Domyślne zdjęcie Legia.Net

Przegląd prasy

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

14.04.2008 09:02

(akt. 20.12.2018 18:31)

Sobotnia porażka Legii z Lechem jest dziś szeroko komentowana w prasie. Oto kilka wybranych tytułów: <i>Przegląd Sportowy</i> - Poznańska lokomotywa minęła stację Warszawa; <i>Życie Warszawy</i> - Lech upokorzył bezradną Legię; <i>Gazeta Wyborcza</i> - A jednak legła Warszawa; <i>Fakt</i> - Puchary nie dla Legii; <i>Super Express</i> - Lech podbił stolicę.
Życie Warszawy - Podopieczni Jana Urbana zdołali oddać tylko jeden celny (ale niegroźny) strzał na bramkę Lecha. Efekt? Ekipa z Poznania wygrała ligowy mecz w Warszawie po raz pierwszy od 13 lat. Sytuacja Legii byłaby zapewne lepsza, gdyby nie postawa Marcina Smolińskiego. 23letni pomocnik jeszcze przed przerwą musiał opuścić boisko - otrzymał dwie żółte kartki. Szczególnie za drugą pretensje mógł mieć do niego trener Jan Urban. - Po tym, jak Marcin zszedł z boiska, mogliśmy już walczyć jedynie o utrzymanie remisu. Byliśmy blisko, ale w końcówce straciliśmy gola. "Smoła" w pełni zasłużył na czerwoną kartkę. Nie można grać z taką nonszalancją, robić wślizgów w środku boiska, gdy nie ma żadnego zagrożenia. Marcin jest teraz załamany. Niestety, dopiero po fakcie zdał sobie sprawę z tego, jak wielką głupotę zrobił - mówił po meczu szkoleniowiec stołecznej drużyny. Sytuacja, w której Smoliński w 41. minucie faulował Dawida Kucharskiego, była jedyną godną odnotowania z pierwszej połowy meczu. Emocji nie dostarczyli kibicom piłkarze, za to zadbali o nie fani wspólnie z ochroną. Ci pierwsi, zgromadzeni na trybunie krytej, rozpostarli olbrzymie płótno z podobizną właściciela klubu Mariusza Waltera z czerwoną gwiazdą na czapce. Niewiele brakowało, a doszłoby do szarpaniny między nimi a ochroną, która chciała płótno odebrać. To pierwszy tego typu przypadek w konflikcie między kibicami a sponsorem odnotowany na "Krytej". W drugiej części gry Lech zaatakował, chcąc wygrać w stolicy pierwszy raz od maja 1995 roku. Na gola 1200 kibiców z Poznania czekało do 85. minuty. Wówczas Jana Muchę strzałem głową pokonał Przemysław Pitry. Świetną okazję do wyrównania miał jeszcze Takesure Chinyama, ale jego strzał zablokował Kucharski. Legia spadła z drugiego na czwarte miejsce w tabeli. Trener Urban ma nieustanne kłopoty kadrowe. W meczu z Lechem o zmiany poprosili Piotr Giza i Roger. Tymczasem na ławce brakuje klasowych zmienników. Młodzi, tacy jak Maciej Rybus czy Ariel Borysiuk, są utalentowani, ale też niedoświadczeni i nieprzewidywalni. - Nie mamy czym straszyć. Ciężko wymagać, by ci młodzi chłopcy wzięli na siebie ciężar gry w tak trudnych spotkaniach - martwi się Urban. Gazeta Wyborcza - Lech wygrał także rywalizację na widowni. Kibice Legii wciąż protestują przeciwko władzom klubu i nie prowadzą zorganizowanego dopingu. Półtora roku temu, podczas poprzedniej wizyty Lecha przy Łazienkowskiej, "Żyleta", czyli trybuna najzagorzalszych kibiców Legii, była pełna już godzinę przed meczem. Teraz o tym czasie świeciła pustkami. Dopiero po kwadransie kibice Legii zaczęli zbiorowo skandować - były to przyśpiewki wyłącznie przeciwko władzom klubu. - Bardzo przykre jest to, że cały mecz słychać fanów drużyny przeciwnej, którzy stanowią jedną piątą czy jedną dziesiątą wszystkich ludzi na trybunach. My musimy grać w takich warunkach, iż wydaje mi się, że w pewnym sensie jesteśmy masochistami - stwierdził tylko trener Legii Jan Urban. Za to kibice Lecha wcale nie skandowali "Franciszek Smuda" - mimo że to trener, pod którego wodzą Lech przerywa kolejne czarne serie: wygrywa po latach w Chorzowie czy na Legii. - Że mnie kibice nie kochają? Najważniejsze, że mnie żona kocha. To co kibice myślą, to jest ich decyzja. Może jakiś lifting zrobię i się im spodobam? - żartował Smuda, wywołując śmiech u dziennikarzy.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.