prasa  przeglad prasy

Przegląd prasy: Legia odzyskuje wigor

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

26.02.2022 13:40

(akt. 26.02.2022 13:44)

Sobotnia prasa sportowa opisując mecz Legii skupia się na poziomie widowiska dwóch najbardziej utytułowanych klubów w historii oraz na otoczce całego spotkania. Oto kilka wybranych tytułów prasowych: Przegląd Sportowy - Widmo degradacji; Sport - Wydaje się, że Legia odzyskuje wigor; Super Express - Legia lepsza w meczu ligowych desperatów; Fakt - Legia wygrywa z Wisłą Kraków; Rzeczpospolita - Legia - Wisła 2:1. Mecz transparentów

Przegląd Sportowy - Możliwe, że jednak z dwóch najlepszych drużyn w historii ekstraklasy spadnie z ligi. Patrząc na dawne i te najnowsze osiągnięcia Legii oraz Wisły oko może zbieleć. W piątek po boisku w Warszawie biegali piłkarze klubów numer jeden (Legia) i dwa (Wisła) w ligowej tabeli wszech czasów. Te zespoły aż 28 razy zdobywały tytuł mistrza Polski (Legia 15, Wisła 13). W XXI wieku tylko pięć razy (na 21) pozwolili cieszyć się z miana najlepszego zespołu ekstraklasy innym klubom, same triumfowały szesnastokrotnie. Ponad 4500 punktów zdobytych, ponad 2000 meczów wygranych, ponad siedem tysięcy strzelonych goli i wreszcie debiut w lidze tego samego dnia - 3 kwietnia 1927, kiedy wystartowała ekstraklasa. Piękna historia, która nijak ma się do ponurej teraźniejszości. Nie ma szans, by w obecnych rozgrywkach nawiązały do pięknych momentów. Różnie się splatały losy Legii i Wisły, ale w tak opłakanej sytuacji jak obecnie obie naraz jeszcze nie były. Legia przystępowała do spotkania na przedostatnim miejscu, z rekordową liczbą poażek w sezonie (14) i rekordową liczbą przegranych u siebie (6). Wisła Kraków była o dwie pozycje wyżej, tuż nad kreską, dotąd w tym roku jeszcze nie zdobyła bramki, a w poniedziałek po raz pierwszy poprowadził ją były selekcjoner kadry Jerzy Brzęczek, który zastąpił Słowaka Adriana Gulę. Słowem: w Warszawie i Krakowie obraz nędzy i rozpaczy. Katastrofy dopełniała atmosfera na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej. W proteście przeciwko właścicielowi Dariuszowi Mioduskiemu kibice przyszli ubrani na czarno, co z ich strony było aktem najwyższej desperacji, ponieważ ten kolor kojarzy się z lokalnym rywalem Polonią.

Sport - Mecz przy Łazienkowskiej zaczął się od wyzwisk w kierunki prezydenta Rosji. „Je… Putina!” skandowało kilkanaście tysięcy kibiców na trybunach. Piłkarze obu najbardziej utytułowanych klubów w ekstraklasie w XXI wieku stanęli też razem z transparentem z napisem: „Nigdy więcej wojny”. Potem było kolejne wyzwiska, tyle że już nie pod adresem Putina, a właściciela Legii Dariusza Mioduskiego, który jest na cenzurowanym fanów mistrza Polski.

Jeśli chodzi o boisko, to spotkanie ułożyło się dla legionistów znakomicie. Już jedna z pierwszych akcji przyniosła im gola. Z lewej strony doskonale dośrodkował Maciej Rosołek, a Tomas Pekhart uderzeniem głową w swoim stylu zdobył efektownego gola. Dla króla strzelców poprzedniego sezonu, była to dopiero 4 bramka w bieżących rozgrywkach. Dziesięć minut później powinno było być 1:1, kiedy po znakomitym podaniu Stefana Savicia w sytuacji sam na sam znalazł się Zdenek Ondraszek, ale fatalnie chybił, w przeciwieństwie do swojego rodaka z drugiej strony. Zaraz potem po uderzeniu Pawła Wszołka piłka zatrzymała się na słupku. Mecz zespołów znajdujących się w dole tabeli był szybki i emocjonujący, przynajmniej w pierwszej fazie. Potem było już gorzej. Po przerwie szansę miał Wszołek, uderzył z kilkunastu metrów mocno, ale piłka minęła cel i młody Mikołaj Biegański mógł odetchnąć z ulgą. „Biała gwiazda” choć starała się, to nie miała argumentów z przodu, żeby trafić do bramki „Wojskowych”. Goście nie potrafili oddać celnego strzału w kierunku bramki strzeżonej przez Cezarego Misztę. W 66 minucie kolejna dobra interwencja Biegańskiego, który wygrał pojedynek sam na sam z Pekhartem.

Kiedy wydawało się, że nic się nie zmieni, to do siatki trafiła Wisła! Dobrze w pole karne gospodarzy dośrodkował Ondraszek, tam nie popisał się Miszta, który nie utrzymał futbolówki w rękach. Tą „wyszarpał” mu nogami prawy obrońca wiślaków Konrad Gruszkowski i wepchnął pikę do siatki. Koniec emocji? Gdzie tam! Już w doliczonym czasie trafił Mateusz Wieteska, dzięki czemu Legia wygrała, zdobyła trzy punkty, wyszła ze strefy spadkowej, spychając tam wiślaków. Dodajmy, że wczorajsze spotkanie przy Łazienkowskiej obserwował selekcjoner kadry Czesław Michniewicz.

Super Express - Gdy wydawało się, że nastąpi podział punktów szczęście dopisało legionistom. Ale szczęściu trzeba pomóc i zrobił to Josue. Wywalczył rzut wolny, po którym posłał idealną piłkę w pole karne. Najwyżej wyskoczył Mateusz Wieteska, który uprzedził bramkarza i posłał piłkę do siatki. Tu również nie obyło się bez kontrowersji, a nawet przepychanek między piłkarzami, bo wiślacy sugerowali faul Wieteski na Frydrychu, który zresztą - jak się później okazało - opuszczał boisko z podbitym okiem. Sędziowie jednak uznali, że faulu nie było i gol został uznany. A Frydrych opuszczał boisko nie tylko ze „śliwką” pod okiem, ale i czerwoną kartką, którą dostał za niesportowe zachowanie po końcowym gwizdku.

Rzeczpospolita - Legia  przystępowała do gry z przedostatniego miejsca w tabeli. Prezentuje się odpowiednio do tej pozycji. Aleksandar Vuković skleja, łata, ale niewiele może zrobić. Niektórzy piłkarze za mało umieją, inni nie są w formie, Artur Boruc zawieszony, a najlepsi wyjechali. Nic dziwnego, że akcje legionistów (wiślaków zresztą też) kończyły się na dwóch - trzech podaniach w środku boiska. Nie biegał po boisku nikt, kto potrafiłby zrobić z piłką coś niezwykłego, z czego przez cale lata wybitni zawodnicy Legii i Wisły słynęli.

Do tego wszystkiego dochodziła atmosfera, w jakiej nie chce się futbolu oglądać. Kibice Legii mają swoje porachunki z właścicielem klubu Dariuszem Mioduskim i postanowili pokazać co o nim myślą. Do zwyczajowych bluzgów doszła oprawa. Widzom na „Żylecie” chciało się kupić czarne T-shirty z napisem, zachęcającym Mioduskiego do odejścia z Łazienkowskiej. Były nawet dzieci w takich koszulkach. Przekaz był klarowny, forma stanowcza, a gdyby pan prezes tego nie dostrzegł, to, na wszelki wypadek rozwinięto na trybunie duży transparent z jego podobizną, żeby nie zapomniał z kim ma do czynienia i jakie zdanie ma o nim część kibiców, skandujących „Legia to my”. Ciekawy jestem, czy wśród tych klubowych patriotów znaleźli się także ci, którzy w grudniu, po przegranym meczu pobili dwóch czołowych piłkarzy Legii: Luquinhasa i Emrelego. Obydwaj, w trosce w swoje zdrowie, opuścili już Warszawę. A od kiedy ich nie ma, Legia gra słabiej. Oto do czego prowadzi miłość. Pod dwoma transparentami podpisuję się i ja. Pierwszy, o treści „Nigdy więcej wojny” zaprezentowali przed meczem piłkarze obydwu drużyn. Drugi czterema męskimi literami określał Putina. Wisiał stanowczo za krótko.

Fakt - W meczu na dnie polskiej ekstraklasy Legia Warszawa podejmowała u siebie krakowską Wisłę. Dla obu zespołów była to walka o wydostanie się ze strefy spadkowej i wydawało się, że zwycięsko z tej batalii wyjdzie stołeczny zespół. Błąd bramkarza warszawskiej ekipy w 81. minucie spowodował, że drużyny prawie podzieliły się punktami. W ostatnich sekundach wynik meczu rozstrzygnął jednak Mateusz Wieteska.

Polecamy

Komentarze (9)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.