Domyślne zdjęcie Legia.Net

Protest na "Żylecie" - końca nie widać

Ewelina Frączak

Źródło:

02.03.2008 21:30

(akt. 21.12.2018 01:51)

Sobotnie spotkanie utwierdziło chyba wszystkich w przekonaniu, że w relacjach zarządu KP Legia z kibicami z „Żylety” próżno szukać ocieplenia. Znamienne jest to, że przed startem rundy wiosennej prezes klubu – <b>Leszek Miklas</b>, obiecał trenerowi <b>Janowi Urbanowi</b> oraz kapitanowi drużyny Aleksandarowi Vukoviciowi, że tej wiosny wszystko wróci do normy. Z planów prezesa najwyraźniej nic nie wyszło ...
Leszek Miklas to – w oczach przeciętnego kibica Legii – dziwna postać, często zaprzeczająca sama sobie. No, bo jak za dziwaka nie uznać człowieka, który podczas jednego wywiadu mówi, że przy Łazienkowskiej nie ma żadnego protestu, by później stwierdzić, że na wiosnę wszystko wróci do normy? „Staruch” kontra „Szeryf” Do tego samego worka, co prezesa Miklasa, kibice stołecznej ekipy wrzucają dyrektora do spraw bezpieczeństwa na stadionie Legii, Stefana Dziewulskiego. W klubie tym nie ma chyba bardziej znienawidzonej przez legijnych fanów osoby. Popularny „Szeryf” to – zdaniem kibiców – niejako sprawca zamieszania pt. „Protest na Żylecie”. Bo jeżeli ktokolwiek sądzi, że milcząca „Żyleta” to efekt solidaryzowania się zasiadających na niej fanatyków z pseudokibicami ukaranymi zakazami stadionowymi za występek w Wilnie – absolutnie nie ma racji. Protest to konsekwencja ukarania zakazami kilku ultrasów z grupy „Nieznani Sprawcy”, tworzącej do niedawna oprawy meczowe na trybunie otwartej, oraz legijnego wodzireja, Piotra Staruchowicza. Gniazdowy, zwany „Staruchem”, otrzymał zakaz za odpalenie racy. Tyle że przed owym meczem grupa „NS” nieoficjalnie dostała zgodę samego Dziewulskiego na użycie środków pirotechnicznych... Wszyscy fanatycy z „Żylety” uznali więc, że zadyma w Wilnie stała się dla klubu pretekstem do pozbycia się ze stadionu niewygodnych kibiców. Niewygodnych, bo nie od wczoraj wiadomo, że Piotr Staruchowicz do najbardziej pokornych fanów raczej nie należy. Za dowód niech posłuży wywiad, udzielony przez „Starucha” tygodnikowi „Nasza Legia”, w którym jedna nieprzychylna opinia na temat Dziewulskiego goni następną. Dość powiedzieć, że niektórzy twierdzą, iż to właśnie za tę rozmowę postanowiono ukarać gniazdowego. Kibice stawiają sprawę jasno – albo zakaz dla „Starucha” zostanie cofnięty, albo „Żyleta” już nie zaśpiewa. Z kolei zarząd klubu przy każdej okazji udowadnia, że nie zależy mu na dialogu z reprezentującym fanów Stowarzyszeniem Kibiców Legii Warszawa, bo po części obwinia je o wileńską zadymę. Jedna ze stron uważa zatem, że w ten sposób walczy ze stadionowymi chuliganami. Druga natomiast, że to droga donikąd, bo... „Nie ma Legii bez Żylety”. „ABJ Sport” kontra „pudełko od zapałek” Sprawa herbu – również przyczyna sporu – tym razem pomiędzy CWKS Legia a KP Legia, choć już nieco przedawniona, do dziś zbiera swoje plony. W niektórych klubach nie mają żadnego sklepu z pamiątkami, w Legii za to mają aż dwa. Kupując coś z czerwono-biało-zielono-czarnym herbem w „ABJ Sport”, stawiasz na tradycję. Z kolei zakupując pamiątkę z czarną tarczą i białą „elką” w nowo powstałym sklepiku, też... stawiasz na tradycję. Fajnie? Niekoniecznie. Kibice Legii są już bowiem przyzwyczajeni do starego sklepu i to właśnie tam kupują najczęściej klubowe gadżety. KP Legia, ze swoim nowym „produktem”, jest więc jak taka dziewczynka z zapałkami, która stara się je sprzedać, choć zapalniczek już na rynku pod dostatkiem... Jak widać, konfliktów przy Łazienkowskiej co niemiara. Najgorsze, że końca ich nie widać, a i rozwiązań jakoś dziwnie brak. Cały artykuł można przeczytać tutaj.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.