Domyślne zdjęcie Legia.Net

Polska - Słowacja 2:2 (0:2)

Robert Balewski

Źródło:

07.02.2007 20:00

(akt. 24.12.2018 01:35)

Dziś reprezentacja Polski grała towarzyski mecz ze Słowacją. Podopieczni <b>Leo Beenhakkera</b> występowali w najsilniejszym możliwym składzie, a trzon drużyny stanowili zawodnicy grający w klubach zagranicznych. Był to ostatni test przed kolejnymi spotkaniami w eliminacjach Mistrzostw Europy. Spotkanie rozegrano w hiszpańskim Jerez de la Frontera. W meczu zagrało dwóch piłkarzy Legii - <b>Bartłomiej Grzelak</b> i <b>Grzegorz Bronowicki</b>.
"Bronek" wyszedł na boisko w pierwszej jedenastce, a Grzelak wszedł z ławki rezerwowych. Trzeciego legionisty w kadrze, Łukasza Fabiańskiego, nie zobaczyliśmy dziś na boisku. W 1 minucie Polska straciła pierwszego gola po błędzie Grzegorza Bronowickiego. Strzelcem bramki był przymierzany niegdyś do Legii Martin Jakubko. Drugiego gola w 45 minucie zdobył Martin Skrtel po rzucie rożnym - błąd w kryciu popełnił Marcin Wasilewski. Na 1:2 trafił w 48 minucie Michał Żewłakow z karnego podyktowanego za faul bramkarza rywali na Grzegorzu Rasiaku. Na 2:2 wyrównał w 79 minucie Radosław Matusiak, po zgraniu Bartłomieja Grzelaka i koszmarnym błędzie słowackiego bramkarza. Polacy grali w pierwszej połowie w ustawieniu 4-5-1, w drugiej połowie przeszli na 4-4-2. Polska: Artur Boruc (64' Wojciech Kowalewski) - Marcin Wasilewski, Jacek Bąk, Michał Żewłakow (64' Arkadiusz Radomski), Grzegorz Bronowicki - Ireneusz Jeleń (46' Wojciech Łobodziński), Mariusz Lewandowski, Przemysław Kaźmierczak, Dariusz Dudka (46' Radosław Matusiak), Rafał Grzelak (46' Jacek Krzynówek) - Grzegorz Rasiak (70' Bartłomiej Grzelak) Grzegorz Bronowicki rozegrał fatalną pierwszą połowę. Gubił się w defensywie, dawał się ogrywać rywalom i był głównym winowajcą pierwszej bramki dla Słowaków. W ofensywie w ogóle nie istniał. Był na tle źle grającej całej polskiej drużyny jedynym z najsłabszych jej ogniw. Nieco lepiej "Bronek" zagrał w drugiej połowie. Choć znów nie ustrzegł się błędów w obronie, to popełniał ich znacznie mniej niż w pierwszych 45 minutach, poza tym częściej włączał się do rozegrania piłki. Jednak jego zaangażowania w ofensywę, a szczególnie rajdów i wejść na obiegnięcie nie oglądaliśmy praktycznie w ogóle. Bartłomiej Grzelak zagrał nieco lepiej niż w meczu z Estonią. Jego wejście ożywiło grę polskiego ataku, legionista zaliczył też asystę przy drugiej bramce, zgrywając piłkę głową do Matusiaka. Jednak trudno uznać występ piłkarza Legii za więcej niż przeciętny.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.