News: Przegląd prasy: Genialny Guilherme

Przegląd prasy: Cud utrzymał Legię w grze

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

21.05.2015 10:56

(akt. 21.12.2018 15:23)

Czwartkowa prasa sportowa wiele miejsca poświeciła meczowi Legii z Jagiellonią skupiając się jednak głównie na tym, co miało miejsce w doliczonym czasie gry. Oto kilka wybranych tytułów prasowych: Przegląd Sportowy - Cud utrzymuje legionistów w grze o mistrza; Super Express - Gil pociągnął Legię; Fakt - Zmiennicy nie uzdrowili Legii; Gazeta Wyborcza - Legia ocalała.

Przegląd Sportowy - To było istne wariactwo. Doliczony czas, Bartosz Bereszyński zahacza w polu karnym Przemysława Frankowskiego, gwizdek Pawła Gila milczy. Kilkadziesiąt sekund później strzał Marka Saganowskiego broni Bartłomiej Drągowski. Asystent sędziego macha chorągiewką. Wszyscy myślą: spalony. Nie! To rzut karny. Georgi Popchadze zagrywa ręką. Mocno naciągane, ale Orlando Sa ustawia piłkę. Uderza, Drągowski odbija, ale futbolówka znajduje się w bramce. Eksplozja radości przy Łazienkowskiej, nerwy Michała Probierza. Kiedy Gil gwiżdże po raz ostatni, trener Jagiellonii sprintem rusza do arbitra. Zaczyna się przepychanka. Goście są wściekli, w ostatniej chwili stracili ten ważny punkt.


Tego, że Legia chciała wygrać, nie można jej odebrać. Zawodnicy walczyli, ale ambicja to element gry w piłkę, jeden z wielu. Stołeczna drużyna nie miała zbyt wielu atutów. Nawet tzw. stałe fragmenty gry, które w tym sezonie są jej atutem, tym razem nie stanowiły większego zagrożenia. Centry Furmana nie były złe, ale w polu karnym Jagiellonii panował Michał Pazdan. Czyścił praktycznie wszystko, często ryzykując wślizgi. Goście chcieli, nie musieli tego spotkania wygrywać, Legia wprost przeciwnie. Nikomu nie trzeba tłumaczyć, co oznaczała kolejna strata punktów. Pociąg z napisem "trzecie mistrzostwo z rzędu", odjechałby coraz dalej. I tak by było, gdyby nie decyzja sędziego i skuteczny strzał Orlando Sa. Portugalczyk sprawił, że Legia wciąż jest w grze.


Super Express - Rzut karny, którego sędzia Paweł Gil nie powinien podyktować, zapewnił Legii komplet punktów i wygraną 1:0 w starciu z Jagiellonią. Kilka godzin wcześniej w Poznaniu lider Ekstraklasy - Lech - nie potrzebował pomocy arbitra i zdemolował Śląsk, I wygrywając 3:0. Gol dla Legii padł w 97. minucie meczu. Sędzia doliczył ich aż 8, bo mecz został na kilka minut przerwany z powodu rac odpalonych przez kibiców Legii. W kontrowersyjnej sytuacji piłka trafiła w polu karnym w rękę Sebastiana Madery, a arbiter Gil wskazał na 11. metr. Sęk w tym, że ruch ręki w kierunku piłki nie był intencjonalny i karny się Legii nie należał. Na gola zamienił go jednak Orlando Sa. - Nie może być tak kur.., że w Poznaniu ustawiają nam mecz, zaliczając Lechowi gola z metro* wego spalonego, a tu kur... I znów gwiżdże się przeciwko nam - mówił po meczu I nie przebierając w słowach Madera.


Fakt - W pierwszych dwóch meczach rundy finałowej piłkarze mistrza Polski zdobyli tylko jeden punkt, stracili pierwszą pozycję w tabeli i grali po prostu słabo. Zespół potrzebował zmian i trener Henning Berg je zrobił, problem tylko w tym, że one nic nie dały. W spotkaniu z Jagiellonią (1:0) norweski szkoleniowiec dał szansę zagrać Dominikowi Furmanowi i Michałowi Masłowskiemu. Jeżeli mecz z Jagiellonią miał być odpowiedzią na pytanie, czy Masłowski i Furman mogą w końcówce sezonu dać zespołowi Berga jakość, która pozwoli obronić mistrzostwo Polski, to odpowiedź brzmi - nie. A na pewno nie w takiej formie. Były piłkarz Zawiszy w pierwszej połowie kilka razy próbował rozgrywać piłkę w ofensywie, ale już w drugiej części gry był zupełnie niewidoczny. Z kolei Furman owszem zaliczył kilka odbiorów, ale nic nie wnosił do gry ofensywnej swojego zespołu.

Gazeta Wyborcza - Mijała 98. minuta, gdy piłkarze z Warszawy usłyszeli gwizdek sędziego. Rzut karny, Jagiellonia pokonana 1:0,mistrzowie Polski nadal tracą punkt do prowadzącego Lecha Poznań. Mecz został znacznie przedłużony m.in. z powodu odpalanych na trybunach rac i petard, które zmusiły arbitra do przerywania gry. Jego rozstrzygająca akcja była, delikatnie mówiąc, kontrowersyjna. Giorgio Popchadze raczej cofał, niż przysuwał rękę do frunącej piłki, ale sędzia Paweł Gil odgwizdał niedozwolone zagranie. Ekspert Canal+ Sławomir Stempniewski uznał, że ocenił popełnił błąd. - Nie było celowości w ruchu ręką - wyjaśniał.


Ławka rezerwowych Jagiellonii eksplodowała po raz drugi. Chwilę wcześniej bowiem w przeciwległym polu karnym po starciu zobrońcą Legii padł Przemysław Frankowski. I wydawało się, że wtedy było więcej powodów, by podyktować jedenastkę. W kilkadziesiąt sekund zatem goście z nadziei na pozycję wicelidera z minimalną stratą do Lecha przeszli w rozpacz wywołaną porażką i spadkiem na trzecie miejsce w tabeli z aż czterema punktami straty do poznaniaków. Białostoczanie wpadli w furię. Na arbitra rzuciła się cała osiemnastka, także wszyscy rezerwowi. Przed linczem uchronił go trener Jagiellonii Michał Probierz. Z sektora kibiców gości niosło się: "Złodzieje, złodzieje!" Sebastian Madera rzucał mięsem przed kamerą, Probierz zakończył gorącą konferencję prasową słowami: - Przyjadę do domu i sobie whisky pier..., tylko tyle mi zostało. Albo nie, pier... sobie szybciej. Rewelacja ligi z Białegostoku, walcząca o swoje jak Dawid z Goliatem, włożyła tytaniczny wysiłek w mecz. Kilkakrotnie wspaniale interweniował jej bramkarz Bartłomiej Drągowski - i niewiele brakowało, by zatrzymał także strzał z 11 metrów. Wyczuł zamiar Orlando Sa, ale zdołał tylko musnąć piłkę.

Polecamy

Komentarze (35)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.