Domyślne zdjęcie Legia.Net

Przegląd prasy

Marcin Gołębiewski

Źródło:

16.10.2006 07:00

(akt. 24.12.2018 16:58)

Po wczorajszym zwycięstwie Legii dzisiejsza prasa nie chwali zbytnio legionistów. Mecz z Pogonią dał mistrzowi Polski trzy punkty ale wygrana przyszła z wielkim trudem. Poniżej kilka tytułów prasowych: Legia się meczy, ale wygrywa – <i>Gazeta Wyborcza</i>, Raz a dobrze – <i>Przegląd Sportowy</i>, Legia goni czołówkę - <i>Życie Warszawy</i>.
Gazeta Wyborcza: Dzięki golowi Sebastiana Szałachowskiego mistrz Polski pokazał, że za wcześnie na spisywanie go na straty w wyścigu o tytuł. Legia nie wygrała na wyjeździe od maja ubiegłego sezonu, kiedy zwycięstwo w Zabrzu dało jej mistrzostwo kraju. Z drugiej strony z Pogonią nie przegrała w Szczecinie od ośmiu sezonów. Ale też ostatnio w rozmaitych rozgrywkach nie wygrała pięciu kolejnych spotkań, a z kolei szczecinianie odnieśli cztery kolejne zwycięstwa. Któraś z tych pass musiała zostać przełamana. Udało się Legii, chociaż już w 27. minucie plany trenera Dariusza Wdowczyka, który mocno przemeblował wyjściowe ustawienie, mogły wziąć w łeb. Jan Mucha zastępujący w bramce Łukasza Fabiańskiego fatalnie zachował się przy obronie strzału z dystansu Ediego. Lilo doskoczył do odbitej piłki i kopnąłją do siatki. Słowacki bramkarz miał jednak szczęście, bowiem szczeciński Brazylijczyk - podobnie jak dwóch jego kolegów - był na spalonym i sędzia gola nie uznał. I od tej pory Pogoń już Legii poważnie nie zagroziła. W drugiej połowie Roger, który wszedł po przerwie za dosyć niewyraźnego Edsona, dośrodkował z lewej strony, a Sebastian Szałachowski głową pokonał Radosława Majdana. Akcję rozpoczął bodaj najlepszy na boisku Aleksandar Vuković. Szałachowski, dla którego była to pierwsza bramka w sezonie (i trzecia w barwach Legii w meczach z Pogonią), mógł jeszcze tuż przed końcem podwyższyć wynik, kiedy był sam na sam z Radosawem Majdanem i... strzelił w niego. Przegląd Sportowy Pierwsza połowa nie zapowiadała sukcesu Legii. Aż do 52. minuty podopieczni Dariusza Wdowczyka nie oddali ani jednego celnego strzału. Pogoń atakowała groźniej. Jan Mucha musiał wykazać się sporymi umiejętnościami przy uderzeniach Andersona Pedro i Ediego. Raz "wypluł" piłkę przed siebie, dopadł do niej Li-lo i umieścił ją w siatce. Ale sędzia słusznie odgwizdał spalonego. W przerwie Wdowczyk zdenerwowany niemrawą grą podopiecznych zdecydował się wpuścić na boisko Brazylijczyków Eltona i Rogera. Ten drugi już po kilku minutach gry zaliczył asystę. Precyzyjnie dośrodkował do Szałachowskiego, który ubiegł wychodzącego do piłki Majdana. Życie Warszawy: Do tej pory kapitanem drużyny był Łukasz Surma. Zastępowali go albo Piotr Włodarczyk, albo Marcin Burkhardt. Surma nie mógł zagrać w Szczecinie z powodu nadmiaru żółtych kartek. Włodarczyk póki, co wylądował w zespole rezerw. A Burkhardt... uznano, że jest zbyt młody. Dlatego Wdowczyk postanowił powierzyć kapitańską opaskę śląskiemu twardzielowi urodzonemu w Piotrkowie Trybunalskim - Wojciechowi Szali, który wystąpił po raz pierwszy w meczu ligowym po kontuzji. Podczas rozgrzewki kibice doskonale bawili się nie tylko ze względu na przyjaźń łączącą fanów obu zespołów. Rozbawiły ich rękawiczki, w których wystąpił kapitan Pogoni Julcimar. Nic w tym dziwnego by nie było, gdyby nie fakt, że w Szczecinie było bardzo ciepło, a temperatura przekraczała 15 stopni w skali Celsjusza. Choć na trybunach podczas meczu tematem przewodnim była przyjaźń między Pogonią i Legią, na boisku piłkarze toczyli bój o ligowe punkty. Zgodnie z zapowiedziami trener Dariusz Wdowczyk odsunął kolejnych Brazylijczyków od gry. Miał nie zagrać żaden, ale w pierwszym składzie wyszedł Edson. Mecz miał być rywalizacją Brazylijczyków. Ci z Warszawy twierdzili, że są lepsi, ci ze Szczecina, że pokażą rywalom, gdzie raki zimują. Na tle wolnego w pierwszej części Edsona, i całej Legii, brazylijska Pogoń prezentowała się lepiej. Podopieczni Mariusza Kurasa lepiej wyglądali pod względem fizycznym, szybkościowym i zwrotnym. Cóż z tego, skoro szczecinianie nie stwarzali stuprocentowych sytuacji strzeleckich pod bramką Jana Muchy, który zastąpił Łukasza Fabiańskiego. A gdy już strzelili gola (Lilo dobił piłkę po błędzie Muchy), arbiter dopatrzył się spalonego. Kibicom pozostało podziwianie pięknych dziewczyn piłkarzy obu drużyn. Na stadionie pojawiła się dziewczyna Marcina Burkhardta Sylwia, była wicemiss Szczecina, oraz narzeczona rezerwowego bramkarza Pogoni Borisa Peskovicia i siostra cioteczna piłkarza szczecińskiego Piotra Celebana - Ania. Zabrakło Doroty Rabczewskiej - Dody. Wokalistka zespołu Virgin tym razem nie dopingowała swego męża - ikony Pogoni Radosława Majdana. W drugiej połowie podenerwowany trener Legii Dariusz Wdowczyk zdjął z boiska Edsonai surowego technicznie Dawida Janczyka. Zastąpili ich Brazylijczycy Roger i Elton. Przez 25 minut mieliśmy, więc na boisku dwóch Eltonów. Ale obaj niewiele pokazali, choć szczeciński zapowiadał na plakatach meczowych zwycięstwo z Legią. Siedem minut po wznowieniu gry po przerwie padła jedyna bramka meczu. Roger dośrodkował, a Sebastian Szałachowski wyprzedził wszystkich w polu karnym i głową pokonał Radosława Majdana. Tradycji stało się, więc zadość. W meczach ligowych Pogoń nie wygrała z Legią dokładnie od ośmiu lat, czyli od października 1998 roku. Legia po raz pierwszy wygrała w tym sezonie (nie licząc oczywiście spotkania z islandzkimi amatorami z Hafnarfjordur) na wyjeździe. Trzy punkty cieszą, ale nie gra stołecznego zespołu, który wydaje się bez błysku, choć widać, że legioniści grają już mądrzej i nie stracili gola, co ostatnio im się notorycznie przytrafiało. Ostatnie dziesięć minut legioniści grali z jednym napastnikiem, bo trener Wdowczyk wprowadził defensywnego pomocnika. To chyba o czymś świadczy...

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.