Domyślne zdjęcie Legia.Net

Przegląd Prasy

Marcin Szymczyk

Źródło:

21.05.2007 09:21

(akt. 23.12.2018 04:46)

Dzisiejsza prasa obszernie pisze o sobotnim meczu Orange Ekstraklasy pomiędzy Lechem i Legią. Dobra gra Legii oraz fantastyczna skuteczność Lecha - to dwie najczęściej powtarzające sie frazy. Oto kilka wybranych tytułów prasowych: Dziennik - Lech zmiażdżył Legię ; Fakt - Zagrali najlepszy mecz ; Gazeta Wyborcza - Lech wygrał jak z dziećmi ; Przegląd Sportowy - Lepsi przegrali ; Rzeczpospolita - Lech strzelił trzy gole po kontrach ; Trybuna - Kolejorz w gazie ; Życie Warszawy - Wielki pogrom faworytów.
Rzeczpospolita - Legia była lepsza, przez większość czasu trzymała piłkę na połowie Lecha, ale bramkarz Łukasz Fabiański niemal po każdym strzale gospodarzy wyciągał piłkę z siatki. Ponosi winę za stratę dwóch goli. Na boisku było mnóstwo emocji. Na trybunach zasiadł nadkomplet publiczności - weszło 27 tysięcy kibiców, ponad tysiąc stało pod stadionem i nasłuchiwało odgłosów z trybun. Wszystkie bilety rozeszły się w przedsprzedaży jednego dnia. Gdyby stadion na ul. Bułgarskiej był większy, chętnych do obejrzenie meczu z Legią byłoby nawet 50 tysięcy ludzi. Kiedy przyjeżdża Legia, w Poznaniu panuje futbolowa gorączka, a jeśli Lech wygrywa, ludzie mają co wspominać przez kilka dni. Lech wygrał dość łatwo, bo bezlitośnie wykorzystał wszystkie dziury w obronie Legii i nie najlepszą formę Łukasza Fabiańskiego, który mógł lepiej zachować się przy obu golach Marcina Zająca. Prawy pomocnik Lecha, który niedawno obchodził 32. urodziny, dwukrotnie strzelał z tego samego miejsca - kąt był dość ostry i Fabiański powinien kontrolować sytuację. Ale piłka przelatywała obok jego nóg. Gdyby trener Arsenalu Arsene Wenger oglądał te sytuacje, być może jeszcze raz zastanowiłby się, czy postawił na dobrego konia i powinien zapłacić za polskiego bramkarza 3 mln euro. Gospodarze przyjęli odpowiednią taktykę: czekali na ataki Legii i kontrowali. Goście częściej byli przy piłce, początek drugiej połowy to prawdziwa nawałnica pod bramką Lecha, ale Krzysztof Kotorowski odbił prawie wszystkie piłki. Pokonał go tylko raz Piotr Włodarczyk strzałem głową. Dwukrotnie piłka trafiała w słupek i poprzeczkę bramki poznańskiej. Obrońcy Legii uważali na to, co robi Piotr Reiss, dobrze go kontrolowali, ale zapomnieli o Zającu, który lubi strzelać gole warszawskiej drużynie - ma ich teraz na koncie sześć. Przy trzeciej bramce dla Lecha, Zając podawał do Zbigniewa Zakrzewskiego, a ten również strzelał z prawej strony pola karnego. Lech zmniejszył stratę do Legii do trzech punktów. Oba zespoły ścigają się o prawo gry w Pucharze Intertoto i deklarują, że będą ambitnie dążyć do celu. Trudno jednak uwierzyć, że start w tych rozgrywkach spełnia ambicje w warszawie i Poznaniu. Przegląd Sportowy - Legia grała, Lech strzelał gole - tak w skrócie można oddać to spotkanie. O porażce legionistów zadecydowały indywidualne błędy. Najpierw Łukasz Surma stracił piłkę niedaleko pola karnego, co wykorzystał Marcin Zając. Później Łukasz Fabiański przepuścił strzał, którego nie miał prawa puścić, a na koniec Edson anemicznie biegł przy Zbigniewie Zakrzewskim i pozwolił mu na oddanie strzału i pokonanie Fabiańskiego. Legii udało się strzelić tylko raz. Grzegorz Bronowicki dośrodkował do Piotra Włodarczyka, a ten głową pokonał Krzysztofa Kotorowskiego. Dodatkowo nie sprzyjało im szczęście. Miroslav Radović trafił w poprzeczkę, Włodarczyk w słupek.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.