Domyślne zdjęcie Legia.Net

Przegląd prasy

Marcin Gołębiewski

Źródło:

23.10.2006 07:47

(akt. 24.12.2018 15:47)

Legia Warszawa odnotowała drugie zwycięstwo z rzędu w meczu ligowym. W dość przeciętnym spotkaniu pokonała słabego Górnika Łęczna 5:0. Czy to koniec kryzysu mistrza Polski? Zastanawia się dzisiejsza prasa. Odpowiedź na to pytanie poznamy w piątek. Legia zmierzy się tego dnia w Łodzi z Widzewem i będzie to bardzo trudny sprawdzian dla legionistów. Oto kilka dzisiejszych tytułów prasowych: Zwycięska seria Legii – <i>Dziennik</i>, Legia goni Wisłę - <i>Gazeta Wyborcza</i>, Pogrom Łęcznej - <i>Rzeczpospolita</i>, Górnik podźwignął Legię - <i>Super Express</i>.
Dziennik: W lidze wszystko wraca do normy. Niedawni sensacyjni liderzy z Bełchatowa i Kielc przegrywają kolejne mecze, a do roboty wzięła się za to Legia Warszawa. Mistrzowie Polski rozgromili 5:0 Górnika Łęczna, ale trzeba pamiętać, że tę drużynę biją ostatnio wszyscy. Czy Legia przełamała kryzys, okaże się w piątek w Łodzi, w ligowym "klasyku" z Widzewem. Piłkarze Legii Warszawa rozgromili Górnika Łęczna 5:0. Jeszcze kilka tak efektownych zwycięstw i może kibice legionistów zapomną o haniebnych porażkach ze Stalą Sanok oraz z Austrią Wiedeń. Chyba można już powiedzieć, że w Legii coś drgnęło. Na niektóre akcje warszawian w meczu z Górnikiem Łęczna aż miło było popatrzeć. Najefektowniej wypadali w nich krytykowani ostatnio obcokrajowcy - Roger, Junior, Elton i przede wszystkim najlepszy na boisku Mirosław Radović. Serb ośmieszał obrońców Górnika, kiwając ich po kilku naraz. Szkoda tylko, że z bohaterem meczu nie można było o jego grze porozmawiać. - Wszystko nie rozumiem - na razie tyle po polsku nauczył się mówić Radović. Aż trudno uwierzyć, że rok temu słabiutka drużyna z Łęcznej potrafiła wygrać w Warszawie. Ale wtedy to był zupełnie inny zespól, ze świetnym masażystą na ławce rezerwowych. Teraz Górnik nie ma żadnych atutów. Choć trener Krzysztof Chrobak chwalił swoją drużynę za ambicję i zaangażowanie, to chyba nie miał na myśli wszystkich swoich zawodników. Szczególnie w drugiej połowie meczu piłkarze sprawiali wrażenie, jakby czekali tylko, aż sędzia zagwiżdże po raz ostatni i wrócą do Łęcznej, gdzie będą mogli zapomnieć o porażce. Jeden z zawodników ma na to niezawodny sposób. Po przegranej 1:5 z Widzewem Łódź pił na umór przez dwa dni. Po 0:5 czeka go pewnie kolejny maraton... Legioniści nie mają takich problemów. - Niech moi piłkarze się cieszą, bo tak wysokie wygrane zdarzają się rzadko. Musimy być jednak w pełni zmobilizowani i nie doszukiwałbym się żadnych analogii do meczu z Wisłą Płock - powiedział trener warszawian Dariusz Wdowczyk. Miesiąc temu Legia wygrała z płocczanami 5:0. Po tamtym meczu nastąpiła jednak seria porażek - ze Stalą Sanok, Koroną Kielce i Austrią Wiedeń. Gazeta Wyborcza: Dariusz Wdowczyk udowodnił, że w jego zespole nikt nie może czuć się bezpiecznie. Co to znaczy? Miejsce w podstawowym składzie stracili ci, bez których do niedawna trudno było wyobrażać sobie drużynę mistrzów Polski. Miejsce w bramce uważanego za jednego z nielicznych graczy na poziomie międzynarodowym Łukasza Fabiańskiego już na stałe zajął Jan Mucha (brawa dla kibiców za skandowanie nazwiska młodego bramkarza, tylko z drugiej strony, jak musiał się czuć jego słowacki zastępca?). Łukasz Surma jest kapitanem, ale po tymjak bez niego drużyna poradziła sobie w Szczecinie, a na pozycji defensywnego pomocnika błysnął Aleksandar Vuković, to Serb zajął miejsce w składzie. Wdowczyk tłumaczył po meczu, że gdyby trzeba było bronić wyniku, to kapitan pojawiłby się na placu. Nie zmienia to jednak tego, że z miejscem pożegnał się chyba na dłużej. A przecież to Vukovicia miano pożegnać w przerwie zimowej. Tym czasem być może tak się nie stanie. Rzeczpospolita: Legioniści strzelali bramki niemal od pierwszej do ostatniej minuty. Mecz był ładny, bo piłkarze Górnika od początku nie mieli czego bronić i przyjęli otwartą walkę. A to na Stadionie Wojska Polskiego zwykle źle dla gości się kończy. Stosunki Legii z Górnikiem Łęczna są czymś pośrednim między wrogością do Widzewa i miłością do Pogoni. Nie jest jednak najgorzej. Sebastian Szałachowski i Grzegorz Bronowicki trafili na Łazienkowską z Łęcznej. Andrzej Kubica i Grzegorz Wędzyński byli w przeszłości zawodnikami Legii, a Dawid Topolski jest synem byłego obrońcy Legii. Już w trzeciej minucie Szałachowski, stojąc przed polem karnym tyłem do bramki przerzucił piłkę nad głową, a Dawid Janczyk to wykorzystał i zdobył pierwszego gola. Łęczna miała wprawdzie z przodu tylko Kubicę, ale nie murowała bramki, starała się atakować, a to dla lepszych technicznie legionistów było okolicznością sprzyjającą. Kiedy w 31 minucie, po faulu na Bronowickim, Roger dośrodkował na pole karne, a obrońcy patrzyli, jak Dickson Choto strzela bramkę głową, było już po meczu. W drugiej części grała tylko Legia. Miroslav Radović popisał się znakomitą akcją, na polu karnym minął trzech obrońców Górnika, podał piętą do Szałachowskiego, a ten podwyższył na 3:0. Edson nie mógł grać z powodu kontuzji, ale Junior strzelił z wolnego w stylu swojego rodaka - piłka trafiła w spojenie słupka z poprzeczką. Górnik odpowiedział tylko jednym, minimalnie niecelnym strzałem Artura Andruszczaka, a w ostatnich minutach, całkiem zrezygnowany, przestał Legii przeszkadzać. Elton pierwszej stuprocentowej sytuacji nie wykorzystał, ale drugą zamienił na gola. Wcześniej Junior zdobył bramkę w okolicznościach, w których niektórzy sędziowie odgwizdaliby spalonego. Na Łazienkowskiej święto, tym bardziej że dziś o godz. 18.00 na stadionie otwarta zostanie aleja Kazimierza Deyny, w 59 rocznicę jego urodzin.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.