News: Przegląd prasy: Pogonili Legię

Przegląd prasy: Bramkarz musiał ratować lidera

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

20.04.2016 09:25

(akt. 21.12.2018 15:35)

Prasa sportowa postawę Legii w Chorzowie ocenia bardzo krytycznie i podkreśla, że remis jest sukcesem, jaki zawdzięcza w dużej mierze bramkarzowi, Arkadiuszowi Malarzowi. Oto kilka wybranych tytułów prasowych: Przegląd Sportowy - Na górze bez zmian, bramkarz musiał ratować lidera; Sport - Malarz zatrzymał chorzowian; Fakt - Za szybki Ruch dla Legii; Gazeta Wyborcza - Mecz zmarnowanych szans; Super Express - Prijović znów psuje sytuacje.

Przegląd Sportowy - Ślązacy po raz ostatni świętowali zdobycie trzech punktów przy Cichej 1 grudnia ubiegłego roku (w starciu z Koroną padł wynik 2:1). Od tamtej pory zanotowali na własnym stadionie cztery porażki i jeden remis. Wczoraj w drugiej połowie dominowali, ale znowu nie zwyciężyli. To już 130 dni bez domowej wygranej.


Na początku drugiej połowie piękną bramkę mógł zdobyć Mariusz Stępiński. Uderzył nożycami, Arkadiusz Malarz z trudem obronił. Siedzący na trybunach były selekcjoner kadry narodowej Antoni Piechniczek nagrodził to uderzenie brawami. – Na rozgrzewce też chciałem strzelić w ten sposób i nie trafi łem w piłkę - mówił napastnik. A golkiper Legii zakończył mecz mocno poobijany. Najpierw ucierpiał po tym, jak ofi arnie rzucił się pod nogi Łukasza Monety, w drugiej połowie został kopnięty w rękę przez... Jakuba Rzeźniczaka. Po spotkaniu klepali go jednak wszyscy po ramionach, bo bronił wybornie. W drugiej połowie jego koledzy z drużyny truchtali, a on popisywał się świetnymi interwencjami. W 70. minucie Stępiński otrzymał świetne podanie od byłego zawodnika Legii Monety, ale uderzył nad bramką. W końcowych minutach skrzydłowy uciekł obrońcom, ale Malarz wyszedł z bramki i znowu zastopował gracza z Chorzowa.


Sport - Słowacki bramkarz Ruchu to rekordzista w otrzymywaniu nagród za „interwencje meczu”. Przed kolejnymi meczami w ciemno można obstawiać, że Putnocky niezależnie od wyniki zanotuje choć jedną efektowną interwencję. Tak było i wczoraj, gdy wybronił strzał Prijovicia, choć nawet kibice „Niebieskich” myśleli, że nic nie da się zrobić. Nic więc dziwnego, że priorytetem dla działaczy Ruchu jest zatrzymanie latem 31-letniego bramkarza. Arkadiusz Malarz jakby pozazdrościł internetowej „sławy” słowackiemu bramkarzowi i wczoraj bronił fenomenalnie i w dodatku efektownie. Obronił kilka niezwykle groźnych strzałów chorzowian i tak naprawdę wybronił w drugiej połowie remis Legii.


Fakt - Męczarnie Legii. Niebiescy w pierwszej połowie dzielnie odpierali ataki zespołu z Warszawy. Cuda wyczyniał Matus Putnocky, który w niesamowity sposób obronił strzał z bliska Aleksandara Prijovicia. Gol dla Legii wydawał się nieunikniony, ale niespodziewanie sytuacja na boisku uległa odmianie. Ruch zaczął odważniej atakować, a świetnych sytuacji podbramkowych było bez liku. Arkadiusz Malarz musiał się dwoić i troić, by zatrzymać Mariusza Stępińskiego, Łukasza Monetę czy Tomasza Podgórskiego. Z każdą upływającą minutą Legia nie przypominała siebie z poprzednich spotkań. Gola próbował nawet strzelić były legionista Łukasz Surma, który zazwyczaj skupia się na zadaniach defensywnych. Ruch poczuł krew, ale nie potrafił tego wykorzystać, a Legia chyba nie miała sił, aby zadać decydujący cios. Podział punktów oznacza, że w wyścigu o mistrzostwo Polski przewaga Legii nad wiceliderem z Gliwic się nie zmieniła i nadal wynosi trzy punkty

Gazeta Wyborcza - Trudno zrozumieć to, co stało się z piłkarzami Czerczesowa w drugiej połowie. Kiedy wydawało się, że legioniści będą dążyć do zdobycia zwycięskiej bramki, role na boisku kompletnie się odwróciły. Bohaterem warszawian nie został żaden gracz z pola, tylko Arkadiusz Malarz. Już w 48. min doświadczony bramkarz instynktownie odbił strzał „nożycami” Mariusza Stępińskiego. Legia przestała istnieć w ataku pozycyjnym, a 36-latek momentami musiał dokonywać cudów między słupkami. Do końca spotkania obronił jeszcze dobre strzały Martina Konczkowskiego i byłych legionistów – Łukasza Monety oraz Łukasza Surmy. Po raz drugi przestrzelił też Stępiński. Bezbramkowy remis z drużyną, która kontrowersyjnie awansowała do czołowej ósemki ligi, lider ekstraklasy ostatecznie musiał uznać za spory sukces.


Super Express - Po tym jak Piast Gliwice stracił punkty w Poznaniu, Legia miała szansę odskoczyć wiceliderowi tabeli na 5 punktów. Warszawianie jednak nie wykorzystali tej szansy i zaledwie zremisowali z Ruchem Chorzów 0:0. Najbardziej zawiódł Aleksandar Prijović, który chyba idzie na jakiś rekord popsutych stuprocentowych sytuacji... – Byłem na siebie wściekły, bo powinienem strzelić z 5 goli. Muszę pracować nad tym, by w dogodnych sytuacjach umieć zachować zimną krew – powiedział Prijović po meczu z Lechem (1:0), w którym co prawda bramkę zdobył, ale wcześniej
zmarnował kilka dogodnych sytuacji. W meczu z Ruchem sytuacja było podobnie. „Zlatan” partolił nie stu-, a dwustuprocentowe szanse, ale tym razem nie miał tyle szczęścia, co przed kilkoma dniami i bramki nie zdobył. Prijović najlepszą okazję miał w 26. minucie gry, gdy otrzymał świetne dogranie ze skrzydła i z kilku metrów trafił wprost w Matusa Putnockiego. Bramkarz Ruchu jeszcze kilka razy bronił uderzenia Szwajcara serbskiego pochodzenia, a kibice Legii po kolejnych jego akcjach rwali sobie włosy z głów.

Polecamy

Komentarze (11)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.