Domyślne zdjęcie Legia.Net

Przegląd prasy

Marcin Gołębiewski

Źródło:

18.09.2006 07:00

(akt. 24.12.2018 22:12)

Przez ostatnie tygodnie z powodu słabych wyników mistrzów Polski prasa nie oszczędzała Legii. Po efektownym zwycięstwie nad Wisłą Płock z pewnością trenerzy jak i piłkarze Legii dziś po tytuły prasowe mogą sięgać z wielką satysfakcją. Oto kilka tytułów: Goście stchórzyli, mistrz zachwycił - <i>Dziennik</i>, Przebudzenie Legii - <i>Gazeta Krakowska</i>, Przebudzenie mistrza? - <i>Gazeta Wyborcza</i>, Atak na piątkę - <i>Przegląd Sportowy</i>, Przełom? - <i>Trybuna</i>, Od Wisły się zaczęło, na Wiśle się skończy. - <i>Wirtualna Polska</i>, Legia nie dała szans płockiej Wiśle/Piłkarze Legii odrodzili się wczoraj jak Feniks z popiołów - <i>Życie Warszawy</i>, Legia gromi - <i>onet.pl</i>.
Dziennik: Dwa gole w sześciu meczach – tak fatalnym bilansem w lidze legitymowali się napastnicy mistrza Polski. Do wczoraj. W niedzielnym spotkaniu przeciw Wiśle Płock atakujący wreszcie się przełamali. Niszczenie bramkarza Wisły zaczęli Elton (uwolnił się spod opieki środkowych obrońców i strzelił po ziemi z 12 metrów) oraz Dawid Janczyk (przeskoczył mierzących... ponad 190 cm stoperów gości i uderzył celnie głową). Dzieła zniszczenia dokończyli skrzydłowi - Roger (wykorzystał świetną wrzutkę Edsona) i Miroslav Radovic (kopnął mocno z dystansu), a także boczny obrońca Tomasz Kiełbowicz (po dośrodkowaniu Radovicia skierował piłkę do pustej bramki). Dariusz Wdowczyk wreszcie mógł się uśmiechnąć. Przecież jego piłkarze wyeliminowali w końcu największy mankament, za jaki uważał brak skuteczności. Poza tym wspaniale zrewanżowali się Wiśle za porażkę 1:2 w Superpucharze Polski. Gazeta Wyborcza: Opinie o mojej śmierci są przesadzone - mógłby po meczu z Wisłą Płock powiedzieć trener Dariusz Wdowczyk. Ostrzelani krytyką mistrzowie Polski rozgromili drużynę, która tak jak i oni zaczynała sezon od startu w Pucharze UEFA Na rozpoczęcie sezonu te zespoły grały ze sobą przy Łazienkowskiej o Superpuchar i wtedy nieoczekiwanie wygrała Wisła 2:1. Porażkę bagatelizowano, ale okazało się, że był to początek kłopotów. Gdy jednak po wielu słabych tygodniach widmo sportowej śmierci zajrzało drużynie w oczy zdarzył się jej mecz wymarzony. Zresztą odkąd Wdowczyk jest w Legii to Wisła Płock w lidze jest dla niego wymarzonym rywalem. W ubiegłym sezonie Legia wygrywała 3:0 i 1:0, teraz jeszcze poprawiła bilans. Po trzech spotkaniach jest, więc 9:0 dla drużyny Wdowczyka. A byłoby dwucyfrowo, gdyby w końcówce Edson nie zmarnował karnego. Czy Legia była tak dobra, czy Wisła słaba? Wszystko po trochu. Ważne jednak, że wbrew opiniom drużyna pokazała, że wcale nie jest skłócona, że nie ma podziałów na Polaków i obcokrajowców. Nawet jednak przyjmując najbardziej negatywny punkt spojrzenia - jeżeli podziały nawet by były to w imię słusznej sprawy potrafiono je zamieść pod dywan. Zawodnicy zaprzeczyli też, że grają przeciwko Wdowczykowi. Co też sugerowano zwłaszcza po tym jak wypowiedział się na ich temat podczas spotkania z kibicami na początku tygodnia. Po takim meczu muszą skończyć się spekulacje na temat zmiany trenera kontynuowane nawet pomimo dementowania pogłosek przez szefów klubu. Trybuny często w niedzielny wieczór skandowały imię i nazwisko trenera. Tak będzie przez jakiś czas. I raczej nie należy się spodziewać, że coś zmieni się po kończącym miesiąc spotkaniu w Pucharze UEFA z Austrią. Wygląda na to, że zwłaszcza po efektownym 5:0 nad Wisłą Płock nic w kwestii obsady posady trenera się w Legii nie zmieni. I to nie tylko do zimy, ale i do końca sezonu. Wdowczyk nieraz dotąd sezonie nienajlepiej ustawiał drużynę. Najwięcej mieszał przed meczami w europejskich pucharach. Na rewanż z Szachtarem wybrał wariant zbyt ofensywny, kosztem pomocy. A na pierwszy mecz z Austrią właściwie nie wystawił napastników. I drużyna się pogubiła. A wczoraj zmiany w składzie wreszcie były trafione. Co prawda o tym, że na ławce usiadł Łukasz Fabiański, a jego miejsce zajął w bramce Jan Mucha - można jeszcze dyskutować. Słowak nic nie zawalił, ale też nie był zmuszany, by góry przenosić. Jednak przyniósł szczęście, bo Legia wreszcie nie straciła gola. Los reprezentanta Polski na jakiś czas jest przesądzony. Aż do momentu, kiedy Mucha nie zawali w spektakularny sposób. Przegląd Sportowy: Dariusz Wdowczyk zmienił linię ataku. Od początku zagrali w niej Elton i Dawid Janczyk. I to był strzał w dziesiątkę. Pierwsze dwie sytuacje przyniosły Legii dwa gole i piłkarze Wisły Płock przestali wierzyć w to, że cokolwiek mogą zdziałać na Łazienkowskiej. Przegrali 0:5. Trybuna: Kibicom Legii poprawiły się humory. Po serii fatalnych występów ligowych i pucharowych warszawiacy rozegrali bardzo dobry mecz i w 7. kolejce O rangę Ekstraklasy rozgromili 5:0 płocką Wisłę. Dariusz Wdowczyk nie wywrócił składu do góry nogami, ale małą rewolucję w stosunku do meczu z Austrią Wiedeń zrobił. Na ławce usiadł Łukasz Fabiański, a szansę debiutu w polskiej ekstraklasie otrzymał Słowak Jan Mucha, który jest zawodnikiem Legii od blisko półtora roku, ale do tej pory grał jedynie w spotkaniach Pucharu Polski. W składzie nie było miejsca dla Herberta Dicka i Sebastiana Szałachowskiego; w ich miejsce pojawiło się dwóch napastników: Dawid Janczyk, o którym już zaczęło się mówić "Zmarnowany talent", i Elton, złapany niedawno za jazdę na podwójnym gazie. Można było mieć wątpliwości czy Wdowczyk robi dobrze. Ale byt to strzał w dziesiątkę, bo już po upływie 180 sekund Elton strzałem z linii pola karnego wyprowadził Legię na prowadzenie. Po kolejnych 15 minutach było 2:0: strzałem głową Roberta Gubca pokonał Janczyk. Trzeci gol padł 6 minut po przerwie: tym razem płocki bramkarz wyjmował piłkę z siatki po strzale głową Rogera. Na 4:0 strzałem z ok. 15 m w długi róg podwyższył Miroslav Radović (najlepszy w spotkaniu z Austrią, teraz znów bardzo dobry występ), który asystował przy ostatnim golu - w 88. minucie na listę strzelców wpisał się rezerwowy Tomasz Kiełbowicz. Warto jeszcze zauważyć, iż Brazylijczyk Junior, strzelec przepięknej bramki w spotkaniu z Austrią, wczoraj zaliczył asysty przy dwóch pierwszych golach. Życie Warszawy: Piłkarze Legii odrodzili się wczoraj jak Feniks z popiołów. Po zwycięstwie 5:0 nad Wisłą Płock humory w Warszawie poprawiły się. "Darek Wdowczyk" - skandowali kibice Legii. Warszawski zespół zdeklasował Wisłę Płock 5:0, rewanżując się za porażkę w meczu o Superpuchar Polski. Wczoraj nikt nie mówił o zwolnieniu trenera Wdowczyka. Słabe wyniki Legii w ostatnim czasie i fatalna gra stołecznych piłkarzy spowodowała wiele spekulacji na temat rozmów z ewentualnymi następcami trenera Dariusza Wdowczyka. W zespole atmosfera też nie jest najlepsza, po tym, jak warszawski szkoleniowiec podczas spotkania ż kibicami opowiadał o pomeczowych eskapadach piłkarzy w miasto, braku profesjonalizmu, zabawach z damami przy alkoholu. To spowodowało oburzenie piłkarzy. Zawodnicy, w przeciwieństwie do trenera, nie chcieli komentować sposobów pracy i moralności drugiej strony. Być może z tego powodu pojawiły się doniesienia o tym, że piłkarze grają przeciwko trenerowi. - Możemy być z wielu powodów wściekli na trenera, ale nie jesteśmy głupcami, by grać przeciwko swojej drużynie - wyznał anonimowo jeden z piłkarzy Legii Z drugiej jednak strony, patrząc na Miroslava Radovicia (nowy ulubieniec publiczności) i Grzegorza Bronowickiego, słuszna jest teoria piłkarzy o zarżnięciu zawodników podczas przygotowań do sezonu. Ani "Rado", ani "Bronek" nie przepracowali go w pełni z powodu kontuzji. W meczu ze zdobywcą Superpucharu nie zawiódł nikt. I strzelcy bramek: Janczyk, Roger, Radović, Kiełbowicz i wszyscy pozostali. Po golu Rogera cały zespół wyściskał się w narożniku boiska. I obcokrajowcy, i Polacy. Bo Legia znów musi być razem. Tego chce trener, tego chcą kibice. Metro: Legia znowu jest wielka. Tak można by sądzić po tym, jak wygrali z Wisłą Płock aż 5:0. Na obwieszczanie powrotu mistrza Polski do wielkiej formy jest jednak za wcześnie. A to dlatego, że goście nie byli dla stołecznych równorzędnym rywalem. Legia, choć zwyciężyła bardzo wysoko, nie zachwyciła. Bramki zdobywała po szkolnych błędach wiślackiej defensywy, a walkę o zdominowanie środka pola wygrała właściwie walkowerem. Z przeciwnikiem godnym siebie Legia zmierzy się za tydzień. Na trudnym kieleckim terenie okaże się, jaką wartość ma na pozór efektowna przejażdżka, jaką legioniści urządzili sobie po drużynie z Płocka.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.