 2015 roku trzeba uznać Tomasza Jodłowca. Jego solidność, duża chęć do gry, bardzo dobra dyspozycja fizyczna oraz zaangażowanie i nie schodzenie poniżej pewnego poziomu, to coś, co doceniają trenerzy pracujący nie tylko w Legii, ale także w reprezentacji Polski. Liczba 59 spotkań, jakie rozegrał w 2015 roku w barwach stołecznej drużyny i kadry narodowej musi robić wrażenie na każdym z nas. Patrząc przez pryzmat tego, że „Jodła” 30 letni zawodnik, występujący na środku pomocy, czyli na pozycji, która wymaga bardzo wysokiej aktywności fizycznej w meczu, patrząc na rozegrane przez niego spotkania w mijającym roku, należy mieć do niego wiele szacunku za całoroczną dyspozycję. Jodłowiec siłą rzeczy musiał zaliczyć kilka słabszych występów podczas takiego maratonu. Mimo tego, w trakcie całego 2015 roku był kluczową postacią, od której ustalanie wyjściowej jedenastki Legii zaczynał Henning Berg i podobnie robi to teraz Stanisław Czerczesow, który wrył się w pamięć kibicom Legii mówiąc, że Jodłowiec zostanie po EURO 2016 sprzedany za 15 milionów euro. Jodłowiec to przykład piłkarza, który mało mówi, niechętnie nawet rozmawia z mediami, ale więcej potrafi przekazać kibicom i dziennikarzom poprzez swoją postawę na boisko.


Dużo więcej oczekiwano od Ondreja Dudy, dla którego rok 2015 był szalony. Podczas obozów przygotowawczych do rundy wiosennej sezonu 2014/15 odniósł groźną kontuzję, która wykluczyła go z prestiżowych spotkań przeciwko Ajaksowi w ramach LE. Długo nie mógł się odnaleźć po powrocie na boisko. Zupełnie nie przypominał tego Ondreja, który tak niedawno wraz z Miro Radoviciem zachwycał kibiców. Brakowało blasku, tej nutki szaleństwa z piłką, którą młody Słowak prezentował wcześniej. Kibice oczekiwali czegoś więcej, wiedząc, na co stać Dudę będącego w wysokiej formie. Letnie zamieszanie związane z transferem do Interu, który był już praktycznie przyklepany, spowodował więcej złego, niż dobrego. Duda zapewniał, że skupia się dalej na grze w Legii, niczym się nie przejmuje, ale boisko pokazywało potem co innego. Oczywiście pokazywał się z dobrej strony, tak jak w spotkaniu z Zorią Ługańsk, czy w niedawnym meczu przeciwko Górnikowi Łęczna, który rozgrywany był na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej, w którym Słowak zaliczył dwie asysty przy trafieniach Nikolicia. Trudno stwierdzić, co jest nie tak z Ondrejem, że nie prezentuje już tak wysokiej i równej formy, jak przed kontuzją z początku roku. Serwis weszło.com obliczył niedawno, że Legii lepiej idzie na boisku w tym sezonie, gdy Duda jest poza nim. Gdy Ondrej występował na boisku, legioniści zdobywali 20 punktów w trzynastu spotkaniach. Gdy z jakichś przyczyn Duda nie zaliczał ani minuty na murawie, to Legia zdobywała także 20 punktów, lecz udało jej się to w zaledwie ośmiu meczach. Abstrahując od statystyk, dla Dudy rok 2015 był pod względem piłkarskim gorszy niż 2014 i wypada wierzyć, że w nowym, 2016 roku ujrzymy zawodnika, który regularnie będzie zachwycał kibiców Legii, na którego chrapkę będą miały wielkie europejskie marki takie jak właśnie słynny Inter. Wciąż jest to piłkarz, który wydaje się mieć największy potencjał piłkarski w drużynie Stanisława Czerczesowa, lecz potrzebny jest w jego przypadku powrót do wysokiej formy, a potem utrzymanie takiej dyspozycji.


Zawodnikiem, któremu należy poświęcić kilka słów jest Guilherme. Brazylijski pomocnik to jeden z motorów napędowych Legii, lecz im było bliżej końca bieżącego roku, tym lepiej spisywał się „Gui”. Wcześniej zdarzało mu się występować w formacji defensywnej jako lewy obrońca ze względu na kontuzję Tomasza Brzyskiego. Obecnie stanowi filar drużyny, nadaje zespołowi kreatywności, a ciągle dużą uwagę zwraca jego uniwersalność. Zdarzyło się kilka takich spotkań, że Guilherme grywał nawet jako „szóstka”, między innymi w niedawnym starciu z liderem ligi - Piastem Gliwice. Jego liczby nie powalają (5 bramek w 38 spotkaniach w tym sezonie), lecz każdy śledzący grę Legii wie, że Brazylijczyk dodaje jakości ofensywie Legii.


Dwa słowa należy powiedzieć o skrzydłowych Legii. Główną parą występującą na bokach pomocy byli w 2015 roku Michał Kucharczyk i Michał Żyro. Ten pierwszy był pierwszym wyborem dla trenera Berga i Czerczesowa na swojej pozycji, lecz inaczej sytuacje widzi znaczna część kibiców stołecznej drużyny, która nie jest zadowolona z tego, co „Kuchy” pokazywał jesienią na boisku. W roku 2015, we wszystkich rozgrywkach strzelił 12 goli, co nie jest najgorszą statystyką. Mimo tego, często to Kucharczyk był obwiniany za słabą postawę Legii w ofensywie. Inne zdanie ma najwyraźniej trener Czerczesow, który regularnie korzysta z „Kuchego” podczas ustalania meczowej jedenastki. Pytanie, które warto sobie zadać brzmi: Czy Michał Kucharczyk nie gra już na granicy swojego potencjału? O tym przekonamy się wkrótce.


Na przeciwnej stronie boiska oglądaliśmy zwykle Michała Żyrę, którego najwyższe dotąd umiejętności oglądaliśmy w końcówce sezonu 2013/14 oraz jesienią 2014, gdy dokładał kolejne trafienia w dwumeczu z Celtikiem. Rok 2015 nie był jednak dla Michała wymarzony, gdyż podobnie jak w przypadku Ondreja Dudy, tak i „Żyrko” obniżył swoje loty. Najpierw zaczął od koszmarnego pudła w meczu z Ajaksem, które mogłoby inaczej ustawić losy dwumeczu. Potem, wraz z większością kolegów z Legii, zaginął z formą, pokazując jednorazowe przebłyski. Obrazuje to liczba 4 bramek w 21 spotkaniach. W rundzie finałowej sezonu 2014/15 Żyro nie prezentował dobrej formy. Widział to także Henning Berg, który ani razu nie pozwolił swojemu podopiecznemu na rozegranie pełnych 90 minut w sześciu z siedmiu finałowych kolejek. O jego występach w obecnym sezonie dużo dobrego powiedzieć nie można. Jedenaście występów dla Legii, dwie bramki, długa kontuzja, która wyłączyła go z gry na trzy miesiące, dwa spotkania rozegrane w trzecioligowych rezerwach. Negatywnie na obraz Żyry rzutuje końcowe zamieszanie, związane z odsunięciem go od składu Legii, mimo powrotu do zdrowia, które związane było rzekomo z tym, że Żyro nie chciał przedłużyć wygasającej umowy z klubem. Sytuacja nie spodobała się Bogusławowi Leśnodorskiemu, Stanisławowi Czerczesowowi, co zaowocowało tym, że rozpoczęto starania, by Żyro opuścił klub jak najszybciej. W Wigilię podano informację, że tenże zawodnik przechodzi do angielskiego Wolverhampton, a więc klubu, który od dłuższego czasu wykazywał zainteresowanie skrzydłowym Legii. Miało być 5 milionów euro, lecz Legia otrzyma za Żyrę jedynie 500 tysięcy euro. Cóż, życie, także to piłkarskie, bywa bardzo przewrotne.


Innym zawodnikiem, który w 2015 roku miał pokazać się z dobrej strony był Michał Masłowski. Sprowadzony w styczniu zawodnik na spokojnie wyleczył się z urazów, które dręczyły go jeszcze za czasów gry w Zawiszy i miał być wartością dodaną do składu Legii, szczególnie, w obliczu wytransferowania Radovicia do Chin. Zastępstwa dla „Rado” trener Berg szukali początkowo właśnie w Masłowskim, który szybko pokazał, że nie jest w stanie wejść w tak duże buty. W pierwszym roku dla Legii „Masło” zaliczył 20 występów dla zespołu obecnego wicemistrza Polski i udało mu się zdobyć zaledwie jedną bramkę. Jak na ofensywnego zawodnika, nie są to liczby, które zwalają z krzeseł. Oczywiście największą bolączką Michała są kontuzje. Do warszawskiego klubu przychodził świeżo po poważnym urazie, miał wiosną problemy z osiągnięciem wysokiej formy. Letnie obozy miały być dla niego dla niego miejscem na odpowiednie przygotowanie się do nowego sezonu i zabłyśnięcia w barwach Legii. Masłowski zdołał zagrać 210 minut w sezonie 2015/16, a następnie musiał poddać się operacji kręgosłupa. Do zajęć z pełnym obciążeniem piłkarz ma wrócić na początku nowego roku. Czy będzie w 2016 roku potrafił udźwignąć ciężar oczekiwań kibiców, kwoty 800 tys. euro, za które został wytransferowany do Legii i prześladujących go kontuzji? Niewiele na to wskazuje.


Trochę mniej niż pół roku 2015 spędził w Legii Stojan Vranjes. Jego transfer z Lechii Gdańsk był dużym zaskoczeniem dla wielu obserwatorów polskiej piłki. Bośniak rozegrał od 11 września dwadzieścia spotkań dla Legii, a więc tyle samo, co będący w klubie z Warszawy od stycznia 2015 roku Masłowski. Boiskowe liczby Vranjesa wyglądają nieźle, ale nie często wyglądał on na zawodnika, który podnosi jakość zespołu. Pięć bramek to dobra liczba dla zawodnika, który występował najczęściej na pozycji defensywnego pomocnika. Wciąż jednak brakuje przekonania co do tego, że Vranjes to zawodnik, który podnosi piłkarską jakość w Legii. Jesienią grał sporo, ze względu na kontuzje Vrdoljaka i Furmana, lecz można się spodziewać, że w drugiej połowie sezonu 2015/16 Bośniak nie będzie najczęstszym partnerem w środku pola dla Tomasza Jodłowca.


Kilku zawodników występowało tylko przez pierwszą połowę roku 2015. Takimi zawodnikami byli Jakub Kosecki czy Helio Pinto. Obaj jednak w tym okresie nie stanowili o sile warszawskiego zespołu, zaliczali jedynie krótkie epizody w spotkaniach. Letnie zmiany, jakie zaszły w ich karierach pokazały, że Legii nie zbytnio nie zależy na utrzymaniu ich w zespole. Kontrakt Helio Pinto z Legią wygasł po zakończeniu sezonu 2014/15 i nie został przedłużony. Portugalczyk reprezentuje obecnie barwy katarskiego Al-Mesaimeer S.C. Kosecki natomiast został wypożyczony na jeden sezon do SV Sandhausen, które występuje w 2.Bundeslidze. Być może, po powrocie „Kosy” w czerwcu 2016 roku do Legii, znajdzie on uznanie u trenera Czerczesowa i jego kariera dostanie nowego rozpędu.


Wspomnieć należy też o piłkarzach, którzy występowali w Legii, lecz żaden z nich nie był kluczowym piłkarzem dla tej drużyny. Wracający do zdrowia, po perypetiach związanych ze zdrowiem Mateusz Szwoch będzie chciał skorzystać z szansy, jaką dał mu los i podejmie starania o dalszy piłkarski rozwój. Ivan Trickovski raczej nie znajduje zbyt wielkiego uznania wśród kibiców i runda wiosenna może być kluczowa dla jego dalszych losów. Patrząc na jego piłkarskie CV, wszyscy spodziewali się dużo, dużo więcej. Większych szans na występy w pierwszej drużynie nie ma wypożyczony z Fluminense Pablo Dyego, którego można oglądać co najwyżej na trzecioligowych boiskach podczas meczów legijnych rezerw. Podobnie sytuacja wygląda w przypadku Michała Kopczyńskiego, który jest szerokim uzupełnieniem składu. Kontuzje leczy młody i zdolny Rafał Makowski, jednak od początku widać było, że Czerczesow nie ceni Makowskiego tak bardzo, jak Henning Berg. Makowski zaraz po objęciu przez Rosjanina stanowiska trenera pierwszej drużyny, zaczął często występować w rezerwach oraz Młodzieżowej Lidze Mistrzów, zapominając o smaku ekstraklasowej murawy. Słuch zaginął także o Adamie Ryczkowskim, który zbierał minuty pod wodzą trenera Berga, a nawet wystąpił w pierwszym składzie tegorocznego spotkania o Superpuchar Polski przeciwko Lechowi. Potem słuch o nim zaginął, podobnie jak Makowskiego mogliśmy go oglądać w spotkaniach Młodzieżowej Ligi Mistrzów.


Wszyscy są raczej zgodni, że ta formacja potrzebuje ona wzmocnień, najbardziej na skrzydłach. Szczególnie w kontekście transferu Michała Żyry do Anglii, słabej dyspozycji Ivana Trickovskiego, wahań formy Michała Kucharczyka. Jak uporządkuje to Stanisław Czerczesow w trakcie zimowych obozów przygotowawczych? Trudno jest cokolwiek przewidzieć, lecz pewne jest to, że rosyjski szkoleniowiec powinien dokonać kilku zmian w tym aspekcie.

Polecamy

Komentarze (15)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.