Domyślne zdjęcie Legia.Net

Polonia Bytom – najbliższy rywal Legii

Robert Balewski

Źródło: Legia.Net

16.05.2009 13:21

(akt. 17.12.2018 18:23)

Po porażce w Krakowie legioniści muszą się odbudować, by w dzisiejszym meczu pokonać Polonię Bytom. A sprawa nie będzie wcale prosta. Mimo iż Polonia to zespół z dolnych rejonów tabeli i brak w jej kadrze wybitnych zawodników, to jest to zarazem jedna z najbardziej ambitnych i walecznych drużyn w Ekstraklasie, zostawiająca zawsze mnóstwo zdrowia na boisku, a przy okazji często pozbawiająca tego zdrowia rywali. Bytomianie grają bowiem bardzo ostro, a w ostatnich spotkaniach nie schodzą poniżej trzech żółtych kartek w meczu.
Bytomianie przystąpią do meczu z Legią bez znaczących osłabień. Jedynym ubytkiem w kadrze jest Walerij Sokolenko, odsunięty za nadmiar żółtych kartek. Do drużyny wracają natomiast po kontuzjach Grzegorz Podstawek i Jakub Dziółka, a po karencji za czerwoną kartkę Marcin Radzewicz. Polonia gra ustawieniem 4-5-1 i nie jest to – w odróżnieniu na przykład od Piasta Gliwice czy Odry Wodzisław – ustawienie na wskroś defensywne. Wręcz przeciwnie, bytomianie zazwyczaj starają się grać dość otwartą piłkę. Trójka pomocników w środku pola pełni zarówno funkcje defensywne, jak i włącza się do konstrukcji akcji, a pod bramkę rywala zapuszczają się również boczni obrońcy. Trener Jurij Szatałow preferuje futbol totalny i elastyczny – wszyscy atakują i wszyscy się bronią, a gdy trzeba gonić wynik, zmienia ustawienie i wpuszcza drugiego napastnika. Nic dziwnego więc, że siła bytomian opiera się na nieustannym bieganiu i walce – żadna drużyna w Ekstraklasie pod tym względem z Polonią nie może się równać. Ten styl poparty jest nie tylko ogromną ambicją i ilością przebieganych kilometrów, ale również bezkompromisowym traktowaniem rywala – wślizg w nogi, kopanie po kostkach, „piłka może przejść, zawodnik nigdy”, to stałe zagrania w repertuarze bytomian. Przy takiej taktyce trudno niekiedy bowiem nadążyć za rywalem, stąd przerywanie dobrze zapowiadającej się akcji faulem jest często najlepszym sposobem zatrzymania kontry przeciwnika. Legioniści muszą więc nie tylko dorównać polonistom pod względem wybiegania i waleczności, ale też przygotować się mentalnie na duże uszczerbki na zdrowiu – tym bardziej, że sędzia Hubert Siejewicz zazwyczaj pozwala na ostrą, kontaktową grę. Bramki Polonii broni Michal Pesković, bramkarz przeciętny, jakich wielu w polskiej lidze. Stosunkowo dobrze spisuje się na linii i dużo słabiej w powietrzu, ale co najważniejsze, nie wpuszcza zbyt wielu głupich bramek. Z drugiej strony nie jest też w stanie wybronić bytomianom meczu, jednak stanowi dość solidny punkt zespołu, dając poczucie spokoju swoim obrońcom. Parę stoperów stanowić będą Jakub Dziółka i Czech Lukas Killar. Obaj wysocy, powolni, mało zwrotni i słabo skoordynowani ruchowo stanowią bardzo skuteczną zaporę przy wysokich piłkach granych z głębi lub boku boiska, ale zarazem nie są w stanie powstrzymać i upilnować szybkich napastników rywala przy grze z pierwszej piłki. Bazują przede wszystkim na poprawnym ustawieniu. Obaj nie unikają gry wślizgiem, co w przypadku ponad dwumetrowego Dziółki wygląda niekiedy dla postronnego obserwatora dość zabawnie, ale dla napastnika może skończyć się ciężką kontuzją, tym bardziej, że bytomianinowi nie robi różnicy, czy wchodzi w nogi rywala z boku, czy z tyłu. Ponieważ Dziółka dopiero wraca do gry, a Killar narzeka na drobny uraz, któregoś z nich może zastąpić Adrian Klepczyński, najsprawniejszy i najszybszy z tej trójki, ale też mający największe problemy z poprawnym ustawianiem się, przez co często przerywa on akcje rywala ostrym, nieczystym wejściem. W odwodzie jest jeszcze Jacek Broniewicz, ale biorąc pod uwagę ilość błędów, jakie popełniał w poprzednich spotkaniach, wpuszczanie go na boisko na poziomie Ekstraklasy nosiłoby znamiona sabotażu. Wyszkolenie techniczne wszystkich stoperów Polonii należy pominąć głębokim milczeniem. Boki obrony nie wyglądają lepiej od jej środka. Po prawej stronie gra Słowak Peter Hricko, gracz niesłychanie waleczny i ambitny, biegający przez cały mecz od pola karnego do pola karnego. Minąć go indywidualnie nie jest łatwo, znacznie prostsze jest natomiast wymanewrowanie go podaniami, gdyż mistrzem ustawiania się Słowak nie jest. Również i on nie oszczędza nóg rywala, często spóźniając się z interwencjami. W ofensywie Hricko się stara, choć wiele pożytku nie wnosi, przy jego marnych umiejętnościach technicznych jego gra wygląda bowiem bardzo chaotycznie. Po lewej stronie za Sokolenkę pojawić się może Marcel Surowiec, który do tej pory zagrał w Ekstraklasie jedno niepełne spotkanie i pokazał się w nim z kiepskiej strony, dlatego trudno o nim cokolwiek powiedzieć. Inną opcją jest przesunięcie na lewą stronę wspomnianego wcześniej Klepczyńskiego. Defensywa to zdecydowanie najsłabsza formacja Polonii i przy umiejętnym rozgrywaniu piłki po ziemi, obojętnie czy środkiem, czy skrzydłami można ją dość łatwo wymanewrować. Natomiast granie górnych, długich piłek przeciwko bytomskim stoperom jest kompletnie bez sensu, podobnie jak granie wysokich dośrodkowań. O ile defensywa Polonii wygląda pierwszoligowo, to druga linia na pewno trzyma poziom Ekstraklasy. W środku pola grają Rafał Grzyb, Marek Bazik i Jerzy Brzęczek. Grzyb to zdecydowanie wyróżniający się zawodnik bytomian. Cechują go ambicja, waleczność i niesłychana pracowitość. Mocno pracuje w odbiorze, włącza się do konstruowania ataku, jest przyzwoicie wyszkolony technicznie i obdarzony silnym strzałem z dystansu, co pokazał jesienią legionistom. Podobny styl gry prezentuje Bazik, choć przebiega nieco mniej kilometrów, nadrabiając to doświadczeniem w czytaniu gry. Brzęczek z tej trójki biega zdecydowanie najmniej, ma najwięcej zadań ofensywnych i najlepiej prezentuje się pod względem przeglądu pola i techniki użytkowej, w defensywie też nie odstawia nogi i z lubością stosuje faule taktyczne. Motoryka Brzęczka pokazuje natomiast, na jak niskim poziomie stoi Ekstraklasa, skoro tak słabo przygotowany pod tym względem 38-letni weteran wciąż może znajdować miejsce w drużynie z najwyższej klasy rozgrywkowej, a nawet pełnić w niej niepoślednią rolę. Boki pomocy są również przyzwoite, choć nieco słabsze niż środek. Po prawej stronie gra kolejny weteran Jacek Trzeciak, równolatek Brzęczka. Choć brakuje mu często sił na cały mecz, Trzeciak, w odróżnieniu od Brzęczka, stara się nie odstawać od młodszych kolegów pod względem ilości przebieganych kilometrów. Technicznie wyszkolony jest przeciętnie, ma duże braki szybkościowe i nadaje się raczej do konstruowania zespołowej akcji niż gry indywidualnej przeciwko obrońcy rywala. Jego akcje często kończą się dośrodkowaniami, zazwyczaj mało precyzyjnymi, ułożonego strzału Trzeciak też nie posiada. W defensywie gra z zaangażowaniem i ambicją, nie odpuszcza, w razie potrzeby umiejętnie fauluje. Lewa strona to domena Marcina Radzewicza, niegdyś przymierzanego do Legii, ale – na szczęście – Radzewicz wybrał wtedy ofertę z Grodziska Wielkopolskiego. Atuty Radzewicza to przede wszystkim przyzwoita szybkość, duża dynamika i przyzwoita technika użytkowa, a także ogromna ambicja i waleczność. Potrafi ograć rywala w pojedynku jeden na jeden i ostro oraz precyzyjnie dośrodkować. Wybuchowy temperament i duży poziom agresji często obracają się przeciwko niemu, zwłaszcza gdy sfrustrowany nie potrafi poradzić sobie z obrońcą. Kibice Legii najlepiej pamiętają, gdy grając jeszcze w Dyskobolii miał twarz czerwieńszą od rudej czupryny po umiejętnie zastosowanych i niewidocznych dla sędziego „łokietkach” Wojciecha Szali. W defensywie niezwykle zaangażowany, w ofensywie dość groźny, będzie wymagał nieustannej opieki ze strony Jakuba Rzeźniczaka. W odwodzie trener Szatałow ma jeszcze Pawła Tomasika, lewego pomocnika, grającego bez kompleksów, choć na raczej na poziomie niższej klasy rozgrywkowej oraz niesłychanie ambitnego i walecznego Huberta Jaromina, gracza przede wszystkim ofensywnego, mogącego grać i w środku i na boku pomocy, nieco chaotycznego, opierającego swą grę na nieustannym bieganiu. Biorąc pod uwagę problemy zdrowotne Bazika, Jaromin może pojawić się na boisku już w wyjściowym składzie. W ataku trener Szatałow ma duży wybór. Może postawić na Michała Zielińskiego, Grzegorza Podstawka lub Łukasza Gikiewicza, w zależności od założeń taktycznych. Zieliński to zawodnik bazujący przede wszystkim na znakomitej szybkości. Gra w linii z obrońcami czekając na prostopadłe zagrania po ziemi lub górne na wolne pole przy wysoko ustawionej obronie. Granie przeciw niemu na spalonego jest działaniem samobójczym – choć miewa problemy z trzymaniem linii, to gdy mu się w końcu uda, popędzi na bramkę z szybkością błyskawicy i nie ma w Legii obrońcy, który zdoła go dogonić. Strzał ma raczej słabo ułożony, często pudłując w dogodnych sytuacjach, w powietrzu i tyłem do bramki pomimo przyzwoitych warunków fizycznych radzi sobie bardzo przeciętnie. Podstawek z kolei to napastnik waleczny i agresywny, często pierwszy obrońca zespołu. W odróżnieniu od dość delikatnego Zielińskiego chętnie szuka kontaktu z obrońcą, potrafi się przepchnąć i znaleźć sobie miejsce w polu karnym – a strzelcem jest przyzwoitym. Pomimo iż jest niższy od Zielińskiego, zdecydowanie lepiej gra głową. Gikiewicz z kolei to napastnik najbardziej stacjonarny – wysoki, dobrze radzący sobie w powietrzu i umiejętnie zastawiający piłkę, często grający tyłem do bramki, potrafiący się obrócić z piłką, bądź odegrać ją do partnera. Gikiewicz najbardziej nadaje się do budowy ataku pozycyjnego, Zieliński do szybkich kontr, a Podstawek do walki na całym boisku. Biorąc pod uwagę fakt, że Podstawek wraca po kontuzji, w pierwszej jedenastce wybiegnie zapewne Zieliński. Stałe fragmenty gry nie stanowią mocnej broni Polonii, zwłaszcza pod nieobecność Sokolenki. Z rzutów wolnych może uderzać Brzęczek, przy dośrodkowaniach należy uważać na napastnika (któregokolwiek by Szatałow nie wystawił) oraz Killara, Dziółkę i Klepczyńskiego. Z tej trójki najgroźniejszy wydaje się Klepczyński - Dziółka pomimo koszykarskiego wręcz wzrostu głową gra kiepsko i specjalizuje się raczej w strąceniach niż strzałach. Należy natomiast unikać zbyt krótkiego wybicia piłki z pola karnego, bo Grzyb potrafi znakomicie uderzyć nawet z 30 metrów. Legia jest zdecydowanym faworytem dzisiejszego spotkania i gdyby nie aktualna forma „Wojskowych” należałoby być raczej spokojnym o wynik. Patrząc jednak na ostatnie mecze legionistów, nasuwa się sporo wątpliwości. Przede wszystkim podopieczni Jana Urbana muszą podjąć ostrą walkę i nie bać się agresywnej gry polonistów. W ofensywie Legia musi grać krótkimi, szybkimi, precyzyjnymi podaniami po ziemi i unikać grania wysoką piłką czy długich podań z pominięciem drugiej linii, w obronie zaś starannie i krótko kryć napastników nie dopuszczając do kontr, zablokować lewe skrzydło bytomian i ograniczyć polonistom możliwość uderzania z dystansu. Jeśli legioniści przestaną w końcu człapać po boisku, trzy punkty dla „wojskowych” są bardzo prawdopodobne. W innym przypadku czekają kibiców nie mniejsze męczarnie niż z ŁKS-em, a wśród polonistów próżno szukać drugiego Roberta Sieranta.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.